Spotkanie trzecie i za każdym razem jest trochę inaczej - nie tylko dlatego, że to inni malarze, inne epoki i style. Po prostu w różny sposób zrobiono te dokumenty. I to nawet jest interesujące. W każdym przypadku punktem wyjścia są zbiory muzealne, organizowanie wystawy specjalnej w jakimś miejscu, ale potem: życiorys, przybliżenie stylu, analiza obrazów, rozważania na temat oryginalności, są prowadzone w zupełnie inny sposób. W każdym filmie trochę gdzie indziej rozłożone są akcenty.
To dobra okazja do tego by bliżej poznać jakiegoś malarza i nawet jeżeli w głowie miałem już różne rzeczy, miałem jakieś swoje ulubione dzieła danego artysty, to po filmie wychodzę z jakimiś nowymi odkryciami.
Tak było i tym razem. Rembrandta znałem bowiem z portretów, troszkę również z obrazów przedstawiających sceny zbiorowe (Lekcja anatomii, Straż nocna), a tu z ogromną fascynacją odkryłem jego eksperymenty z akwafortą, czyli techniką łączącą wydrapywanie rysunku na płytce, a potem robienie z takiej formy odbitek drukowanych. Efekt powalający! Szczególnie gdy widzisz w zbliżeniu ile detali tu uchwycono poprzez wydawało by się prostą technikę drapania rysikiem prostych kresek.
Praktycznie po każdym seansie mam ochotę szukać gdzieś na regale swoich kolekcji różnych albumów i odszukiwanie konkretnych prac, aby na nowo im się przyjrzeć. To frajda porównywalna z lekturą Nie widać nic (nieodmiennie polecam). Niby film dokumentalny można czasem upolować i na małym ekranie w tv, ale to nie to samo - w kinie widzisz nawet najmniejszy detal i wreszcie opowiadanie o technicznych rzeczach (warstwy, faktura, pociągnięcia pędzlem, drapanie szpachlą by uzyskać konkretny efekt) jest zrozumiałe nawet dla laika, którym się często czuję.
Najwięcej miejsca poświęcono tym razem pracom z późnego okresu tworzenia artysty, ale dzięki temu możemy lepiej zrozumieć to jak jego trudne osobiste przeżycia wpływały na jego twórczość. Co innego gdy ogląda się prace robione na zamówienie, gdy być może nie mógł w pełni oddać tego co chciał, a co innego gdy malował już wiedząc, że maluje bardziej dla siebie...
Więcej o filmie tu
Ale niżej oprócz zwiastuna, wrzucam jeszcze inny filmik dotyczący tej samej wystawy
Od czasu do czasu piszę o Rembrandcie i o innych malarzach (na razie bowiem tylko malarzach) iele się mówi, a sprowadzanie go do portrecisty, to jakieś (koszmarne) nieporozumienie.
OdpowiedzUsuńale trochę tak potocznie się go kojarzy, czyż nie?
UsuńNie wiem, co masz na myśli pisząc potocznie?
OdpowiedzUsuńwśród ludzi, którzy nie znają się zbytnio na malarstwie, kojarzą pojedyncze obrazy. A Rembrandt tych portretów naprawdę miał sporo, a i autoportretów miał naprawdę sporo. Wybacz jeżeli głoszę herezje :) ja laik jestem. Ale lubię oglądać obrazy i wciąż się tego uczę jak je odczytywać, bardziej doceniać
UsuńMiał portretów sporo bo był wśród możnych, i tworzył socjetę, chciał tworzyć (i tworzył) czwartą władzę. Każda osoba, która chciała "liczyć się w towarzystwie pragnęła mieć portret malowany przez niego. To on, rano otwierał pracownię i zapraszał do niej możnych, taki ówczesny PR.
UsuńAle to, co ja nazwałabym kamieniem milowym, to słynna (wpisująca się w kanony ówczesnego rozumienia sztuki, i natury ludzkiej-- a to już ponadczasowe) Lekcja anatomii, ale o tym piszę tu, ( linkuję : http://wp.me/p59KuC-rL ) żeby się nie powtarzać, bo komentarz rozrósłby się do pokaźnych rozmiarów. Zapraszam do lektury, a potem, mam nadzieję, do dyskusji.
Super wpis! Czasem lubię poczytać o różnych osobach. Takie biografie czy tam życiorysy, więc może warto by było wybrać się na taki projekt by dowiedzieć się nieco więcej o malarzu. Może akurat zaciekawi mnie ta tematyka
OdpowiedzUsuń