sobota, 12 sierpnia 2017

Godziny, czyli co nas definiuje

Pierwszy tydzień konkursu skoro zakończony, to może zostać zastąpiony notką tematyczną - jest parę zdań o "Mapach gwiazd". A dziś o innym filmie, który pewnie nie dla wszystkich będzie czymś ważnym, ale dla wielu (w tym dla mnie) to jedna z perełek zarówno aktorskich, scenariuszowych i reżyserskich. Pewnie szczególnie ważna dla tych, którzy odnajdą w tych opowieściach o trzech kobietach coś co rozpoznają, coś znajomego. Dla nich to nie będzie zwyczajny film. 
Jak oddać ten dziwny stan niepokoju, który trapi serce, choć wszyscy dokoła wmawiają ci, że nie masz żadnego powodu, by nie czuć się szczęśliwym. 
Najpierw była powieść Cunninghama. Potem film zrealizowany na podstawie książki. Ale jeszcze wcześniej była twórczość Virginii Woolf. To ona jest tu nie tylko jedną z bohaterek, ale i łączy pozostałe niewidzialną nicią, przerzuconą ponad epokami.
Trzy kobiety. Trzy dni z ich życia. Autorka, jej bohaterka i czytelniczka. I trzy wyborne kreacje: 
Nicole KidmanJulianne Moore i Meryl Streep. Kobiety przeżywające ogromny wewnętrzny kryzys, zastanawiające się nad swoim życiem. Co nadaje mu sens, co definiuje je same? Ich historie są tu najbardziej istotne i warto się zagłębić w film, nawet po raz któryś, wejść głębiej, pod tą warstwę zachwytu nad zdjęciami, klimatem, muzyką. Zobaczyć nie tylko świetne aktorki, ale ich bohaterki, zmagające się ze swoim bólem. 

2 komentarze:

  1. W sam raz na samotny sobotni wieczór..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem czy nie zbyt depresyjne, ale na pewno nie na oglądanie w gronie rozbawionego towarzystwa. Może lepiej samotnie

      Usuń