piątek, 4 sierpnia 2017

Podwójny kochanek, czyli sama dla siebie jesteś zagrożeniem

Zdaje się, że dziś oficjalną premierę ma poprzedni film François Ozona, czyli  Frantz, o którym pisałem tu-klik, a za parę tygodni na ekrany wejdzie jego najnowsze dzieło, które wzbudziło tyle zachwytów na festiwalu w Cannes. I choć ja chyba jednak wyżej przedkładam poprzedni film, ze względu na ciekawą historię, to tu nie mogę zaprzeczyć, że reżyser nie tylko zachwycił mnie kilkoma scenami, rozwiązaniami, ale i stworzył coś, co mimo pokręconej fabuły na pewno budzi ciekawość do samego końca.
Czy to film odważny, tak jak się o nim mówi? Powiedziałbym, że nie. To opowieść o szaleństwie, fascynacji jakąś tajemnicą, trochę w stylu Polańskiego. Ozon prowokuje i choć nie bardzo ma coś tym razem mądrego do powiedzenia, to bawi się formułą thrillera z widzem i robi to w niezłym stylu. Trochę onirycznym, zwalniając często tempo, by uraczyć nas jakimś szczególnie urokliwym obrazem (te zdjęcia z muzeum, gdzie bohaterka jest ochroniarzem), ale i potrafiąc budować napięcie. To taka rozrywka, ale z trochę większymi ambicjami artystycznymi :)


Chloe cierpi na chroniczne bóle brzucha. Ponieważ lekarze nie potrafią jej pomóc, sugerują podłoże psychosomatyczne, trafia na terapię do psychologa, z którym zaczyna romansować. Rozwijający się związek i jej poczucie szczęścia, sprawiają, że na jakiś czas dolegliwości znikną. Z czasem jednak niepokój powróci, gdy przypadkowo odkryje, że jej partner coś przed nią ukrywa.  
Wchodzimy razem z nią w zagadkę, spodziewając się czegoś realnego, ale tym razem możemy się srodze zawieść. Więcej z Lyncha i Cronenberga niż z prawdziwego thrillera, choćby erotycznego. Dla jednych może się to więc okazać ucztą, bo ktoś bawi się gatunkiem kojarzonym raczej z mierną rozrywką i robi to inteligentnie, ale dla tych, którzy w kinie szukają jedynie logiki, nie lubią udziwnień, ten seans może być trudny do zaakceptowania. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz