Kolejny dowód na to, że Polacy nauczyli się czegoś od Amerykanów.
A konkretnie to nauczyli się robić dobre zwiastuny. Bo dobry trailer ma zachęcać, zaciekawiać, bawić i popychać do tego by natychmiast biec do kina. A że potem na seansie wynudzimy się jak mopsy, to już inna sprawa. Następnym razem pewnie i tak damy się nabrać na dobry zwiastun. W tym przypadku zawiera on tak ładnie dobrane i zmontowane sceny, że szykujemy się na kapitalną, zwariowaną komedię. A co dostajemy?
Trochę sentymentalny film obyczajowy o dorastaniu w szarej Polsce, gdzie sukcesy naszych piłkarzy wprowadzały choć odrobinę radości i koloru w ludzką egzystencję. Komedia? Może chwilami. Ale raczej nie taka przy, której można by boki zrywać. W moim pokoleniu na pewno obudzi się sporo wspomnień (bo sam rodziłem się w latach 70-tych, choć na szczęście mój tata nie był aż tak wielkim fanem futbolu) i one sprawiają, że na naszej twarzy pojawia się uśmieszek, ale to troszkę mało by uznać to za udane dzieło. Chyba już wolałem poważniejszy Wszystko co kocham niż tą niby z humorem opowiedzianą historię o świecie "prawdziwych" mężczyzn, którzy kochają piłkę dlatego gonią swoich synów na boisko i ich cierpliwych żonach, co to dbają o domowe ognisko.
Zabrakło moim zdaniem trochę pomysłu jak poskładać luźne wspomnienia i jakieś scenki do kupy. Tu inicjacja, wrażliwość i poetycka dusza młodego chłopaka, tu rozpolitykowany dziadek, tu piłka nożna, tu romanse ojca, a to wszystko jakoś nie składa się w sensowną całość, odpływamy wraz z naszą uwagą dość szybko.
Szczerze - bez rewelacji. Ale po polskich komediach już dawno nie spodziewam się zbyt wiele i na tym tle "Być jak Kazimierz Deyna" nie wypada tragicznie. I dodatkowy plus: wszystkie te wspomnienia z PRL mają wymiar osobisty bez żadnej martyrologii, rozliczeń itd.
Zabrakło moim zdaniem trochę pomysłu jak poskładać luźne wspomnienia i jakieś scenki do kupy. Tu inicjacja, wrażliwość i poetycka dusza młodego chłopaka, tu rozpolitykowany dziadek, tu piłka nożna, tu romanse ojca, a to wszystko jakoś nie składa się w sensowną całość, odpływamy wraz z naszą uwagą dość szybko.
Szczerze - bez rewelacji. Ale po polskich komediach już dawno nie spodziewam się zbyt wiele i na tym tle "Być jak Kazimierz Deyna" nie wypada tragicznie. I dodatkowy plus: wszystkie te wspomnienia z PRL mają wymiar osobisty bez żadnej martyrologii, rozliczeń itd.
Jak przeczytałam Twój wstęp, to muszę powiedzieć, że miałam podobne odczucia. Szykowałam się na naprawdę świetną komedię. A w zwiastunie tak naprawdę zostały pokazane najśmieszniejsze sceny.
OdpowiedzUsuń