środa, 14 maja 2014

Obywatel roku, czyli zimne nerwy w zimnym klimacie


Trzy filmy w kinie jednego dnia? Toż to szaleństwo dla maniaków (jakieś nocne maratony?), ale gdy zdarzy się dzień z urlopem zaplanowany właśnie na kulturę, to warto go wykorzystać w pełni. Największe wrażenie zrobiło oczywiście Powstanie, ale muszę chyba trochę ochłonąć i pozbierać się by o tym napisać.
Jako temat dzisiejszej notki wybieram więc inny obraz - wchodzi na ekrany w piątek, więc rzecz świeżutka i naprawdę ciekawa. Szczególnie polecam to fanom czarnych komedii, klimatów skandynawskich, kryminałów. Jeżeli podobało się Wam Fargo, to polecam Wam właśnie "Obywatela roku".
Aha, no i macie przyjemność zobaczenia Stellana Skarsgaarda w trochę innej roli niż filmy vonTriera.

"Obywatel roku" - kadr z filmuCzemu wspominam Fargo? Bo pomysł na fabułę jest bardzo podobny - od jednego trochę przypadkowego zdarzenia, narasta potem cała lawina konsekwencji, których nikt nie mógł przewidzieć. Mafia narkotykowa kontra spokojny i zrównoważony facet. Na kogo byście postawili w takim pojedynku?
Śnieg. Mnóstwo śniegu. A na tej bieli krew jest niesamowitym kontrastem. I taki trochę jest ten film - pełen zaskoczeń, bliższy parodii niż kryminałowi na serio. Chwilami brutalny, ale nie znajdziemy tu typowych czarnych charakterów. Od głównego bohatera, przez bandytów, aż do policjantów - mnóstwo jest kontrastów pomiędzy tym jacy są na co dzień, czym się kierują w życiu, a do czego są "zmuszeni" przez okoliczności.
Może nie jest to najlepsza reklamówka turystyczna dla Norwegii, ale zobaczcie jaki to dziwny kraj, gdzie nawet przestępcy są "porządnymi ludźmi".
Naprawdę fajne kino rozrywkowe!
PS Podziękowania za możliwość obejrzenia przedpremierowo dla Agnieszki!

1 komentarz:

  1. "Fargo" to fantastyczny film. Jeżeli ten jest w podobnym klimacie, to najlepsza rekomendacja :)

    OdpowiedzUsuń