wtorek, 22 maja 2012

Sekrety i kłamstwa, czyli jak w zwierciadle

    Zanim ogarnę jakieś pomysły a propos wyzwania z Bolesławem Prusem, jeszcze jedna notatka filmowa. Kolejne dzieło Mike'a Leigh - mistrza w opowiadaniu o zwykłych ludziach i ich problemach. Dla jednych nie tylko kino społeczne, ale przyglądanie się relacjom przez lupę i niesamowita dawka prawdziwych emocji. Nie są to obrazy łatwe do oglądania, ale przy odrobinie wysiłku i uwagi ileż można smaczków z nich wyciągnąć. Wydawało by się nic nadzwyczajnego - zwyczajne życie, codzienne mijanie się, jakieś tarcia, obojętność, niepokoje, brak szczęścia, jakieś radości, pustka, pragnienie zmiany, brak nadziei. Powolne, bez specjalnych punktów zwrotnych rozwijanie akcji. Ludzie i emocje - to jest tu najważniejsze. I może dlatego te filmy mogą zachwycać - bo są o życiu i czujemy, że są prawdziwe. Nawet wśród aktorów nie znajdziemy żadnych gwiazdek (reżyser zresztą często korzysta z tych samych twarzy), by nie odciągały naszej uwagi.
    Oglądamy kilka równoległych wątków.
    Widzimy czarnoskórą Hortense, która po śmierci swej przybranej matki, postanowiła odnaleźć swą prawdziwą rodzicielkę, która kiedyś oddała ją od adopcji. Młoda kobieta ma niezłą pracę, świetnie radzi sobie zawodowo, choć prywatnie jest dość samotna.

    Poznajemy Cynthię, która mieszka w dość kiepskich warunkach z córką wkraczającą w dorosłe życie. Obie pracują fizycznie, we wzajemnych relacjach między nimi jest dużo rozgoryczenia, złości. Roxanne choć nienawidzi w matce jej niezaradności, braku obycia, sama też odrzuca szansę dla siebie na wyrwanie się z tego domu, na jakąś zmianę. Obserwując ją obawiamy się, że szybko pójdzie w ślady matki - niezadbana, młoda matka z niechcianym dzieckiem, której jedyną rozrywką jest telewizja, papierosy i alkohol.
    Możemy również przyglądać się życiu młodszego brata Cynthii - Maurice'a. Ten choć mieszka w tym samym mieście ma słabe kontakty z siostrą - wiele ich niestety dzieli. Jakaś zazdrość, wzajemne pretensje, ocenianie, czy chęć wpływania na kształt życia, gdy się pojawiają, mimo miłości bardzo oddalają od siebie. Maurice żyje ze swoją żoną w dość dobrych warunkach, ale żyją tylko dla siebie - nie mogą mieć dzieci, więc ich życie jak sami odczuwają jest puste. Nie zapełnią go przecież meblując dom i pracując na kolejne dobra materialne.
    W tym trójkącie będzie rozgrywać się cała akcja. Spotkania, rozmowy, udawanie i pragnienie by nie musieć udawać. Sekrety i kłamstwa. I nie chodzi tu jedynie o fakt z przeszłości Cynthii - oddanie dziecka do adopcji, o którym nigdy nie wspomniała drugiej córce. I nie chodzi o jej szok, że dziecko jest czarnoskóre, o czym sama nie wiedziała. Tu każdy z nich coś w sobie tłamsi, coś ukrywa. Czy spotkania, rozmawianie i otworzenie się na siebie pozwoli im na zbudowanie czegoś nowego? Czy odnajdą szczęście?
    Jest w tym filmie jeszcze jeden ciekawy motyw - Maurice jest fotografem i często wykonuje portrety. To zakładanie masek, sztuczny uśmiech, udawanie szczęśliwego choć na chwilę jest dla nas świetnym odniesieniem do tego jak wygląda życie naszych bohaterów.
    Mimo, że może sama historia brzmi troszkę jak telenowela brazylijska, naprawdę nie ma tu takiej sztuczności. I mimo tego, że losy naszych bohaterów są niezbyt wesołe, wszystko jest realistyczne i dość przygnębiające, to całość nie dołuje. Raczej wzrusza i daje nadzieję na zmianę. Film bardzo prawdziwy, pełen emocji i empatii wobec tych postaci, o których opowiada...
    Warto!
     
     













    3 komentarze:

    1. hmmm nie widziałam tego filmu, a widzę, że to coś dla mnie
      choć mój mąż już raczej ze mną nie obejrzy ;] nie jest klimaty
      pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
    2. polecam gorąco, choć rzeczywiście nie każdemu podejdą takie klimaty

      OdpowiedzUsuń
    3. a to coś dla mnie gdyż ja właśnie lubię takie przegadane filmy bez akcji.))))

      OdpowiedzUsuń