poniedziałek, 26 maja 2014

Tempero, muzyka klezmerska, krakowski wieczór i załamka frekwencją wyborczą. Czyli czy ja muszę coś dodawać?

Notka trochę wyjątkowa, bo choć i tak moja pisanina jest odległa od klasycznych recenzji, to dziś jeszcze bardziej będzie to próba uchwycenia jakiejś chwili, niż merytoryczna relacja z jakiegoś wydarzenia. Ale kulturalny bohater notki będzie. Nie martwcie się. O polityce też nie będę pisał, wystarczy to co napisałem w tytule. Załamka po prostu. Jeżeli ludzie psioczą na wyniki, na ludzi którzy są wybierani, nich się wreszcie obudzą, bo ignorowaniem wyborów nic nie zmieniają, sprawiają jedynie, że wygrać je (np. idiotom) jest jeszcze łatwiej - przy niskiej frekwencji różne cuda są możliwe.
Wolę pisać o Krakowie. Mam nadzieję, że oprócz dzisiejszego wieczoru uda się jeszcze trochę zakosztować kultury w jakiś wieczór, ale póki co, już się cieszę! W biegu, bo ledwie w hotelu zostawiliśmy walizy, a trzeba było lecieć zaraz na koncert, ale warto było. I nawet nie będę marudził już tak bardzo na cenę (a mówią, że to Warszawa jest droga?!?). Choć moim zdaniem koncerty odbywające się w kościołach, czy synagogach regularnie, z powtarzanym programem nie powinny kosztować za wstęp po 60 zł. Płyta za 80? No chyba kogoś pogięło. Ja rozumiem - macie turystów z całego świata, ale chyba nie tylko dla nich są takie wydarzenia organizowane?
Ale miałem nie marudzić.
Przy różnych wyjazdach na konferencję zwykle udaje się choć jeden wieczór wygospodarować na jakieś wyjście. W ub. roku był Janusz Radek, w tym roku minęliśmy się o włos z Kroke, a po długich wahaniach zrezygnowaliśmy z Cezika i poszliśmy na koncert muzyki klezmerskiej w synagodze Izaaka. I wszyscy uważamy, że to był dobry wybór. 


Samo miejsce już jest ciekawe. Jedna z lepiej zachowanych synagog w Krakowie może nie powala swoim wnętrzem, ale tworzy świetny klimat (i akustykę) dla takiej muzyki. A teraz o samym koncercie.
Tempero to kwartet składający się z absolwentów Akademii Muzycznej, którzy już 8 lat grają razem muzykę inspirowaną żydowską tradycją. Napisałem inspirowaną, bo też ich twórczość ewidentnie wykracza poza ramy "odtwarzania" tradycyjnej muzyki żydowskiej. Słuchać tu i elementy muzyki bałkańskiej, arabskiej, jazzu. Wychodząc od znanych motywów, potrafią rozwijać je czasem w bardzo zaskakujący sposób. Po prostu świetna energia. Najbardziej niesamowite dla mnie było to, że mimo iż grupa koncertuje tam pięć dni w tygodniu, wciąż z tym samym repertuarem, ani przez chwilę słuchacz nie łapie się na tym iż podejrzewa ich o chałturzenie. Wciąż bawią się tą muzyką, przeżywają ją, tak jakby dopiero tuż przed naszym spotkaniem wypracowali jakiś pomysł na ten utwór i postanowili go z różnymi improwizacjami nam przedstawić.  

Jedyne czego może odrobinę brakowało to większego kontaktu z publiką, może opowiedzenia czegoś o każdym z utworów. Ale koncert naprawdę świetny. Zgranie muzyków, instrumentów, to porozumiewanie się praktycznie bez żadnych gestów, bogactwo pomysłów aranżacyjnych (np. instrumenty perkusyjne), no po prostu wszystko robiło wrażenie. Ileż w tym swobody, lekkości, emocji... 
Czterech młodych ludzi: Dominik Bieńczycki - skrzypce, Konrad Ligas - akordeon, Krzysztof Augustyn - kontrabas, Łukasz Kurzydło - instrumenty perkusyjne, czyli po prostu Tempero. Polecam ich koncerty - nie tylko w Krakowie!
PS Dziwnie może to zabrzmi w ustach faceta, ale na dodatek chłopaki mogą się podobać :)
PS 2 A potem już spacer, Szeroka, kolacja (m.in. kreplachy), spacer, Rynek, coś słodkiego... I nawet wieści ze studia wyborczego nie zepsuły nam humorów.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz