środa, 1 marca 2017

Pokot, czyli łopatą przez łeb


Na początek notki najpierw link do mojej recenzji książki Olgi Tokarczuk. Jest to istotne, dlatego, ze bez tej powieści ten film na pewno nie byłby taki jaki jest. A jaki jest? Moim zdaniem jakoś mało pasujący do twórczości Agnieszki Holland, jak na nią strasznie jednostronny, powiedziałbym nawet trochę łopatologiczny. Taki ekologizm walczący. Nie ma miejsca na jakieś niuanse, jest dobry i zły. A zły jest tak zły, że widzowi ma nie być go szkoda, ma go nie lubić, ma się wzdrygać na słowa, które tamten wypowiada. To nie jest zły film, ale po prostu zaskoczył mnie jego brak jakiegoś wyważenia. Są reżyserzy, którzy tak walą widzów łopatą od lat, ale Holland po prostu do nich nie należała. W wywiadach była ostrzejsza niż w swej twórczości. A tu coś takiego. Zastanawiam się na ile wspólna praca nad scenariuszem z autorką książki, zaważyła na ostatecznym kształcie tego co oglądamy.
Co się udało?


Na pewno obsada. Agnieszka Mandat, Miroslav Krobot, Szyc, Zborowski, Grabowski na pewno zasługują na pochwały. Młodsze pokolenie radzi sobie słabiej (Gierszał :(), ale na szczęście nie dominują w tej historii. Na plus na pewno zdjęcia i samo miejsce - Kotlina Kłodzka jest rzeczywiście magicznym miejscem i to się czuje. Miasteczko może nie ma klimatu, ale plener ma go na pewno.
Powiedziałbym nawet, że dzięki Agnieszce Mandat i sprawieniu, że widz lubi postać głównej bohaterki: dziwaczki, ale na pewno postaci pozytywnej oraz dzięki tym krajobrazom, przymyka się troszkę oko na słabości tej historii i wpadki reżyserskie. Takie rzeczy, że poprzez komputer można wyłączyć nawet latarki policjantów, to bzdura jakiej się po takiej profesjonalistce nie spodziewałem. Na minus raczej zaliczyłbym też sielankowe zakończenie i to balansowanie między poważną, dramatyczną historią, a czymś co zahacza o lekkie, obyczajowe i błahe filmidło. Niby te wątki poboczne łagodzą to ostrze, które wbija nam się nieprzyjemnie w serducho, ale jakoś średnio pasują do całej tej zagadki kryminalnej i walki o "sprawę", czyli o szacunek dla zwierząt.
Z samą wymową tej historii, sprzeciwem wobec polowań, nie zamierzam dyskutować. Różnię się może jedynie w tym, że moja empatia wobec stworzeń, nie jest posunięta tak daleko, by chcieć mordować tych, którzy je krzywdzą. Ale takie to już dziwne mamy czasy, że krzycząc o krzywdzeniu, nietolerancji, nienawiści, coraz częściej obrońcy sami posuwają się do tego samego wobec swoich przeciwników. Nie zgadzam się z opinią, że to film antychrześcijański (a taka już się gdzieś pojawiła), ale mam wrażenie, że być może za łatwo w tym obrazie stawia się znaki równości między różnymi sprawami, które nie podobają się bohaterce. Wiadomo, że nie da się w filmie przekazać różnych niuansów z książki, ale w takim razie może warto było zrezygnować z pewnych postaci wątków, by pogłębić inne (np. Blake)?
No i tak. Wychodzi na to, że mam dużo uwag negatywnych. Ale naprawdę uważam "Pokot" za wart obejrzenia, choćby po to, by potem z kimś o nim podyskutować. Ba, mogę powiedzieć, że mi się podobał, choć nadal upieram się przy swoim odczuciu, że taką reżyserkę stać było na coś dużo lepszego. To nie jest film na jej miarę. I nagrodzie z Berlina trochę się dziwię. Chyba, że rozpatrujemy go w kategoriach: nie jest najlepszy, ale zwraca na coś uwagę, jest zaangażowany. Tylko cholera, czemu robi to w taki sposób, że przekonuje jedynie przekonanych, a u reszty wzbudza wzruszenie ramion, czy nawet złość na przerysowania. Coś za często narzekając na podziały w naszym społeczeństwie, jeszcze bardziej je pogłębiamy, obrażając się na tych, którzy ośmielają się myśleć inaczej niż ja. Ach wiem: powiecie, że tu nie ma nic o polityce, religii itp. a jest jedynie sprawa, która powinna być oczywista dla każdego: nie wolno zadawać krzywdy zwierzętom, przyrodzie. Ach, gdyby tylko tak rzeczywiście było...



5 komentarzy:

  1. Nie zgadzam się z ocena roli Gierszała. Uważam,ze bardzo dobrze wywiązał się z tego aktorskiego zadania. No i moim zdaniem sprawa jest oczywista:nie wolno zadawać krzywdy zwierzętom bo zawsze może się znaleźć jakaś sprawiedliwa stara kobieta....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! Zdradziłaś wyjaśnienie zagadki :) Choć, nie udawajmy było ono dość jasne. Nie wiem, mi jakoś obie te role nie pasowały, ani informatyka, ani Dobrej Nowiny, takie trochę na doczepkę były w filmie, nie do końca wykorzystane, robi się z tego taka ckliwa relacja, co moim zdaniem nijak ma się do całości filmu. Ale to oczywiście odczucie subiektywne. Właśnie się wykłócam z koleżanką, która była ze mną, żeby coś napisała od siebie. Ona zdziwiona, że mi się film nie podobał, skoro po wyjściu z kina mówiłem, że jest dobry. No ale co ja na to poradzę. Jak zabrałem się do przelania myśli na klawiaturę, to więcej wyszło rzeczywiście tych wad niż zalet...

      Usuń
    2. Bo nigdy nie byłeś starą kobietą:) dla mnie film jest psychologicznie bardzo prawdziwy. To one karmią koty, przygarniają niechciane psy, to one zbawiają świat. Ileż ludzkość ma do zawdzięczenia starym kobietom....

      Usuń
    3. nie wątpię, sam znam takie (może nie stare, ale starsze) i staram się im pomagać. Ale serio pasowała ci ta rodząca się relacja między młodymi? Bo dla mnie ten wątek jakiś poucinany był strasznie. Zbyt komediowy Gierszał gdy zestawiam sobie to z tymi "strasznymi" myśliwymi i morderstwami. No, ale podkreślam: to subiektywne wrażenie

      Usuń