Kolejna lektura na DKK to rzecz ciekawa, choć na pierwszy rzut oka, wygląda jedynie na ramotkę - czasy od których odnosi się autor, sprawy, których dotyczyć miał jego eksperyment, zmieniły się radykalnie, choć nadal w Stanach pewnie pobrzmiewają jakieś echa dawnych podziałów rasowych. Z jednej strony to jakaś niechęć, stereotypy i marzenia, żeby segregacja wróciła (choć to nierealne), z drugiej wciąż wiele nierówności i żalu ze strony ciemnoskórych Amerykanów, doszukujących się na każdym kroku rasizmu (można to stosować jako dość skuteczną broń).
Griffin postanowił sprawdzić na własnej skórze jak to jest być Murzynem (w tamtych czasach chyba jeszcze nie było takiego nacisku na poprawność polityczną i nazewnictwo), jak będą go traktować biali, gdy będzie miał ciemną skórę. Poza tym nic nie zmienił. Nadal przedstawiał się swoim nazwiskiem, nosił te same ubrania, nigdy starał się nie kłamać co do swej tożsamości. To kim się stał, wynikało jedynie z tego, że łykał leki na przyciemnienie karnacji i pogłębiał te zmiany naświetlaniem.
Niewielka zmiana? W tamtych czasach ogromna. Do tego stopnia, że zdumiała jego samego. Dotyczyło to nawet nie tylko najbardziej poważnych i dramatycznych obaw (przemoc, agresja), lęku o życie, ale po prostu na każdym kroku odczuwania niechęci, innego traktowania nawet w prozaicznych rzeczach jak skorzystanie z toalety, kupno czegoś, załatwienie. Nawet gdy był podwożony przez kierowców, dostrzegał jak bardzo zmieniały się ich rozmowy, tematy jakie poruszali, czy nawet język jakim do niego mówili. To świadectwo tego jak wyglądało to w latach 50, pogłębione jeszcze przez rozdziały dopisane potem, opisujące jak przyjęto jego reportaż, jakie były reakcje na książkę i wywiady, w których odnosił się do swojej przemiany i tego wszystkiego co go spotykało.
To jednak nie tylko ramotka, przeszłość, która na szczęście została zmieniona. Ten eksperyment jest interesujący również ze względu na szczere i poruszające zapiski z przemyśleniami, które mu towarzyszyły w trakcie eksperymentu. Co myślał patrząc w lustro i widząc zupełnie innego człowieka. Jak ogromna zmiana zachodziła w nim samym gdy zmywał farbę i próbował "odpocząć".
Jego reportaż, choć z założenia przecież miał służyć sprawie i likwidacji jakichkolwiek różnic w prawach obywateli, nie ma w sobie tej agresji, niechęci wobec rasistów, którzy robią tak okropne rzeczy wobec bliźnich. Griffin wydaje się im współczuć, jakby nie rozumieli podstawowych spraw, jakby trzeba było im coś tłumaczyć, a nie krytykować i piętnować. Tak czuł misję i tego starał się trzymać.
Ciekawy eksperyment.
OdpowiedzUsuń