wtorek, 27 maja 2014

Kontener - Katarzyna Boni, Wojciech Tochman, czyli to też ofiary wojny

Książka wygląda bardzo niepozornie - niecałe dwieście stron, malutki format, ale treść niesie ze sobą naprawdę gruby kaliber, którym dostajemy prosto w głowę. 
Czy jesteśmy bowiem świadomi tego jaka jest skala cierpienia, w różnych punktach świata? Czy nie jest tak, że oglądając dzienniki informacyjne, coraz mniejszą uwagę poświęcamy jakimś odległym miejscom, które doświadczają wojny, konfliktów, kataklizmów, głodu? Czasem mam wrażenie, że więcej zainteresowania w mediach wzbudza to w czym pokazała się jakaś gwiazdka, kto z kim się rozwodzi, albo filmik z kotem, który odgonił od dziecka gryzącego je psa. Jakże trudno wzbudzić nasze zainteresowanie, przykuć uwagę, poruszyć wrażliwość i skłonić do jakiejś pomocy. Takich rzeczy nie wrzuca się na FB, na różne wykopy i inne portale, nie dzielisz się tym ze znajomymi.
Jeżeli anonimowe zdjęcia, filmy, liczby i raporty nie robią już wrażenia, są zbyt suche i zimne, to może konkretny człowiek i jego historia wstrząśnie na tyle, by nie być obojętnym. Katarzyna Boni i Wojciech Tochman właśnie w ten sposób, próbują nam uświadomić co dzieje się w Syrii. Nie oglądają osobiście, ani nie pokazują nam walk, trupów, bombardowań, ruin. Stawiają przed nami tych, którzy przeżyli i o tym wszystkim opowiadają. I nie wiem co jest trudniejsze.


Przygotowując tą publikację, autorzy skupili się głównie na sytuacji uchodźców do Jordanii - oprowadzają nas po obozach dla uchodźców, kreślą skomplikowaną sytuację prawną Syryjczyków, którzy uciekli ze swojego kraju, opowiadają o codziennym życiu i problemach. Słuchają i zapisują. Dają im głos. Mówią co przeżyli, dlaczego musieli uciekać, w jakich warunkach egzystują. I aż chciałoby się żeby pojawiła się odpowiedź na wciąż powracające pytanie: co dalej z nimi będzie, jaka przyszłość czeka ich rodziny, dzieci. 
Mimo ogromnych środków pomocowych płynących z całego świata, nie da się przecież stworzyć "idealnego" miejsca do życia, jeżeli z założenia miało być ono jedynie tymczasowe. Ofiary wojny można już liczyć pewnie w dziesiątki tysięcy ludzi, ale uchodźców są przecież setki tysięcy. Ludzi, którzy z dnia na dzień musieli zostawić wszystko co mieli, czasem nawet bliskich i udać się na tułaczkę. Nawet jeżeli zapewni się im niezbędne potrzeby fizjologiczne, to warto też pomyśleć co przeżywają po miesiącach koczowania w namiocie, czy baraku. Bez pracy, bez perspektyw. W rozpaczy, tęsknocie, bezradności. 
Kobiety i mężczyźni, którzy z dnia na dzień tracą swoją godność i dumę. Dzieci, które powinny uczyć się i bawić, a zmuszane są do zarabiania na rodzinę.
Pomoc kosztuje ogromne pieniądze, ale gdy nic nie zmienia i pozwala jedynie na wegetację, staje się czymś gorszym niż jałmużna. Syryjscy uchodźcy siedzą w obozach i czekają na to co przyniesie im los. 

Trudno znaleźć jakieś słowa, które by oddały wszystkie emocje nasuwające się przy lekturze. Moje albo wydają się zbyt małe, słabe, albo znowu zbyt wyświechtane. Za tymi moimi nieporadnymi próbami ubrania tego w zdania, w książce stoi jednak konkretna osoba i jej historia. Przedzieramy się przez ten tekst trochę ze ściśniętym gardłem. Po prostu sięgnijcie po "Kontener". I nie załamujcie się przy cenie tej książki - publikacja wspiera działania Polskiej Akcji Humanitarnej w Syrii, więc choćby w ten niewielki sposób możemy dołożyć naszą cegiełkę.  
PS Książka rozpoczyna nowy cykl reporterski "Migracje". Wojciech Tochman będzie czuwał nad całością i publikował kolejne tomy wraz z absolwentami Polskiej Szkoły Reportażu. 
Zdjęcia z obozu uchodźców w Zaatari możecie zobaczyć np. tu. 

7 komentarzy:

  1. Za każdym razem, gdy pojawia się nowy reportaż Tochmana, zastanawiam się, jak on sobie radzi z tym, co zobaczył i co musiał "przetrawić", żeby go napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po poprzedniej jego książce miałem spore "ale", trzeba jednak przyznać że porusza jak mało kto

      Usuń
    2. Piszesz o "Eli, Eli"? Jeszcze jej nie czytałam, tylko fragmenty. Nie mogę się do niej zabrać. Jakie "ale" miałeś?

      Usuń
    3. nie, mówiłem o dzisiaj narysujemy śmierć. Eli, Eli czeka w kolejce na przeczytanie...
      http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2012/08/konkurs-tym-razem-ksiazkowy-czyli.html

      Usuń
  2. Ciekawa publikacja. Dodaję do listy "must-read". Jeżeli chodzi o pokazywanie prawdziwego oblicza wojny w mediach to polecam stronę LiveLeak. Jest to taki YouTube bez cenzury. Masz zwykle ostrzeżenia dotyczące drastycznych treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. książkę polecam. I dzięki za link. Faktycznie już widziałem filmiki z tej strony, ale zwykle na innych portalach.

      Usuń
  3. Jest wiele książek, które przez swój format wyglądają bardzo niepozornie. Z tym że, często potrafią wywołać refleksje większe niż te "cegły". Dlaczego tak jest? Pewnie dlatego,że uderzają w sedno problemu, bez owijania w bawełnę.

    OdpowiedzUsuń