piątek, 4 maja 2012

Erratum, czyli może nie jest za późno

Długo polowałem na ten film, ale wreszcie się udało go obejrzeć i w pełni popieram różne okrzyki zachwytu dla debiutu kinowego Marka Lechkiego. I gdyby nie to, że lubię gadać (oczywiście głównie do siebie albo w cztery oczy, a nie w sytuacjach "towarzyskich") to pewnie zostawiłbym tylko z trzema słowami. Proste. Subtelne. Poruszające.
Gdyby ten film odczytywać jedynie na poziomie wydarzeń, jakiejś akcji, prawdopodobieństwa wydarzeń czy postaci, byłby mało intersujący. Ale to co sprawia, że jest on wyjątkowy to sposób opowiadania o uczuciach, emocjach, wyborach, trudnych relacjach. Zamyślenie, chęć naprawienia błędów, bezradność, żal, cała gama odczuć na wyciągnięcie ręki pokazane tak, że czujemy to prawie namacalnie, dotykamy twarzy bohaterów... Bez nachalności, rozdzierania szat, ale tak prawdziwie jak tylko można. Kawał świetnego kina. Kameralnie. Poetycko. Ileż można tu odnaleźć pytań i prób odpowiedzi dla siebie...
Do tego kolejna (po Skazanym...) świetna rola Tomasza Kota i nie mniej poruszająca rola jego ojca granego przez Ryszarda Kotysa. Nasz bohater - Michał, ma wydawałoby się poukładane i troszkę nijakie życie. Uciekł ze swego rodzinnego Szczecina wiele lat temu, goniąc za swoimi marzeniami, z których niewiele zostało. Ale ma rodzinę, dla której stara się jak może, choć praca w biurze rachunkowym jest dla niego męką. Przypadek - szef prosi o odebranie z portu jego auta, które przypłynęło zza oceanu - pchnie go z powrotem w rodzinne strony. Spotkanie z kumplem, z którym kiedyś zakładał kapelę, wizyta o ojca, z którym nie miał od lat żadnego kontaktu - najchętniej by tego wszystkiego uniknął. Jak najszybciej wyjechać, uciec od tego co budzi wspomnienia, może nawet wyrzuty sumienia. Niestety w drodze powrotnej potrąca śmiertelnie człowieka - bezdomnego, który pijany wszedł na jezdnię. Michał musi zostać w mieście dłużej. Choć jak stwierdza w rozmowie z żoną, wypadek "niewiele" go poruszył, rozpoczyna poszukiwanie śladów tożsamości ofiary, jego bliskich. Ten czas będzie dla niego też odkrywaniem własnych wspomnień, powrotem do przeszłości i okazją do przewartościowania na nowo swojego życia i wczęsniejszych wyborów.
To nie tylko sentymentalna podróż do krainy młodości, ale raczej próba spojrzenia wstecz - co sie z nami stało, jakimi ludźmi chcieliśmy być, a jakimi się staliśmy. W którym momencie zrobiliśmy jakiś błąd i czy uda się go jeszcze naprawić. Niespiesznie prowadzona akcja nie nuży, a pozwala jeszcze bardziej zatopić się w nastrój tej opowieści - to również dzięki klimatycznym zdjęciom i muzyce. Brak wyjaśnienia wszystkich szczegółów, powodów dla których coś sie wydarzyło też nie stanowi przeszkody w odbiorze, raczej pozwala na rozwinięcie własnych interpretacji...
Warto będzie śledzić kolejne filmy tego reżysera - obyśmy nie musieli na nie długo czekać. Bo Erratum to rzadki w polskim kinie dowód na to, że można w sposób oryginalny opowiedzieć coś ważnego, niekoniecznie sięgając po dramatyczne i wielkie słowa czy obrazy.
  

5 komentarzy:

  1. hmmm... widzę, że interesująco się ten film zapowiada, będę musiała mu się bliżej przyjrzeć
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam podobne odczucia po seansie w kinie, wyszłam zachwycona, dlatego trochę zdziwiły mnie te po premierowe marudzenia krytyków

    teraz po czasie mam tylko jedną myśl, czemu ten diabelnie utalentowany Kot [patrz Erratum] rozmienia się na drobne w komedyjkach obrażających inteligencję widza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak to mówią na chleb trzeba zarobić... Ale szkoda prawda? Kto zasługuje by dac mu szansę bo grać potrafi!
      Ale takie czasy. Już nawet Janda aby uratować teatr sprzedała się do reklamy.

      Usuń
  3. Chciałam odnieść się do tego filmu w komentarzu do "Lęku wysokości" (bo tak mi się łączą jakoś te dwa filmy), ale widzę, że oglądnięte i opisane :).
    Do mnie "Erratum" przemówił znacznie bardziej niż "Lęk..". Niepodrabialny klimat, świetne zdjęcia. Końcowa scena z pukaniem w drzwi rzuciła mnie na kolana. No i Kot i Kotys - co za duet. Świetny film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, że jest w nim jakaś magia. Ale chyba jednak Lęk - może ze względu na temat, jest mi bliższy. Sprowadza na ziemię, do konkretów...

      Usuń