Kolejna zaległość filmowa. Film, który
narobił naprawdę sporo szumu, podzielił widzów i zgarnął też trochę
nagród. Ostatnio kompletnie nie mam czasu na kino, pozostaje mi więc
zapisywać sobie różne tytuły, czytać Wasze recenzje, a potem polować w
różnych miejscach jak jest chwila.
Nawet
nie wiem jak Drive określić. Thriller? Romans? Pierwsza połowa filmu to
delikatna, przepełniona wrażliwością opowieść i chłopaku, którego
miłością jest jazda samochodem. Niby wszystko zaczyna się od scen
kradzieży, gdzie bohater robi za kierowcę, który ma wywieźć rabusiów z
danej dzielnicy, zwiać policji, ale całość niczym raczej nie zapowiada
tego co otrzymujemy w części drugiej.
A tam to już
normalna jatka. Niespecjalnie liczy się prawdopodobieństwo, logika - tu
ważna jest zemsta - widz ma ją poczuć i adrenalina ma wypełnić jego żyły
na równi z postacią głównego bohatera. Niektórzy porównują reżysera,
czyli Nicolasa Windinga Refna do Tarantino. Równie ochoczo sięga
on po sceny drastyczne, szokuje i wali nas obuchem po głowie. Ale w
zestawieniu z niektórymi scenami z pierwszej połowy filmu, z nastrojową,
lekko oniryczną muzyką, moje skojarzenia idą raczej w kierunku Kitano.
Podobnie jak tamten miesza bowiem delikatność i wrażliwość bohaterów z
okrucieństwem ich zachowania gdy zostają do tego zmuszeni.
Chłopak (Ryan Gosling) jest wrażliwy,
trochę milczący i zamknięty w sobie, nie chce nikomu wchodzić w drogę.
Jego miłością są samochody - wtedy odzywa się w nim instynkt i potrafi
zdziałać cuda. Wyścigi, kaskaderka - nie robi tego jedynie dla
adrenaliny - on po prostu jest w tym dobry, dlatego to wykorzystuje. Do
czasu gdy poznaje Irene i jej synka. Jego życie zaczyna się zmieniać, bo raz za razem łamie swoją zasadę, by nie angażować się w sprawy innych...
Nawet
nie sama fabuła, ale klimat w tym filmie najbardziej urzeka. Najpierw
delikatnie wprowadza się nas w życie bohatera, a potem przyspiesza tempo
i zaczynamy czuć się niczym na kolejce w lunaparku. Do tego muzyka i
zdjęcia, które raczej nie kojarzą nam się z thrillerami. Przechodzenie
od scen spokojnych do wybuchów agresji jest prowadzone tak naturalnie,
że jeszcze bardziej szokuje. Jest zwiewnie, lirycznie i brutalnie zarazem...
Niby
nic nowego, ale wykorzystano stare pomysły i schematy w taki sposób, że
ogląda się z ogromną przyjemnością. Samotny tajemniczy jeździec jeszcze
raz dokona zemsty.
Po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii oglądnąłem. Cały czas zastanawiałem się kiedy w końcu zacznie się "to fajne". Aż mi sie w koncu film skończył :(
OdpowiedzUsuńJatka? Bez przesady. Jatka kojarzy mi się z bezmyślnymi filmami akcji.
OdpowiedzUsuńSceny przemocy w filmie Refna zrobione są z wyczuciem, z pomyślunkiem, może są mocne, ale jest ich niewiele...Ale zgadzam się, że klimat jest silną stroną tego filmu.
Scena "jatki" mnie wprowadziła w zagubienie chwilowe i jakiś taki dysonans poznawczy, ale na krótko, bo i tak się w filmie wszystko klei jak trzeba. Klimat, muzyka, zdjęcia no i mój ulubieniec Gosling, który był, że to ujmę w sposób infantylny BOSKI!
OdpowiedzUsuńFilm jest dziwny. Obejrzałem. Hm. Ale został w pamięci - czyli dobry. A muzyki z niego słucham do dziś. Niby nic ale jednak film świetny. Muzyka czasami bardzo angażuje - tak samo mam z Donnie Darko - chociaż DD w zasadzie spodobał mi się od razu i obejrzałem go kilkakrotnie co zdarza mi się niesamowicie rzadko :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie przepadam za tego typu filmami, ale ten przypadł mi do gustu, choć na kolana nie powala.
OdpowiedzUsuń