Skoro już w samym
tytule znalazło się to "czyli", które u mnie stanowi część wszystkich
(ponad 2500) wpisów, to niech tytuł notki pozostanie taki, jak to
wymyślił autor.
Napady na banki chyba nieodłącznie kojarzą nam się z
kulturą amerykańską, rozpropagowaną jeszcze przez filmy, najpierw
westerny, a potem różnego rodzaju kryminały. Setki, a może nawet tysiące
prób napadów dokonywanych co roku, też stawiają ten kraj na podium
jeżeli chodzi o to zagadnienie.
Marek Wałkuski, dziennikarz,
który od lat swoje radiowe pogawędki ubarwiał anegdotami dotyczącymi
najbardziej kuriozalnych napadów, postanowił opowiedzieć trochę szerzej o
tym jak to z tymi napadami rzeczywiście było i jest. Dodajmy, czyni to w
sposób bardzo przekrojowy, rozpoczynając od historii (to znamy np. z
westernów), przez zmieniający się stosunek społeczeństwa do zjawiska,
analizując przyczyny, opisując różne pomysły organizacyjne i dochodząc
do współczesności gdzie pokazuje też jaka być może będzie przyszłość
tego "zawodu". Skoro gdzieś gromadzone są pieniądze, natychmiast pojawia
się pokusa, żeby trochę z nich uszczknąć. Motywacje mogą być bardzo
różne - od politycznych, przez ekonomiczne (bieda, długi), czy zwykłą
chciwość, ale przez długi czas w Stanach wcale nie traktowano tego jakoś
bardzo krytycznie - nawet jeżeli w banku były nasze pieniądze, to
przecież bank jest ubezpieczony i to "oni" są okradani, a nie my. Ten
aspekt socjologiczny, stosunek ludzi do sprawców napadów uważam za nawet
bardziej interesujący niż sama kradzież pieniędzy.
Konflikt: bogaci i
pazerni kapitaliści kontra zwykły, często biedny człowiek, zaostrzał
się w czasach kryzysów gospodarczych, rośnie wtedy determinacja i
nadzieja, że może akurat mnie nie złapią. Tyle filmów, tyle popełnianych
błędów, niby wszystko już było, ale wciąż pojawiają się nowe pomysły na
to jak przechytrzyć system lub po prostu zaskoczyć bezczelnością.
Książka
wypełniona jest przykładami autentycznych zdarzeń, czyta się to więc
fajnie, nie jest suchym podawaniem faktów i szczegółów. Sporą część
stanowią historię najsłynniejszych sprawców napadów, a to co jest
naprawdę fascynujące to fakt iż część z nich ma status prawie równy
gwiazdom popkultury. Jakoś mam wrażenie w żadnym z innych krajów nie
jest to tak mocno wyraźne - muzea, kultywowanie pamięć o ludziach,
którzy przecież byli przestępcami, handel pamiątkami po nich. W
przypadku wydarzeń z przeszłości, gdzie często w grę wchodziły również
sympatie polityczne może nie jest to tak dziwne (przecież i Piłsudski
napadał na pociągi z pieniędzmi), ale gdy chodzi o tych, którzy robili
to jedynie dla pobudek finansowych, a przy napadach często sięgali po
przemoc, sprawa wydaje się dość dziwna. Jesse James, Butch Cassisy i Sundance Kid,
Bonnie Parker i Clyde Barrow czy John Dillinger. O ich ofiarach dziś nikt nie wspomina, a sprawcy mają żyć w pamięci i to często przy dość wybielonych biografiach...
Sejfy,
alarmy, zakładnicy, żądania ogromnych sum, broń i szybkie samochody -
tego tu na pewno nie zabraknie. Wałkuski niby opowiada o napadach, o
przygotowaniach, realizacji, metodach ucieczki (brakuje chyba tylko
sposobu wydawania kasy), ale przy okazji dostarcza też sporo informacji
dotyczących historii Stanów, np. wprowadzania ich waluty, wojny między
Południem i Północą, powstania FBI. Masę ciekawostek dotyczących
sposobów zapobiegania napadom, stosowanych zabezpieczeniach, czy
polityki państwa, która miała zmienić sposób kreowania wizerunku
przestępców przez media, sprawia, iż czyta się to naprawdę z
zainteresowaniem. A na okrasę zawsze dostajemy garść sytuacji
kuriozalnych, czyli najbardziej absurdalnych sytuacji związanych z
napadami, które od lat gromadzi autor. Od napadu ze szczotką do toalet
(fajna broń, nie?), przez odstrzelenie sobie kciuka, porażkę z powodu
ukradzionego auta, które miało służyć do ucieczki, czy napisanie prośby o
pieniądze na czeku z własnym nazwiskiem. Dużo więcej w książce! Jak
widać do napadów coraz częściej posuwają się kompletni amatorzy. A może
to stres tak działa na potencjalnych rabusiów, że nie potrafią
przewidzieć wszystkich detali?
Jeżeli
więc planujecie napad, to książka będzie mogła stać się dla Was
przewodnikiem do tego czego nie robić. A czy znajdziecie tu wskazówki i
inspiracje jak to zrobić? Cóż, tego nie zdradzę. Żeby potem ktoś nie
posądził mnie o współudział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz