piątek, 11 maja 2012

Igrzyska śmierci - Suzanne Collins, czyli oczami młodego czytelnika

Znowu pewnego rodzaju zajawka, bo sam książki jeszcze nie skończyłem. Ale ponieważ to lektura, którą będą się głównie ekscytować (podobnie jak filmem) nastolatki troszkę starsi czytelnicy, wiec poprosiłem najpierw o przeczytanie i recenzję kogoś bardziej obiektywnego niż ja w ocenie takich rzeczy :) Poniżej znajdziecie recenzję Kuby, a potem kilka słów ode mnie.
Dziś na Targi więc czasu na pisanie nie ma, spadam, pa!

Po niezwykle bogato prowadzonej akcji promocyjnej filmu "Igrzyska Śmierci", nie oczekiwałem po powieści o tym samym tytule niczego specjalnego.
Mój sceptycyzm wziął się zapewne z niezadowolenia większością tak hucznie reklamowanych produkcji. Dlatego, w pewnym momencie, gdy oderwałem wzrok od ostatniej strony książki i spojrzałem na zegarek wskazujący 4 nad ranem, na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Książka wciąga, nie daje od siebie odejść. Książka ta, silnie uzależnia. Zanim jednak przejdę do moich osobistych odczuć związanych z pierwszą częścią trylogii autorstwa Suzanne Collins, chciałbym powiedzieć odrobinę o fabule. Akcja dzieje się w przyszłości. Na ruinach Ameryki Północnej, powstało państwo Panem. Kapitol, będący centrum Państwa otoczony jest przez 13 dystryktów. Tak naprawdę, jest ich 12. Ostatni z nich bowiem, 74l lata temu został zniszczony podczas buntu. Każdy dystrykt jest odpowiedzialny za jedną gałąź przemysłu. I tak np, czwórka zajmuje sie rybołówstwem, jedenastka rolnictwem, a dwunastka wydobywa węgiel.
Czym jednak są tytułowe Igrzyska Śmierci? (Właściwie to nie Śmierci, bowiem oryginalny tytuł brzmi "The Hunger Games" co w wolnym tłumaczeniu oznacza Głodowe Igrzyska. Ciekawostką jest, że na kartach powieści używana jest już poprawna nazwa).
Ku pamięci buntowników w 13 dystrykcie, co rok każdy  pozostały dystrykt musi darować dwóch reprezentantów tzw. trybutów w wieku 12-18 lat, kobietę i mężczyznę by walczyli na śmierć i życie w upiornym, transmitowanym na żywo w całym Panem widowisku. Bohaterką powieści jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, samodzielnie utrzymująca rodzinę w której skład wchodzą matka i siostra. Katniss, jak łatwo się domyślić zostaje jednym z trybutów.
Teraz co nie co, o samym stylu pisania. Nie jestem fanem książek w narracji pierwszo-osobowej. Właściwie to nawet za nimi nie przepadam.Początkowo ciężko było mi czytać tę powieść, ale po jakimś czasie przyzwyczaiłem się do tego, co nie zmienia faktu, że moim zdaniem książka wiele by zyskała na trzecio-osobowej narracji. Drugim ze swoistych minusów jest lekka chaotyczność. Zdarzały się sytuację, w których miałem problem z odróżnieniem osoby która mówi, oraz w ogóle dialogu od myśli Katniss. Winę za to ponoszą zbyt rozwlekłe, nieprzerwane niczym monologi.
Można by się więc zastanawiać, czemu książka ta okazała się tak niesamowitym hitem? Moim zadaniem  zawdzięcza to przede wszystkim fenomenalnej wizji przyszłego świata. Sama idea igrzysk i zezwierzęcenia mieszkańców Kapitolu, opływających w luksusy podczas gdy ludzie z 12 dystryktów przymierają głodem. Przyszłość ukazana przez Panią Collins jest naprawdę złowieszcza.  Kult celebrytów, ukazany z nutą ironii czy wszechobecne upiększania operacyjne, często graniczące z obsesją niepokojąco przypomina teraźniejszość. Nie chcę tu pisać zbyt wiele o fabule, w końcu spoilery nigdy nie są mile widziane.
Czymś co sprawiło, że książka wywołuje u mnie po dziś dzień, mieszane uczucia jest zakończenie. Z jednej strony, nie wiem jak inaczej można by rozwinąć niektóre wątki, aczkolwiek wszystko to wzbudziło u mnie lekkie zmieszanie, niedosyt i niezadowolenie.
Mimo moich nie do końca pozytywnych odczuć, już następnego dnia w moich dłoniach znajdowały się kolejne dwie, już nie tak dobre choć mimo wszystko trzymające poziom części. Teraz ze zniecierpliwieniem czekam na czas by odwiedzić kino w którym poznam historie Katniss namalowaną przez Gary'ego Rossa.

Trudno mi określić, co tak naprawdę sądzę o tej powieści. Myślę, że moje odczucie można określić jednym słowem. Intrygująca.
Kuba

Co mam napisać więcej ponad to co wyżej zanotował Kuba? Mogę pisać jedynie o odczuciach, bo chyba nie jestem idealnym odbiorcą tego typu projektów. Nawet Harry Potter nie był dla mnie niczym wyjątkowym , choć potrafię docenić to iż dzięki szumowi wokół tego cyklu sporo dzieciaków zaczęło sięgać po książki mimo ich odstraszającej grubości. Dlatego chyba dobrze się stało, że głos główny zabrał tym razem ktoś młodszy. Bo w tej pozycji (przecież również rozbudowanej do kilku tomów) podobnie jak i tam liczy się przede wszystkim pomysł na tło, trochę akcji i nastoletni bohater/ka, z którymi można się utożsamiać. Poza tym - dla mnie to przygodówka jakich wiele, bo nawet kreacja świata w jakim się to wszystko dzieje jest na dość powierzchownym poziomie. Pomysł zatem jest. Zarówno na świat, podziały lepszych i gorszych, samą idea igrzysk, które świetnie wpisują się w kierunek w jakim zmierzają nasze media - to wszystko sprawia, że książka nie nudzi. Ale przyznam, że też nie powala - może zbyt wiele było tu emocjonalności i uwagi skupionej na jednej bohaterce, brakowało mi trochę rozbudowy innych postaci, jakiegoś tła. Tu dla przykładu można by podrzucić dużo ciekawszego w tej warstwie Erragona.
Ale źle na pewno nie jest. Porównania do serii HP nasuwają się dość szybko - nastolatek, który zbyt wcześnie musi stać się dorosły, podejmować ważne decyzje, choć nie do końca to potrafi, wrzucenie go w trudne warunki i postawienie wyzwań z jakimi mieliby trudność i dorośli, trzymanie w napięciu mimo świadomości, że przecież musi się dobrze skończyć. Taaak. To jest to co chwyta za serce i sprawia, że do książki czytelnicy lgną jak do miodu. Dziewczyna jest dzielna, najpierw walczy o rodzinę, potem o życie i pragnienie powrotu do bliskich. Dla pokolenie, które nie walczy raczej o nic, wszystko ma podsunięte pod nos, rzeczywiście historia fascynująca - to wzór, to wzruszenia, wartości, walka, ból i zwycięstwo. Moje pokolenie miało swoich bohaterów, nowe pokolenia muszą mieć własnych. Szkoda tylko, że napisane to niby sprawnie, ale jednak bez tej iskry, która sprawia, że całkiem się przenosisz w tamten świat. No i kompletnie jest to oderwane od rzeczywistości (choć w tej futurystycznej wizji  sporo osób podkreśla, że widzi nasz świat) - czemu młodych ludzi nie pasjonuje już los prawdziwych bohaterów z przeszłości? Albo przynajmniej zmyślonych, ale umieszczonych w konkretnej rzeczywistości, tak byśmy mogli się czego przy okazji uczyć? To już pewnie temat na inną dyskusję.
No i wątek miłosny pojawia się wcześniej niż w HP. Ale to pewnie kwestia dwóch rzeczy: dziewczyny dojrzewają wcześniej, więc autorka o tym pamięta, a dwa, że teraz niestety wszystko musi dziać się dla nastolatków wcześniej (niedługo będą chcieli prawa do wszystkiego już w wieku lat 11)... Wybaczcie moje dywagacje. Miało być o książce, a zrobiło się trochę obok.
Co mam rzec? Podobało się. Pewnie sięgnę też w wolnej chwili po kolejne tomy, ale muszę też przyznać, że jak dla mnie hałas wokół tej pozycji jest przesadzony. Równie wciągających jest na rynku sporo i wciąż pojawiają się nowe. Reszta to kwestia odpowiedniej reklamy. 

5 komentarzy:

  1. sama jeszcze nie czytałam tej trylogii, aczkolwiek naczytałam się już TYLU recenzji, że prędzej czy później sięgnę i ja po te książki, żeby zobaczyć, co też ludzi tak kręci w tej historii
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. UWIELBIAM, KOCHAM i co tam jeszcze można :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za wskazówkę- szukałam czegoś do czytania dla syna:) pewnie się wciągnie

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnio kupiłam tę książkę koleżance na urodziny, sama tez planuję ja przeczytac

    OdpowiedzUsuń
  5. Po książkę nie sięgnę.
    Wszyscy zachwycają się całą serią, mi jednak zupełnie nie przypadła ona do gustu.
    Film kompletnie mnie rozczarował. Lubię fantastykę, ale ta pozycja po prostu do mnie nie przemówiła. Być może powieść jest lepsza od swojej ekranizacji, ale o tym się już raczej nie przekonam. Nienawidzę czytać książki po obejrzeniu filmu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń