piątek, 26 kwietnia 2013

Wymyk, czyli no jak żyć bracie, jak żyć?

Książki w czytaniu, w słuchaniu, wciąż na stosy przy łóżku kładę kolejne pozycje, które pojawiają się w czarodziejski sposób (znaczy się pomimo moich postanowień: ograniczyć pojawianie się nowych tytułów), a nawet na wyjeździe nie ma czasu żeby czytać. Dobrze, że przyhamowałem trochę z filmami, bo niedługo zanim bym o czymś napisał, to zdążyłbym zapomnieć - tyle się tego uzbierało. Nadrabiam zaległości, oglądam to co mi gdzieś umknęło, albo było widziane jeszcze zanim założyłem bloga... 
Wymyk czekał i czekał, wszyscy chwalili, a ja się jakoś nie mogłem przełamać. Więckiewicza lubię coraz bardziej, ale jak czytałem recenzję, to myślałem sobie: co z tak prostej historii można wycisnąć ciekawego?
Dwaj bracia, niełatwe relacje i wydarzenie, które sprawia, że już nic nie będzie takie samo jak dotąd...
Afred (Robert Więckiewicz) i Jurek (Łukasz Simlat) - dwaj bracia razem prowadzą firmę, którą rozkręcał jeszcze ich ojciec (jak zwykle ciekawy Marian Dziędziel). Sporo ich różni - charakter, styl życia, to co lubią, a wszystko pogłębiane jest jeszcze trochę przez różne żale - młodszy Jurek wiele lat spędził w Stanach, teraz wrócił można by rzec "na gotowe". Starszy z braci, czyli Alfred, niby cały czas był na miejscu, ciągnął interes, ale jego wybory i ukochanie adrenaliny, szybkiego życia, nigdy specjalnie nie podobały się rodzicom - oni chętnie właśnie młodszego stawiają za przykład i wspierają. Jednym słowem - trudno stwierdzić, żeby bracia się bardzo kochali - zbyt długo chyba żyli z daleka od siebie.
Jedna chwila, przypadek (zepsuty samochód) i scena jakie niestety się zdarzają - napaść agresywnych chuliganów na dziewczynę w pociągu. Alfred nie chce interweniować, potem sparaliżowany strachem nie idzie z pomocą bratu, na którym skupia się agresja młodych ludzi. I już. Sekundy. Jeden z braci w szpitalu, a drugi ma traumę, wyrzuty sumienia, kompletnie nie wie jak sobie poradzić sobie z tym co się stało. Niby nikt wprost nie wyraża do niego pretensji, ale tak to odczuwa i my wraz z nim - niesamowicie zagęszczająca się wokół niego atmosfera, te spojrzenia, dziwne milczenie gdy się gdzieś pojawia. To poczucie osaczenia połączone ze wstydem, z wyrzutami sumienia, lęk i kłamstwa, by nie wydał się jego brak reakcji, chęć zemsty i działania (teraz?!), zmieniające się relacje z najbliższymi - facet sam doprowadza się do coraz większego zapętlenia. Czy jest szansa na to by tę sytuację przerwać, by zacząć coś od nowa?
Niby jak wspomniałem na początku: prosta historia, ale gęstość emocji, świetne zdjęcia i dobrze poprowadzony scenariusz sprawiają, że to się ogląda niczym dobry thriller. No i aktorstwo. Po prostu kapitalny Więckiewicz w roli - no właśnie kogo: winnego czy pokrzywdzonego, sprawcy czy ofiary?

Więcej w filmie Grega Zglińskiego pytań niż prostych odpowiedzi, np. o przyczynę tego paraliżu człowieka, który popisywał się swą odwagą, o wizerunek męskości, ostracyzm społeczny i pogardę dla "tchórzostwa".   Kino niejednoznaczne, ciekawe, ale warto się nastawić raczej na dramat psychologiczny niż na film sensacyjny, bo można się nieźle rozczarować.  

3 komentarze:

  1. Ciekawe kino, jest coś zastanawiającego postaci Więckowskiego, są momenty gdy trudno go zrozumieć natomiast w innych identyfikujemy się z nim całym sobą. Warto obejrzeć, choć nie zostaje z widzem na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń