Po raz kolejny dziś miałem okazję oglądać projekt Exhibition on screen, czyli wystawę malarstwa na dużym ekranie. W Multikinie powiedziałbym, że nawet na bardzo dużym. Ale to właśnie jest cudowne, bo to przecież nie tylko film dokumentalny, przybliżenie twórczości danego malarza, ale to co kocham najbardziej: oglądanie jego dzieł na bardzo dużym zbliżeniu. Właśnie te detale, omawiane przez specjalistów, historyków sztuki, kuratorów wystaw, podobają mi się w tym projekcie najbardziej.
W tym sezonie chyba jeszcze 3 premierowe filmy w Multikinie, a dla chętnych pewnie można upolować nawet starsze tytuły na powtórkach. Szczegóły, obejmujące cały cykl tu.
Dziś jeden z malarzy, którzy fascynują mnie od dawna: Hieronymus Bosch.
Wiem, wiem, powiecie, że to i tak nie to samo co pojechać i zobaczyć obraz na żywo. Ale powiedzcie sami - czy przy tych najsłynniejszych można zatrzymać się na dłużej, nie będąc zadeptanym przez tłum innych odwiedzających? No i trzeba jeździć po całym świecie, żeby zobaczyć to co Was interesuje. A tu wszystko macie w jednym miejscu. Prawie wszystkie obrazy zebrano bowiem w Het Noordbrabants Museum w ’s-Hertogenbosch, czyli rodzinnym miasteczku malarza, by uczcić jego 500 rocznicę jego śmierci. A tych których nie udało się ściągnąć na wystawę specjalną, ekipa filmowa i tak nie pominęła, czyli np. pojechali do Hiszpanii, by pokazać Ogród Rozkoszy.
Każda z takich produkcji próbuje przybliżyć postać i twórczość danego artysty. W tym przypadku dużo miejsca poświęcono środowisku w jakim żył, jego rodzinie, zaangażowaniu religijnemu, ale również atmosferze w jakiej tworzył. Do dziś przecież wiele jego obrazów zaskakuje połączeniem tematyki religijnej i fantastycznych obrazów i scen, które są kompletnie nowatorskie, wizjonerskie. Niektórzy uważają go za szaleńca, opowiadają o jakichś używkach, ale inspiracje wcale nie musiały przecież być aż tak odległe od realności. Czerpał nie tylko z Biblii, ale i z różnych legend, opowieści, malując obrazy, których symbolika miała poruszać, skłaniać do nawrócenia. A przede wszystkim z wyobraźni, chcąc wzbudzić lęk, niepokój, zobrazować los człowieczy na ziemi, wszystkie pokusy i ich konsekwencje.
Niesamowita frajda gdy obserwuje się nie tylko zbliżenia, np. takie,
ale i np. techniki pracy konserwatorskiej czy naukowej nad tymi obrazami (kolejne warstwy, postacie zamalowywane itp.). Po powrocie do domu zasiadłem jeszcze raz sobie z albumem na kolanach, aby pewne rzeczy zobaczyć raz jeszcze, aby lepiej je zapamiętać.
film o Boschu będzie jeszcze powtarzany, ale polecam Waszej uwadze cały cykl. Ostrzę sobie zęby już na Moneta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz