czwartek, 13 października 2016
Dziewczyna z pociągu, czyli marzenie o idealnym życiu
Na początek mała wrzutka: w miejsce zakończonego konkursu pojawiła się notka o Co jest grane, Davis?
No a dziś pociągnijmy wątek tego co się obejrzało, a teraz jest dylemat czy czytać. Zwłaszcza, że opinie różne. I choć na pewno wolę tego typu thrillery od tych wszystkich dość schematycznych sensacyjek typu Inferno, czy kolejnych marvelowskich ekranizacji po cichu powiem Wam, że d... nie urywa. Jednak nie do przebicia pozostaje "Zaginiona dziewczyna".
Podobnie jak w "Wyspie tajemnic" tu też jest tajemnica, ale nie ma aż takiego zaskoczenia, gdy wreszcie dowiadujemy się co jest grane. Nawet powiedziałbym, że jest podobny element wspólny w obu historiach - niepewność co do pojawiających się wspomnień, zacieranie granic między prawdą, a własnymi fantazjami.
Natomiast brawa należą się na pewno dla Emily Blunt. W roli jakże mało hollywoodzkiej, zapijaczonej, zaniedbanej, ogarniętej obsesją na punkcie byłego męża kobiety jest po prostu wyśmienita. I choćby dla niej warto pójść do kina. Zresztą, ci którzy czytali książkę, pójdą z ciekawości, a jeżeli ktoś o niej jeszcze nie słyszał, może przyciągnie go do kina zapowiedź dobrego thrillera.
Warto jednak zastrzec, thrillera psychologicznego, bo niewiele tu akcji, straszenia, zagrożenia życia. Jest ciekawie, ale w dużej mierze, wszystko rozgrywa się wokół wątpliwości co do tego, czy to co widziała główna bohaterka, było prawdą i jak ją interpretować. Tyle razy przecież jeździła pociągiem przy domu byłego męża, podglądając jego życie z nową partnerką i ich dzieckiem. Podglądanie innych i marzenie o tym jak mogłaby być szczęśliwa, stało się jej obsesją. Gdy więc zaginęła kobieta, którą kojarzyła i widziała w niejednoznacznej sytuacji, postanawia się włączyć w śledztwo i jej poszukiwania. Dla otoczenia jest to dość dziwne, podejrzewają ją o romans z mężem zaginionej, ale Rachel wyraźnie odżywa, wreszcie jej życie nabiera jakiegoś sensu, ma cel, a nie ogranicza się jedynie do picia i rozpaczy po tym co straciła.
Trudno mi nazwać "Dziewczynę z pociągu" kryminałem, choć niektórzy używają określenie "kobiecy kryminał", bo bliżej mu raczej do dramatu psychologicznego, ale nie warto spierać się o szczegóły. Trochę brakuje tu napięcia, ale za to wątek wątek walki z własną paranoją, kompleksami i poczuciem winy, rozegrany został bardzo dobrze. Na pierwszym planie kobiety, one są tu najciekawsze, więc może rzeczywiście panie będą miały najwięcej frajdy z odkrywania prawdy wraz z bohaterką.
I nawet jeżeli z początku będziecie się czuli zagubieni, by z trzech wątków zbudować jedną, spójną historię, gwarantuję, że to się dokona.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niekoniecznie czytać ;) Akcję opowie film, a literacko książka jest przeciętna.
OdpowiedzUsuńdzięki, zatem chyba sobie daruję
UsuńJak dla mnie książka była średnia. A film obejrzę z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała i z pewnością porównam ją niebawem z filmem :-)
OdpowiedzUsuńwarto, choćby ze względu na rolę Emil Blunt!
Usuń