Jeden kryminał kończę, prawie od razu zaczynam następny. A w międzyczasie podczytuję inne mniej lub bardziej poważne lektury. Tyle by się chciało przeczytać, listy "do sprawdzenia" się wydłużają, tylko czasu braknie. Katarzynę Bondę znawcy kryminałów krajowych znają od dawna, a ja dopiero teraz odkrywam i ze zdumieniem czytam peany na jej temat, jak choćby ten Miłoszewskiego: królowa kryminałów.
Pochłaniacz to pierwszy tom szeroko zakrojonego nowego cyklu tej autorki. Cztery żywioły Saszy Załuskiej, profilerki, współpracującej z policją, to cztery sprawy kryminalne, w których będzie zaangażowana. I jeżeli każda z części będzie równie rozbudowana jak "Pochłaniacz" (600 stron), to zapowiada się smakowity cykl. Przynajmniej pierwszy tom daje na to duże nadzieje.
No to przejdźmy do plusów i minusów.
Najpierw ciekawy punkt wyjścia - lata 90-te, gdy bardzo wielu dzisiejszych milionerów zaczynało budowę podwalin pod dzisiejsze imperia, co warto podkreślić nie zawsze legalnymi metodami. Skorumpowani albo kompletnie bezradni policjanci i mafia, która wydaje się bezkarna. A na tym tle historia kilkorga nastolatków, pierwsza miłość i szczeniackie błędy.
Możemy się domyślić, że bohaterowie tego wątku powrócą w dalszym ciągu tej historii, więc dość szybko rozpoznajemy je we współczesności. Jesteśmy ciekawi jak autorka powiąże tamte wydarzenia ze zbrodnią, jakiej dokonano w jednym z klubów muzycznych. Związki muszą być, ale jakie? I jakie tajemnice ukrywają poszczególne osoby, które policja przesłuchuje w tej sprawie?
Zwykle gdy w kryminale mamy do czynienia z pracą profilera, sprawa dotyczy jakiegoś seryjnego mordercy, groźnego szaleńca, który zagraża społeczeństwu. A tu tylko jeden trup i to jakiś taki mało spektakularny. Zaangażowanie policji idzie też raczej nie tyle w stronę odkrycia sprawcy, ale raczej jego potwierdzenia. Bo przecież mają już nawet konkretną osobę wskazaną przez świadka, już za kratkami. No to wydawałoby się, że będzie nudno. A mimo wszystko tak nie jest. Niby akcja nie ma jakiegoś szybkiego tempa, ale wciągamy się jakoś w tę historię. Sporo tu postaci, trochę mylenia tropów i dużo wątków raczej obyczajowych, które jakoś nam przybliżają niektóre postacie. Nie tylko bowiem Sasza Załuska jest na pierwszym planie. Profilerka, która przypadkowo wplątana została w tę sprawę, bo po powrocie do kraju z Wielkiej Brytanii, raczej nie myślała o powrocie do policji, wpada na pewne poszlaki i koncepcje, ale nic by nie osiągnęła bez pomocy starych znajomych, którzy zostali w służbie. To do nich należy przecież udowodnienie winy - stąd np. wplecione w akcję procedury sprawdzania zapachów z miejsca zbrodni. W ogóle czuje się - zarówno w detalach pracy, jak i dialogach policjantów, że nie ma tu ściemniania, sztuczności, Bonda nieźle chyba się przygotowała do pisania. Jeżeli się do czegoś czepiać to raczej do rozwlekłości, mnożenia różnych scen, które niewiele wnoszą do samej akcji. No i niestety trochę w tym wszystkim brak większych emocji. Ciekawość jest. Ale tej ekscytacji, podniecenia, jakie kochamy w kryminałach jakoś tu brakuje. Troszkę szkoda. Może w następnym tomie będzie lepiej? Katarzyna Bonda narobiła mi smaku.
Pochłaniacz to pierwszy tom szeroko zakrojonego nowego cyklu tej autorki. Cztery żywioły Saszy Załuskiej, profilerki, współpracującej z policją, to cztery sprawy kryminalne, w których będzie zaangażowana. I jeżeli każda z części będzie równie rozbudowana jak "Pochłaniacz" (600 stron), to zapowiada się smakowity cykl. Przynajmniej pierwszy tom daje na to duże nadzieje.
No to przejdźmy do plusów i minusów.
Najpierw ciekawy punkt wyjścia - lata 90-te, gdy bardzo wielu dzisiejszych milionerów zaczynało budowę podwalin pod dzisiejsze imperia, co warto podkreślić nie zawsze legalnymi metodami. Skorumpowani albo kompletnie bezradni policjanci i mafia, która wydaje się bezkarna. A na tym tle historia kilkorga nastolatków, pierwsza miłość i szczeniackie błędy.
Możemy się domyślić, że bohaterowie tego wątku powrócą w dalszym ciągu tej historii, więc dość szybko rozpoznajemy je we współczesności. Jesteśmy ciekawi jak autorka powiąże tamte wydarzenia ze zbrodnią, jakiej dokonano w jednym z klubów muzycznych. Związki muszą być, ale jakie? I jakie tajemnice ukrywają poszczególne osoby, które policja przesłuchuje w tej sprawie?
Zwykle gdy w kryminale mamy do czynienia z pracą profilera, sprawa dotyczy jakiegoś seryjnego mordercy, groźnego szaleńca, który zagraża społeczeństwu. A tu tylko jeden trup i to jakiś taki mało spektakularny. Zaangażowanie policji idzie też raczej nie tyle w stronę odkrycia sprawcy, ale raczej jego potwierdzenia. Bo przecież mają już nawet konkretną osobę wskazaną przez świadka, już za kratkami. No to wydawałoby się, że będzie nudno. A mimo wszystko tak nie jest. Niby akcja nie ma jakiegoś szybkiego tempa, ale wciągamy się jakoś w tę historię. Sporo tu postaci, trochę mylenia tropów i dużo wątków raczej obyczajowych, które jakoś nam przybliżają niektóre postacie. Nie tylko bowiem Sasza Załuska jest na pierwszym planie. Profilerka, która przypadkowo wplątana została w tę sprawę, bo po powrocie do kraju z Wielkiej Brytanii, raczej nie myślała o powrocie do policji, wpada na pewne poszlaki i koncepcje, ale nic by nie osiągnęła bez pomocy starych znajomych, którzy zostali w służbie. To do nich należy przecież udowodnienie winy - stąd np. wplecione w akcję procedury sprawdzania zapachów z miejsca zbrodni. W ogóle czuje się - zarówno w detalach pracy, jak i dialogach policjantów, że nie ma tu ściemniania, sztuczności, Bonda nieźle chyba się przygotowała do pisania. Jeżeli się do czegoś czepiać to raczej do rozwlekłości, mnożenia różnych scen, które niewiele wnoszą do samej akcji. No i niestety trochę w tym wszystkim brak większych emocji. Ciekawość jest. Ale tej ekscytacji, podniecenia, jakie kochamy w kryminałach jakoś tu brakuje. Troszkę szkoda. Może w następnym tomie będzie lepiej? Katarzyna Bonda narobiła mi smaku.
W jednym jestem w 100 % zgodna - tyle by się chciało przeczytać, tyle starszych lektur i nowych, lista coraz dłuższa a tu trzeba selekcjonować.
OdpowiedzUsuńBonda nie intryguje, jak tylko moja biblioteka będzie mieć jej książki to wypróbuję czytanie.
słyszałem opinie, że poprzednie książki były lepsze, bardziej trzymały w napięciu, ale tam bohaterem był mężczyzna (wiec trochę sztampowo). Jeżeli mam porównywać to chyba bardziej mi się podobała z ostatnio czytanych Zaborowska z "Uśpieniem". Nawet uzależnienie u bohaterki to samo :)
UsuńCoś tu mi się dzieje ostatnio z komentarzami na blogerze.Piszę a one znikają :P
OdpowiedzUsuńO K.B usłyszałam dopiero przed wakacjami.Wcześniej jakoś mi umknęły wieści o niej.
Zamówiłam Pochłaniacz kilka dni temu i teraz czekam na dostawę.Sama jestem ciekawa tej ksiązki,bo nie koniecznie lubię kryminały.Zobaczymy.
z komentarzami nie pomogę :) A Bondę polecam, może właśnie bardziej podpasuje Tobie, skoro nie oczekujesz kryminału
UsuńWłaśnie odebrałam z paczkomatu,ale chwilowo "rzuciłam się" na Tochmana.Po lekturze Eli,Eli sięgnęłam po Dzisiaj narysujemy śmierć i już wiem,że nie będzie łatwo.
Usuńoj tak
UsuńBonda niedługo mi z lodówki wyskoczy. :) Czekam na ten tom w bibliotece, tyle szumu wokół tej powieści, że prędzej jajko zniosę niż ją dostanę w swoje ręce :P Poprzednich nie czytałam, więc niestety porównania mieć nie będę. Skandynawscy pisarze mają królów kryminałów, to i my chcemy mieć władców - czy tam władczynie...
OdpowiedzUsuńCzytałeś może książki Marty Guzowskiej? Bo mam "Głowę Niobe", a pierwsza jest "Ofiara Polikseny" i zastanawiam się, czy mogę zacząć czytać "Głowę..." bez większych przeszkód, czy lepiej zacząć od "Ofiary...".
Guzowskiej jeszcze niestety nie znam, ale o "Ofierze" słyszałem b dobre opinie...
UsuńWypożyczyłam "Ofiarę Polikseny", lepiej zaczynać od początku. Postać głównego archeologa będzie dla mnie bardziej czytelna, tak myślę. Z polskich autorek chciałabym jeszcze poznać np. Grzegorzewską.
Usuńteż słyszałem dobre rzeczy. Jak widać coraz ciekawiej się robi na tym poletku u nas w kraju
Usuń