wtorek, 16 kwietnia 2013

Kochanek królowej, czyli ach cóż to za trójkąt

Dziś tylko krótka notka, bo i czasu jakby ostatnio mniej. A i o filmie nie za bardzo wiem co więcej napisać - niby ciekawa historia, ale ani to specjalnie widowiskowe (czego byśmy po kinie kostiumowym, historycznym oczekiwali), ani nie ma wciągającej intrygi - bliższe to dramatowi psychologicznemu niż stereotypowym melodramatom w pięknych kostiumach z jakimi ten film mógłby się kojarzyć. 
Sporo ciepłych słów słyszałem o książce, która opowiada o tej samej historii, czyli romansie duńskiej królowej Karoliny Matyldy Hanowerskiej (żony króla Christiana VII) z niemieckim lekarzem Johannem Friedrichem Struensee, ale sam film jakoś mnie nie powala. Na plus na pewno mogę mu zaliczyć to, że zdecydowanie odbiega klimatem od przeciętniaków tego typu - jest chłodno, chwilami brudno, ciemno, trudno oprócz kilku scen doszukać się tu piękna i kokietowania widza drobiazgami wizualnymi.
Podstawowe pytanie jakie warto sobie zadać: to bardziej romans, czy bardziej rzecz o polityce, rozgrywkach na dworze i walce o idee Oświecenia. Osobiście stawiałbym na to drugie. Mamy więc młodziutką dziewczynę, która trafia na dwór rządzący się zupełnie innymi zasadami (powiedzmy delikatnie, że Dania była dużo bardziej konserwatywna), jej mąż jakoś niespecjalnie jest nią zainteresowany (a mówiąc dosadniej ma nierówno pod sufitem), siedzi więc często samotna, marzy o innym życiu i wychowuje dziecko. Energię w jej życie wnosi przybycie na dwór królewski nowego medyka, który dzięki swej szczerości i zamiłowaniu do używania życia, zdobywa przyjaźń króla. Struensee za wszelką cenę próbuje wpływać na większe reformy w państwie, namawia króla do rozwiązania konserwatywnej rady królewskiej, a w swych działaniach dla dobra ludu zyskuje silnego pomocnika w królowej Karolinie. Czas pokaże, że łączą ich nie tylko poglądy na temat Oświecenia...
Moją uwagę zwróciły głównie silne osobowości aktorskie obu panów (Mads Mikkelsen jako Struensee i Mikkel Følsgaard jako król Christian VII), reszta jakoś nie odbiega od przeciętnej, zresztą mam wrażenie, że ten obraz ma znaczenie głównie dla osób, które interesują się historią Danii - dla nich to na pewno będzie ważny film. Cała reszta zobaczy tam kolejny melodramat i historię o "tych dobrych", którzy nawet poświęcając swoje życie będą triumfować zza grobu swoje zwycięstwo.  
PS Kolejna notka chyba wieczorem, bo już kilka książek czeka na opisanie, a póki co jeszcze przypominajki: konkurs czeski (2 książki), oraz akcja z 13 innym uwolnionymi książkami.
PS2  I prośba - jak zjedziecie na sam dół bloga znajdziecie kanał Notatnika na youtube - zerknijcie co Wy na to? Jakieś uwagi? Sugestie? 

3 komentarze:

  1. mnie ten film rozczarował, był tak strasznie sztampowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba za mocno postawiono na wątek polityki. Ja obejrzałem, ale bez emocji, natomiast moja koleżanka zachwycona...

      Usuń
  2. A dla mnie był świetny :)

    OdpowiedzUsuń