Wiosna idzie. Aż się chce otworzyć okna, poleżeć sobie spokojnie, wpuścić do domu trochę słońca, śpiewu ptaków... I pisać się nie bardzo chce. Szukam muzy. Chyba trochę zmęczył mnie maraton filmowy jaki sobie zafundowałem ostatnio (jeszcze sporo czeka w kolejce na opisanie) i szukam odmiany. Najbardziej wyglądam płyty Dylan.pl. Książka z tłumaczeniami Filipa Łobodzińskiego już jest, ale czekam na płytę... Rozglądam się za czymś nowym.
A tu proszę. Dziś na profilu T. Love Muniek opowiada o jakimś swoim znajomym, który kiedyś śpiewał i grał w Bohemie. Sprawdzam. I wiecie co? Ładne to. Kapela nazywa się Leepeck i stwierdziłem po dwukrotnym przesłuchaniu materiału, że podoba mi się na tyle, że warto temu poświęcić notkę. Muniek reklamował, mogę i ja.
Materiał na razie do zdobycia w sieci (niżej namiary), ale tam też można go sobie najpierw w całości przesłuchać.
Skojarzenia? Liczne. To takie snujące się dźwięki, trochę retro, ale przecież one nie wychodzą z mody, czego dowodem różne Edy Sheerany i tym podobne. Gitarka, pianino, klub, proste granie. Korzenie folku, coś bardzo autentycznego. I wbrew pozorom jest w tym świeżość.
Nostalgicznie, melancholijnie. Kto by pomyślał, że to polska produkcja? Młodzi ludzie odkrywają na nowo Johny'ego Casha, folk, sami próbują snuć własne opowieści. O drodze. O tęsknocie. O relacjach.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że już to gdzieś słyszałeś, że już kojarzysz te melodie. Ale czy to źle.
Naprawdę fajny materiał. Piotr Lipka ma dobry głos do takich nagrań i ewidentnie czuje te klimaty.
Płytę możecie odsłuchać i kupić na :
Podobno niedługo również wersja CD.
Posłuchajcie sami.
Dziękuję, naprawdę przyjemna i klimatyczna muzyka.
OdpowiedzUsuńNiedawno do Ciebie trafiłam i z przyjemnością goszczę codziennie.
Oglądamy z mężem filmy z Twojej listy filmów, bo jest przebogata, a Twoje recenzje krótkie i treściwe.
Fajnie tu.
Pozdrawiam ciepło słuchając kojących dźwięków Leepeck.
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa. Gdy czasem przychodzi kryzys i myślę sobie: na co mi to, przypominają mi się takie wpisy i od razu robi się cieplej na serduchu. Bałaganiarskie to moje pisanie, nie zawsze tak poukładane jakbym chciał, ale po prostu ważniejsze dla mnie jest napisanie kilku słów od siebie niż podawanie streszczenia (te są prawie wszędzie) i jakieś ogólniki. I tak będę starał się pisać dalej. Póki sił starczy. Bo widzę, że tematów mi nie zabraknie. Weszło mi w krew i nie bardzo bym chyba potrafił sobie wyobrazić ileś czasu bez dostępu do żadnej książki, filmu, muzyki... Chyba nawet w górach ostatnio znalazłem czas na czytanie.
UsuńJa ostatnio miałam długi czas zastój w czytaniu, trójka dzieci w wieku do 4 lat swoje robi. I wieczorem zmęczona siadałam do komputera bezproduktywnie przeglądając kolejne bezsensowne lajfstalowe strony, gdzie każdy pisze o wszystkim i o niczym, nieistotne czy się na tym zna czy nie.
UsuńWzbudziłeś we mnie trochę wyrzutów sumienia, bo codziennie o czymś piszesz i nawet jeśli bałaganiarsko, to z serduchem, co czuć. Nie streszczając fabuły potrafisz zainteresować. Poczułam się trochę tępakiem;-), więc dzięki Tobie wzięłam się w garść. Usiadłam do książki, w końcu nie dziecięcej(nawet jeśli to tylko dwa rozdziały dziennie), a wieczorem odpalamy z mężem jakiś film, więc spędzamy trochę czasu wspólnie (a nie koło siebie przy swoich komputerach). I o filmie można razem porozmawiać.
Więc naprawdę z całego serca wirtualnie dziękuję, za tego kopa (nawet jeśli nieświadomy on był:)).
i tak trzymać! Warto robić coś wspólnie, robić coś dla siebie, szukać okruchów sensu, piękna, czegoś mądrego, bo to właśnie ode nadają barwę życiu
Usuń