Ostatnie dni maja i ostatnia okazja by wybrać (i wygrać) którąś z książek na moim blogu. Przypominam - tym razem klimaty czeskie. I dziś o jednej z pozycji, którą możecie zdobyć.
Wydawnictwo Afera od kilku lat wyszukuje ciekawe pozycje na tamtejszym rynku wydawniczym i prezentuje je Polakom. Wydają mało, ale to rzeczy niebanalne.
Ale nie spodziewajcie się po tym tytule jakiejś porywające komedii. Czesi rzeczywiście potrafią śmiać się z samych siebie, ale też potrafią przyglądać się w lustrze, wtedy gdy wcale im nie do śmiechu. Potrafią trafnie oddać różne przedziwne stany naszej duszy/umysłu i szczerze analizować nawet najbardziej pokręcone przypadki swojego życia. Hakl jest tego dobrym przykładem.
To czasem rzeczywiście sceny dość zabawne, nie brakuje dowcipnych dialogów, ale też zawsze widać to drugie dno. Prawdę o życiu, o ludzkim zagubieniu, zagłuszaniu swoich lęków lub emocji. I już nie jest tak zabawnie.
A może powinienem napisać - poprzez swego bohatera, Emil Hakl rzeczywiście pokazuje nam jak śmieszne może być ludzkie zachowanie. A nie śmiejemy się dlatego, że jest zbyt podobny do nas? Któż z nas czasem nie zrobił z siebie pajaca, nie popełnił jakiejś głupoty, nie żałował jakiejś decyzji, chwili która już minęła.
Trzy opowieści/nowele i w roli głównej Honza. Niby dorosły, ale wciąż niedojrzały, niby inteligentny, ale wciąż dryfujący przez życie i bez swojej stałej przystani. Tu wszystko może się zdarzyć - impuls, przypadkowe spotkanie, telefon i cały plan dnia, tygodnia zmienia się jak za dotknięciem różdżki. Nie tylko on zresztą tak funkcjonuje. Gdy przyjrzymy się innym postaciom, tym czym żyją, o czym i jak rozmawiają, to widzimy dziesiątki planet poruszających się jakby po różnych orbitach. Na chwile zbliżają się do siebie (najlepiej w knajpie), a potem znowu lecą swoim torem.
„To twoje nudne, śliskie, niby wielce niestandardowe życie bez głębszych uczuć, bez zobowiązań, całkiem skoncentrowane na trafnym ujęciu powierzchowności tak pociągającej i niestrawnej zarazem. Jesteś wiecznie niezadowolony, podkurwiony, nieokreślony, nie można się do ciebie zbliżyć, nie dasz się nabrać, robisz z siebie gwiazdę, chlejesz, rżysz jak koń, w środku cały się trzęsiesz, potem bierzesz stilnox, żeby zasnąć. Chcesz tak umrzeć? Chcesz i jeszcze będziesz z tego śmiesznie dumny.”
Chyba najmocniejsza jest środkowa część książki. Doświadczenie choroby, cierpienia i odchodzenia ojca. Zbliżenie choć na tę krótką chwilę dwóch ludzi, którzy wydawało by się powinni być sobie bliscy. Dramat realności mocno kontrastujący z lekko odjechanymi, absurdalnymi przygodami z pozostałych rozdziałów.
Książka nieduża, trochę cyniczna, ale na pewno ciekawa. W dziwny sposób w tej prozie, pełnej mało skomplikowanych dialogów i rozważań domorosłego filozofa, udało się zawrzeć coś bardzo interesującego i trafnego. Nie czuje się w tym sztuczności, kombinowania na siłę by wymyślić bohatera i jego problemy. Samo życie...
„Mogę w dowolnej chwili założyć nogę na szyję. Większość otaczających mnie ludzi zdycha ze zmęczenia, stresu, a ja mogę sobie kilka razy dziennie po prostu poczytać. Ta cała wolność naprawdę mnie przeraża. Mam jej w sobie tyle, że na pewno coś jest ze mną nie tak. Jestem pełen radości, zapału, siły a zarazem jestem w głębokiej dupie”.
PS Brawa dla Julii Różewicz - tłumaczki, dzięki której ten tekst ukazuje się nam w tak wielu barwach. Chwilami rozważania głównego bohatera, choć przecież pisane prozą, czyta się jak najlepszą poezję.
Wydawnictwo Afera od kilku lat wyszukuje ciekawe pozycje na tamtejszym rynku wydawniczym i prezentuje je Polakom. Wydają mało, ale to rzeczy niebanalne.
Ale nie spodziewajcie się po tym tytule jakiejś porywające komedii. Czesi rzeczywiście potrafią śmiać się z samych siebie, ale też potrafią przyglądać się w lustrze, wtedy gdy wcale im nie do śmiechu. Potrafią trafnie oddać różne przedziwne stany naszej duszy/umysłu i szczerze analizować nawet najbardziej pokręcone przypadki swojego życia. Hakl jest tego dobrym przykładem.
To czasem rzeczywiście sceny dość zabawne, nie brakuje dowcipnych dialogów, ale też zawsze widać to drugie dno. Prawdę o życiu, o ludzkim zagubieniu, zagłuszaniu swoich lęków lub emocji. I już nie jest tak zabawnie.
A może powinienem napisać - poprzez swego bohatera, Emil Hakl rzeczywiście pokazuje nam jak śmieszne może być ludzkie zachowanie. A nie śmiejemy się dlatego, że jest zbyt podobny do nas? Któż z nas czasem nie zrobił z siebie pajaca, nie popełnił jakiejś głupoty, nie żałował jakiejś decyzji, chwili która już minęła.
Trzy opowieści/nowele i w roli głównej Honza. Niby dorosły, ale wciąż niedojrzały, niby inteligentny, ale wciąż dryfujący przez życie i bez swojej stałej przystani. Tu wszystko może się zdarzyć - impuls, przypadkowe spotkanie, telefon i cały plan dnia, tygodnia zmienia się jak za dotknięciem różdżki. Nie tylko on zresztą tak funkcjonuje. Gdy przyjrzymy się innym postaciom, tym czym żyją, o czym i jak rozmawiają, to widzimy dziesiątki planet poruszających się jakby po różnych orbitach. Na chwile zbliżają się do siebie (najlepiej w knajpie), a potem znowu lecą swoim torem.
„To twoje nudne, śliskie, niby wielce niestandardowe życie bez głębszych uczuć, bez zobowiązań, całkiem skoncentrowane na trafnym ujęciu powierzchowności tak pociągającej i niestrawnej zarazem. Jesteś wiecznie niezadowolony, podkurwiony, nieokreślony, nie można się do ciebie zbliżyć, nie dasz się nabrać, robisz z siebie gwiazdę, chlejesz, rżysz jak koń, w środku cały się trzęsiesz, potem bierzesz stilnox, żeby zasnąć. Chcesz tak umrzeć? Chcesz i jeszcze będziesz z tego śmiesznie dumny.”
Chyba najmocniejsza jest środkowa część książki. Doświadczenie choroby, cierpienia i odchodzenia ojca. Zbliżenie choć na tę krótką chwilę dwóch ludzi, którzy wydawało by się powinni być sobie bliscy. Dramat realności mocno kontrastujący z lekko odjechanymi, absurdalnymi przygodami z pozostałych rozdziałów.
Książka nieduża, trochę cyniczna, ale na pewno ciekawa. W dziwny sposób w tej prozie, pełnej mało skomplikowanych dialogów i rozważań domorosłego filozofa, udało się zawrzeć coś bardzo interesującego i trafnego. Nie czuje się w tym sztuczności, kombinowania na siłę by wymyślić bohatera i jego problemy. Samo życie...
„Mogę w dowolnej chwili założyć nogę na szyję. Większość otaczających mnie ludzi zdycha ze zmęczenia, stresu, a ja mogę sobie kilka razy dziennie po prostu poczytać. Ta cała wolność naprawdę mnie przeraża. Mam jej w sobie tyle, że na pewno coś jest ze mną nie tak. Jestem pełen radości, zapału, siły a zarazem jestem w głębokiej dupie”.
PS Brawa dla Julii Różewicz - tłumaczki, dzięki której ten tekst ukazuje się nam w tak wielu barwach. Chwilami rozważania głównego bohatera, choć przecież pisane prozą, czyta się jak najlepszą poezję.
PS 2 Foto ze strony autora.
PS 3 Kto ciekaw tej książki, naprawdę zachęcam do zgłoszeń do rozdawajki i klikania w link na początku notki - na razie mało osób i spore szanse na wygraną! A w sekrecie powiem, że druga z wystawionych tam pozycji wydaje mi się jeszcze ciekawsza.
Hakla chętnie poczytam, więc się zgłaszam.;)
OdpowiedzUsuńZgłosiłem się już wcześniej. Wczoraj miałem okazję zajrzeć do tej książki na stoisku Czeskie Klimaty (targi Dobre Strony na wrocławskim Dworcu Głównym). Troszkę poczytałem - ciekaw jestem całości. Dla syna wybraliśmy tam Trzmielinki i Krecika.
OdpowiedzUsuńWydawnictwa Afery znam wszystkie, ale prawdę mówiąc z Czeskich klimatów nie czytałem jeszcze nic. Musze nadrobić. Szczególnie Rudis i Balaban kuszą...
UsuńCiekawa ta ksiażka
OdpowiedzUsuń