Notka nr 500. Rany julek tak dużo? Ano trochę się uzbierało tego. Świętować nie mam zamiaru, rezygnować, mimo, że od jakiegoś czasu pojawiają mi się takie myśli też chyba nie będę. Patrząc wstecz człowiek czasem się sam do siebie śmieje z tego jak coś napisał, ale innym razem to po prostu radość, że tyle wrażeń i emocji nie uciekło, że udało się je uchwycić. Kto wie może za 10 lat będę do niektórych rzeczy wracał, by na nowo im się przyjrzeć? To by było interesujące. Na pewno nie wszystkie notki uważam za równie ważne i ciekawe, ale też trudno przy takim założeniu - jedna notka dziennie, by odkrywać same dzieła genialne. Ale nie żałuję - czasem warto napisać choć parę zdań bo okazuje się, że np. o filmie w języku polskim nie ma kompletnie nic w sieci. A innym razem to wartość raczej sentymentalna, osobiste wrażenia, bo o czymś jest tyle, że trudno oczekiwać, że kogoś zainteresują akurat moje wynurzenia. Tyle wspominek. Może powrócę do nich za czas jakiś, może przy okazji porządkowania i jakichś zmian na blogu...
A dziś kilka zdań o wypadzie na kabaret.
Hrabi lubię od lat (lubiłem też POTEM i jakoś tak przeszło idąc w ślad za częścią tamtej formacji, choć to już trochę inny typ humoru) , choć na żywo widziałem ich teraz dopiero w drugim programie. I pewnie długo można by wymieniać za co: spontaniczność, umiejętność improwizacji, świetny kontakt z widownią i wciąganie jej w zabawę, unikanie żartów prostackich, polityki, banalnych skojarzeń i puent, za to, że widać, że świetnie sami się bawią i dobrze im ze sobą na scenie, tworzą zgrany zespół, za piosenki (i to jak wykonywane!)... Najczęściej kojarzona z tej ekipy jest Joanna Kołaczkowska (kobiet w kabaretach niewiele, więc każda to skarb, ale ta wyjątkowy), ale przecież gdyby była na scenie sama już nie byłoby tak zabawnie. Dariusz Kamys (Kamol), Tomasz Majer, Łukasz Pietsch przecież nie są jedynie dla niej tłem, ale tworzą ten spektakl wkładając każdy z nich tam coś swojego i niepowtarzalnego. Za każdym razem gdy ich widzę mam nie tylko wieczór śmiania się do rozpuku, ale to również wieczór ogromnej przyjemności, uśmiechu, refleksji, zabawy z nieoczekiwanych puent i skojarzeń. Oni nie potrzebują zbyt wiele scenografii, (choć tym razem przebieranek trochę jest), bo dla dobrego aktora liczy się to co może zrobić z tekstem, sytuacją. Nawet twarzą nie muszą pracować zbyt intensywnie :)
Najnowszy program trochę właśnie temu jet poświęcony - z czego się śmiejemy, co trzeba zrobić by ten śmiech był szczery, w jaki sposób go wywołać itd. Mamy więc żarty z samych siebie, no bo któż z nas nie robił z siebie wariata przy dziecku, możemy przyglądać się jak to robią inne kabarety (miny, przebieranie się za księdza, homoseksualistę, pijaka itd.), żarty ze stereotypów czy tabu (dwóch całujących się facetów?), są sprawy małżeńskie, uczuciowe. Trudno przytaczać konkretne scenki, czy teksty piosenek - to trzeba zobaczyć po prostu samemu. Może program jak dla mnie ciut słabszy (jeżeli chodzi o poziom bólu przepony) od tego co widziałem w ich wykonaniu kiedyś, ale wieczór kapitalny, czyli nie mniej przyjemny, bez zażenowania i ze sporą przyjemnością. Długo wymuszaliśmy jeszcze kolejne bisy i skecze z poprzednich programów. A tak o najnowszym programie we wstępie piszą oni sami:
A dziś kilka zdań o wypadzie na kabaret.
