niedziela, 9 października 2016

Dziedzictwo Orchana - Aline Ohanesian, czyli ile narodów ma swoje tragedie

Oglądając "Wołyń", myślałem również o tej książce i o historii jaką opowiada. Jak to jest mieszkać, wychowywać się w domu, który może wcale nie w tak odległym czasie, należał do zupełnie innej rodziny? Czy odkrycie czegoś takiego może zmienić nasze myślenie o sobie i historii swojego kraju? Czy da się zupełnie wymazać z historii miasta czy kraju ileś dziesiątek tysięcy ludzi i udawać, że wcale ich nie było? Czemu tak szybko zapominają nawet najbliżsi sąsiedzi i ich dzieci wychowywane są już bez pewnego fragmentu wspomnień, historii ich rodziców, czy dziadków?
 
Tak jak dla nas Wołyń, czy inne nieszczęścia spadające na nasz kraj, wymordowanie tylu Polaków w trakcie drugiej wojny światowej, tak dla Ormian wydarzenia z początku XX wieku są jakąś traumą, ale i pewnego rodzaju obowiązkiem. Trzeba bowiem z szacunku dla tych, którzy zginęli, przekazywać o nich pamięć, pielęgnować te ślady, które można ocalić. Zwłaszcza, gdy nikt inny, nie chce o nich już pamiętać, czy nawet słuchać tej historii. Zakłamywanie prawdy, wymazywanie szczegółów tych zbrodni, powtarzanie, że trzeba zapomnieć i wybaczyć, nawet jeżeli nikt nie chce przeprosić albo wymyśla pokrętne argumenty o współwinie, znieść chyba równie ciężko, jak i sam ból tego co się wydarzyło. 
Aline Ohanesian utkała ze wspomnień o przeszłości i prób jej odkrywania dziś, wstrząsającą i tragiczną historię, w której nie ma jednak jedynie samych oskarżeń. Na pierwszym planie stawia bowiem nie tylko młodziutką ormiańską dziewczynę, ale i zakochanego w niej nastoletniego Turka. Pokazując ile w ludziach było zazdrości, ile zła narobili politycy czy duchowni, wskazując na tego kto ma być lepszy, a kto gorszy, jednocześnie opowiada o miłości ponad tymi podziałami, o odruchach serca, które mogły ratować życie.
Tytuł wydany przez "Wydawnictwo kobiece", więc myśląc stereotypowo, powinienem omijać tytuł jako nie przeznaczony dla mnie (nawet ich hasło reklamowe mówi, że to paniom jest z książką do twarzy), ale naprawdę już nie raz przekonałem się, że nie warto kierować się takimi uprzedzeniami. W przypadku "Dziedzictwa Orchana" z ręką na sercu mogę powiedzieć: to dobra lektura. Napisana prostym językiem i czyta się dość szybko (wciąga!), ale nie odbieram jej jako kolejnej, niezbyt głębokiej, łzawej i schematycznej historyjki o tym jak to ciężki bywa los kobiet i o tym, że warto przejść przez różne nieszczęścia, bo potem jest się silniejszą i czeka nas w nagrodę wielka miłość. Ta historia może i zawiera momenty przełomowe, które można przewidzieć, jakiś schemat, którego się domyślamy, ale nie niszczy to jej wyjątkowości. Tym razem ewidentnie buduje tę wyjątkowość opowieść o masakrze Ormian, o tym jak najpierw aresztowano i zabito wszystkich mężczyzn, a potem wygnano kobiety i dzieci na tułaczkę w "nowe miejsce", do którego nigdy mieli nie dojść. W krótkim okresie czasu zginęło jak się szacuje nawet dwa miliony ludzi. Te wydarzenia, które tak mocno doświadczyły bohaterów, wpłynęły na całe ich późniejsze życie. Do końca będą nosili w sobie tęsknotę, ból, utraconą nadzieję, żal. Niektórzy nigdy się od tej przeszłości nigdy nie uwolnią, inni nauczą się żyć na nowo. Poruszenie tego tematu, pokazanie na tle tej tragedii losów konkretnych ludzi, sprawia, że naprawdę trudno odłożyć ten tytuł na bok ze stwierdzeniem: banalne.
Ileż trzeba mieć w sobie siły, by trwać mimo upokorzeń, mimo tego, że straciło się całą rodzinę, że nawet własne serce z bólu już pragnie tylko odpoczynku...
      
Tajemnice rodzinne, testament, który jest zaskoczeniem dla młodego Orchana, zaprowadzą go do odkrycia historii swojej rodziny, jakiej nigdy by się nie spodziewał. Gdy prawda do niego dotrze, zupełnie inaczej spojrzy (i my także), na to odwieczne podkreślanie dumy z przynależności do jednego narodu, do czystości krwi, skóry czy religii. 

4 komentarze:

  1. Bardzo trudny temat. Z jednej strony nie wolno - i nie warto- zapomniec, z drugiej nie mozna zyc tylko przeszloscia, jak to robi diaspora ormianska. Mnie sie ta ksiazka bardzo podobala. Daje duzo do myslenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko to niełatwe zaznaczyć granicę między pamięcią, a życie jedynie przeszłością. Moze łatwiej by było gdyby usłyszeli słowo przepraszam, gdyby nie ten ból, że nikt nie chce pamiętać o tym ludobójstwie. Co "coś" się tam wydarzyło, ale nie róbcie już tragedii...

      Usuń
  2. Na pewno pomogloby mea culpa ze strony Turcji, ale do tego raczej nie dojdzie w najblizszej przyszlosci. Ja mam wrazenie, ze coraz wiecej sie mówi o ludobójstwie Ormian, nie tylko w krajach, które jak Polska, oficjalnie je za takie uznaja. Duzo jest dobrej literatury, np. "Ksiega szeptów" Varujana Vosganiana. Polecam tez "Bekarta ze Stambulu" Elif Safak- swietnie obrazuje, co mlodzi Turcy i Ormanie mysla o ludobójstwie, winie i przebaczeniu. Mialam okazje poznac troche osób z diaspory ormianskiej i, z calym szacunkiem dla nich i ich bólu, musze stwierdzic, ze sa wychowywani w nienawisci. I bardzo mi ich zal z tego powodu, bo na nienawisci nie da sie niczego zbudowac. Mysle, ze Ohanesian tez o tym mówi w swojej powiesci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu masz rację. Na nienawiści trudno cokolwiek zbudować

      Usuń