poniedziałek, 18 czerwca 2012

Antypapież - Tomasz Piątek, czyli instrukcja jak tego nie robić

Sięgnąłem z ciekawości, bo choć moje spojrzenie na pontyfikat papieża Jana Pawła II nie jest negatywne, to przecież nie znaczy, że nie warto czasem wsłuchać się w głos krytyków, choćby po to by to przemyśleć. Warto też dodać, że kilka książek Tomasza Piątka już czytałem i bardzo mi się podobały.
Ta cieniutka pozycja to zebrane w formie listy kilka "oczywistości" o Papieżu, czyli stereotypowych ocen, których się czasem używa mówiąc o tej postaci - autor próbuje się z nimi rozprawić. Szumne zapowiedzi - że oto dostarcza głębokich argumentów, pokazuje prawdę, która niszczy jego zdaniem nadmuchany autorytet. A co w środku?
Ano moim zdaniem prawie nic. Dużo zacietrzewienia, emocji, ale za grosz w tym ładu i składu, treści też niewiele. Nawet niewierzący, którzy być może poszukują argumentów do dyskusji  nie znajdą tu żadnych nowości, ani tym bardziej celnego oręża. Bardziej przypomina to zachowanie małego dziecka, które obrażone rzuca małymi kamyczkami i wrzeszczy, że nienawidzi, że zabije, że ktoś jest głupi itd.
Emocje - owszem czuje się ogromne, ale żeby przygotować się merytorycznie do dyskusji to już nie za bardzo - trochę ogólnikowych historycznych różnic między katolicyzmem i protestantami, jakieś marudzenie frustrata, że nie ma większej swobody seksualnej, do tego Piątek dołożył jeszcze trochę ogólników, czyli pojedyncze nazwiska jako dowody na powszechność krytyki Papieża oraz tęsknotę za czasem gdy ludziom pracy żyło się dobrze (zgadnijcie jakie to czasy do których tęskni, w odróżnieniu od dzikiego kapitalizmu, w jakim twierdz, że żyjemy). Z jednej strony swoją krytykę zbudował na tym, że wyłapał jakieś niewiele mówiące opinie zbudowane na uproszczeniach, ale sam w swej argumentacji jeszcze bardziej na takich uproszczeniach popłynął.

No bo jakie to argumenty:
Papież nie jest głową chrześcijaństwa (bo istnieją Kościoły i wspólnoty, które papieża nie uznają) - też mi odkrycie;
Papież nie był wielkim chrześcijaninem - tu Piątek przytacza kwestie głównie zmiany w KK dekalogu, obrazów i różnic jakie pojawiły się między nami w historii, a wnioskiem z tego musi zdaniem autora być to, że papież Jan Paweł II jest heretykiem, bezbożnikiem, prowadzącym owce na manowce, chrześcijaninem żadnym nie jest (sic!)... 
Papież nie był wielkim społecznikiem, bo (w uproszczeniu) zwalczał socjalizm, a jednocześnie wszystkie ruchy lewicowe również tam gdzie panowała dyktatura, nie potępił reform Balcerowicza itd.;
Papież nie realizował postulatów II Soboru Watykańskiego, bo zdaniem Piątka w postanowieniach tego soboru były m.in. kapłaństwo kobiet, przyzwolenie na antykoncepcję, aborcję (sic!). Jako dowód na destrukcyjne działania wobec postanowień soboru ma być też wspieranie przez JP II demonizowanej przez autora struktury Opus Dei (czyta się jego pokrzykiwanie równie interesująco jak opowieści fanatycznych katolików, którzy widzą wszędzie masonerię); 
Papież nie bronił świętości ludzkiego życia, bo Piątek uważa, że to można robić jedynie poprzez przyzwolenie na antykoncepcję (argument Afryka i epidemia AIDS)
I tak dalej i tak dalej. Dowiemy się, że Jan Paweł II nie był nawet ekumenistą, politykiem, teologiem, ani żadnym autorytetem. "Uważam, że to oszust, bo czytałem jego wiersze" powiedział Truman Capote - to mniej więcej ten poziom argumentacji. Zdania wyrwane z kontekstu, masa uproszczeń, przekłamań (choćby wmawianie, że papież w kazaniu w Nikaragui uciszał biednych robotników, a nie bojówkarzy zakłócających mszę świętą), własnych ocen i opinii, które się funduje jako prawdę - skoro Hans Kung coś powiedział, to tak po prostu jest i koniec. Wybiórcza interpretacja i dobór argumentów to oczywistość - tak jakby rzeczywiście w encyklice Centesimus Annus papież pisał tylko o pozytywnej wartości zysku, a nie o wspólnotach pracowniczych, czy też o tym, że praca nie jest tylko towarem na rynku. 
Smutne - agitka i to na tak niskim poziomie, że aż żal czytać. Nawet w punktach gdzie można by przyznać mu rację, trudno to zrobić ze względu jego agresywność i powierzchowność. Po Piątku spodziewałem się czegoś dużo ciekawszego i wydaje się, że problemem nie była tu tylko objętość tej książeczki. Zbyt wiele emocji, demagogii (nie mogło zabraknąć oskarżeń o pedofilię), a to wpływa na odbiór. Używany język i różne epitety pod adresem postaci, o której Piątek pisze też raczej nie sprawią, że praca ta będzie dla kogoś poważnym źródłem informacji. 
Dużo tu radosnych kwiatków i można by pisać o nich długo. Dominującym moim odczuciem (oprócz stwierdzenie, że autor ma jakiś uraz i dlatego tak zajadle i bez sensu atakuje) było to, że sam sobie przeczy i brnie w maliny. Raz walczy o "prawdziwe chrześcijaństwo" (czyli pokazując Kościoły protestanckie jako jedyne prawdziwe), o głęboką i prawdziwą wiarę, wartości, a w innym miejscu wyraża tęsknoty za totalnym liberalizmem w sprawach etycznych (Piątek twierdzi, że różni ludzie z pokolenia jego rodziców przy każdym spotkaniu zaraz się rozbierali i kochali, teraz tak - przez papieża oczywiście - nie można, czego on bardzo żałuje).        
Czy to Jan Paweł II winien jest powierzchowności nie tylko stosunku do papieża i jego nauk, ale i wiary Polaków? Równie dobrze można by powiedzieć, że Mickiewicz jest poetą do dupy, bo teraz mało kto go czyta i rozumie, a wszyscy muszą się nim zachwycać, stawiać mu pomniki, itd. Oskarżyć o wszystko i obrzucić g... niby można, ale człowiek mądry trzy razy zastanowi się czy nie ma lepszych metod, czy swoje oskarżenie dobrze wycelował i czy nim przypadkiem kogoś nie krzywdzi. Nie czytałem innych analiz krytycznych pontyfikatu papieża (Piątek przecież nie jest pierwszy, więc dziwnie twierdzić jakoby tego nie wolno było robić), może kiedyś sięgnę, ale ta pozycja to duże rozczarowanie. Z dobrego pisarza ulał się nie tylko jad, ale i wylazło jakieś straszne prostactwo. Dla mnie to dowód na to jak można zrazić do siebie głupio zrobioną krytyką.

PS zdjęcie autora za wikipedią

5 komentarzy:

  1. Nawet nie wiem czy się śmiać (z politowaniem) czy płakać (nad ludzką głupotą) ... Po tej recenzji z pewnością zapamiętam nazwisko tego pana...

    OdpowiedzUsuń
  2. Najwyraźniej nie miał gdzie tego jadu wylać - szkoda,że takie książki się wydaje. Ale dzisiaj taki czas , im więcej opluwania katolików tym lepiej .

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie śmieszą takie pyskówki, żal ludzi, którzy totalnie nie rozumiejąc wiary katolickiej wrzeszczą, że ciemnogród i zacofanie. I że świat się zmienia. Z takimi próbami burzenia autorytetów w ogóle nie ma co dyskutować, bo jeśli ktoś nie rozumie istoty, to co mu po argumentach, których nie jest w stanie pojąć z tego samego powodu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tym większe było moje zdziwienie, bo autor przecież nie odrzuca wiary i Boga, podkreśla, że jest członkiem wspólnoty chrześcijańskiej. A tu takie zdziwienie - on jest jak malec, któremu trzeba tłumaczyć, że kościół to nie to samo co Kościół, a na nauczyciela trudno zwalać wszystkie występki uczniów albo innych nauczycieli

      Usuń
  4. Ten człowiek to naprawdę pseudo filozof , podtrzymujący się w karierze przez media. Chociaż musze przyznać że zapamiętam tego Pana jeżeli o to chodziło ale negatywnie .

    OdpowiedzUsuń