Hrabi lubię od lat (lubiłem też POTEM i jakoś tak przeszło idąc w ślad za częścią tamtej formacji, choć to już trochę inny typ humoru) , choć na żywo widziałem ich teraz dopiero w drugim programie. I pewnie długo można by wymieniać za co: spontaniczność, umiejętność improwizacji, świetny kontakt z widownią i wciąganie jej w zabawę, unikanie żartów prostackich, polityki, banalnych skojarzeń i puent, za to, że widać, że świetnie sami się bawią i dobrze im ze sobą na scenie, tworzą zgrany zespół, za piosenki (i to jak wykonywane!)... Najczęściej kojarzona z tej ekipy jest Joanna Kołaczkowska (kobiet w kabaretach niewiele, więc każda to skarb, ale ta wyjątkowy), ale przecież gdyby była na scenie sama już nie byłoby tak zabawnie. Dariusz Kamys (Kamol), Tomasz Majer, Łukasz Pietsch przecież nie są jedynie dla niej tłem, ale tworzą ten spektakl wkładając każdy z nich tam coś swojego i niepowtarzalnego. Za każdym razem gdy ich widzę mam nie tylko wieczór śmiania się do rozpuku, ale to również wieczór ogromnej przyjemności, uśmiechu, refleksji, zabawy z nieoczekiwanych puent i skojarzeń. Oni nie potrzebują zbyt wiele scenografii, (choć tym razem przebieranek trochę jest), bo dla dobrego aktora liczy się to co może zrobić z tekstem, sytuacją. Nawet twarzą nie muszą pracować zbyt intensywnie :)
Najnowszy program trochę właśnie temu jet poświęcony - z czego się śmiejemy, co trzeba zrobić by ten śmiech był szczery, w jaki sposób go wywołać itd. Mamy więc żarty z samych siebie, no bo któż z nas nie robił z siebie wariata przy dziecku, możemy przyglądać się jak to robią inne kabarety (miny, przebieranie się za księdza, homoseksualistę, pijaka itd.), żarty ze stereotypów czy tabu (dwóch całujących się facetów?), są sprawy małżeńskie, uczuciowe. Trudno przytaczać konkretne scenki, czy teksty piosenek - to trzeba zobaczyć po prostu samemu. Może program jak dla mnie ciut słabszy (jeżeli chodzi o poziom bólu przepony) od tego co widziałem w ich wykonaniu kiedyś, ale wieczór kapitalny, czyli nie mniej przyjemny, bez zażenowania i ze sporą przyjemnością. Długo wymuszaliśmy jeszcze kolejne bisy i skecze z poprzednich programów. A tak o najnowszym programie we wstępie piszą oni sami:
Czy śmiejąc się znajdujemy czas na przemyślenie tego z czego się śmiejemy? Czy byliśmy kiedyś w sytuacji, w której przed nami stał osobnik opowiadający żart, a my patrzyliśmy na niego w lęku, że żart nas nie rozbawi i co w takiej sytuacji zrobić? Czy to, co śmieszy nas w życiu prywatnym, jest śmieszne również na scenie? A może śmieszy, ale zupełnie odwrotnie? Czy widząc po raz setny ten sam skecz, można nadal się śmiać? Czy śmieszą nas miny, tekst czy świadome aktorstwo?Niektóre z tych pytań zadajemy sobie w naszym najnowszym programie. Zastanawiające jest bowiem co śmieszy widza i dlaczego. I czy sam śmiech wystarczy by artystów szanować. Czy gdy wyjedziemy ze spektaklu ubawieni, czy jednocześnie przy tym rozsmakowani i zadowoleni. Czy uczucie to zostanie w nas na dłużej. I dlaczego?
A na dobranoc jeszcze wierszyk A. Andrusa
Wiersz o tym, co się dzieje z tymi, którzy nie lubią kabaretu HRABI
Chłop z okolic Babic
Nie lubił kabaretu "Hrabi"
Wywróżyła mu cyganicha,
Że mu cały drób wyzdycha,
Że mu zboże nie obrodzi,
Że mu koń przestanie chodzić,
Że rozboli go kolano,
Że zabraknie mu tlenu,
Że córka mu wyjdzie za mąż
Za działacza PZPN-u,
A na koniec Minister Schetyna
Aresztuje mu syna.
Zgubisz ostatni grzebień
I ząb Cię rozboli
Ktoś naśle na Ciebie
Najwyższą Izbę Kontroli
Rozdziobią Cię kruki i wrony,
Pochłoną chmury czarne
I będziesz karmiony
Rozsypanym ziarnem,
Będziesz uciekał w polu,
Ale tak strasznie pomału,
Będzie Cię gonił Małpolud
I będzie krzyczał: "Pocałuj!"
Dwie kobiety, chude obie
Mówiły, że "Hrabi" jest takie sobie,
Podczas operacji plastycznej,
Bo obie chciały być śliczne,
Japoński chirurg Tesuro Akiko,
Zamiast botoxu wstrzyknął im silikon.
No i teraz oj da dana.
Śmieją się z nich chłopy,
Bo jednej wstrzyknął w kolano,
A drugiej wstrzyknął w stopy.
Dwa mężczyźni obaj grubi,
Żaden "Hrabi" nie polubił,
Jednego pokarało,
Wyrosły mu żółte kły,
Drugiemu CBA zabrało
Automaty do gry
500 notka, pięknie :) widać zaangażowanie w prowadzenie własnego bloga :)
OdpowiedzUsuńa wiersz? :)) całkiem całkiem xD
Lubię HRABI, choć wolałam POTEM, ale ten wiersz Andrusa powala ze śmiechu. Ma bardzo dobre wyczucie frazy i takie poczucie humoru, jak lubię. Gratuluję 500 notek! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńprawda, że wierszyk ładny? :) dzięki za gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratuluję okrągłej notki. ;)
OdpowiedzUsuńPotemów uwielbiałam, na ich ostatnim występie byłam w ciąży, a moja córka chyba wtedy przejęła pociąg do kabaretów. :D Hrabi nie widziałam na żywo, ale mam nadzieję, że kiedyś przyjadą do mojego miasta i zobaczę. A od Andrusa mam autograf. :)))
Uwielbiam "Hrabi", a za Kołaczkowską przepadam po prostu! Rzadko zdarza mi się szczerzyć zęby do telewizora, przy nich jest to możliwe. No dobra; płaczemy ze śmiechu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
o kabarecie się nie wypowiem, bo szczerze nie cierpię tej formy rozrywki, pozostaje mi jedynie serdecznie pogratulować 500 notki, ja też zastanawiam się jakim cudem znajdujesz czas by pisać tak dużo i tak często [mając dzieci...]. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńsamo napisanie to kwestia 10-15 minut, więc nie problem, trudniej znaleźć czas na to by być na bieżąco z tym co bym chciał oglądać, czytać :)
UsuńBardzo lubię kabaret tak ogólnie rzecz biorąc .Niestety dzisiejsze żadną miara nie przystają do tych z przed transformacji.Widziałam kabaret Hrabi ale tylko w telewizji i z pewnością jest jednym z lepszych , inteligentniejszych kabaretów.
OdpowiedzUsuńJa do dzisiaj pamiętam jak wystąpił w Nowym Sączu Jan Pietrzak ponad 20 lat temu. Takiego kabaretu już dzisiaj nie będzie nam dane oglądnąć a Jana Pietrzaka ponieważ popiera opozycję nie pokazuje się w ogóle mimo,że jego teksty satyryczne są nadal świetne . Władza boi się niestety prawdziwej satyry więc w telewizji i w radiu karmi się nas żenującymi występami kabaretów, z występów których uważam wstyd się śmiać.
Mam nadzieje na kolejne 500, które z przyjemnością będę śledzić.
Usuńdzięki bardzo!
Usuńsuper
OdpowiedzUsuńMyślę, że obecnie wśród kabaretów znana jest taka postać, jak Ewa Błachnio. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat, to myślę, że możecie zerknąć na stronę https://lalapalmala.pl/ewa-blachnio-kim-jest-wiek-rodzina-dzieci-i-krotki-zyciorys/ i tam poznać wszystkie szczegóły.
OdpowiedzUsuń