środa, 11 marca 2015

House of Cards - Michael Dobbs, czyli skrupuły są dla słabych

house of cards dobbsSerial znają już prawie wszyscy. Genialny. Trzymający w napięciu. Świetny aktorsko. Trzeci sezon jest wypatrywany w napięciu prawie takim samym jak kultowa Gra o tron. I chyba już mało kto pamięta, że serial amerykański oparty był na produkcji dużo wcześniejszej, brytyjskiej, a ta znowu była ekranizacją książki, której okładkę widzicie obok. Po ponad 20 latach dostajemy ją do rąk lekko tylko odświeżoną. I najbardziej zabawne jest to, że prawie nic nie straciła na aktualności. Politycy zmieniają samochody, komputery, zegarki i telefony, ale wszystkie mechanizmy w jakich funkcjonują pozostają takie same. 

Michael Dobbs pisząc ten thriller polityczny wyładowywał swoją frustrację po zakończonej pracy doradcy Margaret Thatcher i możemy tylko zgadywać ile w tej historii jego obserwacji i znajomości kulisów rządzenia, a ile fantazji. Przypomnijmy przynajmniej w zarysie o co chodzi: po wygranych wyborach jeden z polityków (Francis Urquhart) rozgoryczony, że nie otrzymał obiecanego stanowiska w rządzie, postanawia się zemścić na premierze (w wersji amerykańskiej chodzi oczywiście o prezydenta) i rozpoczyna fascynującą grę, w której stawka i ryzyko są bardzo wysokie. Media, szantaż, partyjne rozgrywki, manipulacje opinią publiczną, kontrolowane przecieki, pomówienia, obietnice, oszustwa - jeżeli zależy ci na władzy i masz cel, sięgniesz po wszystkie metody, nawet te przekraczające prawo. Zresztą, prawo jest dla maluczkich. A ci co je tworzą są ponad nie. Byle nie dać się ściągnąć za nogi w dół. Jak jesteś na fali wznoszącej to nie ma na ciebie mocnych. Trzeba tylko być wystarczająco silnym i bez sentymentów. Zasada jest tylko jedna - zdobyć i zachować władzę. A resztą zasad można sobie podcierać cztery litery, ewentualnie zachować je na pokaz, bo wyborcy bardzo lubią gładką gadkę. 

Linia fabuły zasadniczo jest podobna do tej znanej z serialu, choć od razu widać jak bardzo scenarzyści w Stanach rozwinęli różne wątki i postacie, ale znajomość filmu nie przeszkadza tak bardzo w lekturze. Przewidujemy koniec, ale tu ważne są te kolejne kroki, planowanie kolejnych działań. Z jeden strony obserwowanie z fascynacją okrucieństwa, bezwzględności z jakimi bohater realizuje swoją akcję, a z drugiej coraz większe ryzyko, zanurzanie się w dziwne sytuacje, z których potem trudno będzie wybrnąć (np. układ z potentatem medialnym). FU (chyba domyślacie się skąd te inicjały) ma o tyle łatwo, że jest tzw. rzecznikiem dyscypliny partyjnej, więc od lat tuszując różne mniejsze i większe sprawki, robiąc różne przysługi, ale i przywołując posłów do porządku, zebrał odpowiednią ilość "metod nacisku", by swoje ugrać. Ale pomyślcie sami - obserwując wydarzenia choćby z naszego podwórka - czyż to wszystko nie tylko wygląda prawdopodobnie albo nawet bardzo realnie? Tak właśnie robi się politykę. Kompetencje, intencje, obietnice wyborcze, dobro ludzi to naprawdę rzeczy drugorzędne wobec tego co najważniejsze: utrzymać się u steru, u żłobu, być blisko rozdawania różnorodnych korzyści i załatwiania interesów (prywatnych oczywiście).

Smutna to rzeczywistość. Zwłaszcza, że u Dobbsa nawet media nie dają żadnej nadziei na obnażanie prawdy. Widzimy jedynie to co zechcą nam pokazać, gorszymy się albo podniecamy tematami podrzuconymi po to by odwrócić uwagę od czegoś innego, a potem przy kolejnych wyborach znowu nie wyciągamy żadnych refleksji z naszego rozgoryczenia i dajemy się robić w balona po raz kolejny. 

Nie ma tu co prawda tego za co pokochaliśmy House of Cards, czyli m.in. monologów i komentarzy bohatera granego przez Kevina Spacey, ale to to naprawdę ciekawa powieść o żądzy władzy i o kulisach władzy. Mnogość postaci może trochę psuć przyjemność z lektury, niewiele tu też pogłębienia portretów psychologicznych, ale to i tak książka wciąż budząca emocje. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu ZNAK. I znów mam dylemat: oddać w dobre ręce w konkursie, czy zanieść na wymienialnię książek, którą organizuję co miesiąc u siebie w miasteczku...

1 komentarz:

  1. Jestem na 5. odcinku trzeciego sezonu. Nie odrywam się. Nadal. :-)

    OdpowiedzUsuń