Wiem komu ewentualnie może się to podobać.
Nastolatkom. To ten poziom narracji. Scenariusz tak trywialny, efekty mizerne, a całość jak to stwierdziła moja żona: bajeczkowata. Gdzie złożoność wizji tych światów, gdzie to poczucie zagrożenia, mrok i tajemnica, tak charakterystyczne dla tego autora. Gdy wszystko jest jeszcze jedynie w wizjach chłopca, na jego rysunkach, wygląda bardziej intrygująco, niż w rzeczywistości.

Dobro i zło. Sfrustrowane, przegrane, czyli Rewolwerowiec (Idris Elba) kontra wszechpotężne, próbujące zniszczyć nasz świat, czyli Człowiek w czerni (McConaughey). I chłopiec od którego podobno wszystko zależy. Kto już odgadł koniec? Tak! Wygraliście. Wiadro cukru i gorącego psa nie wiadomo jakiej rasy (ale w bułce).
Może i technicznie da się to oglądać, ale dorosły widz satysfakcji z tego mieć wielkiej nie będzie. Prędzej młodzi ucieszą się na połączenie fantasy, przygodówki, westernu i Matrixa w jedną całość. O ile nie westchną, że widzieli ciekawsze rzeczy. Oni już panie widzieli. 17 letnia córka nawet przy Star Wars westchnęła: przewidywalne i nudne (zgroza ciut mniejsza, że dotyczyło to części 1-3).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz