Pisałem już, że nadrabiam różne filmowe zaległości? W telewizorku w ramach przeprosin od NC+ za całe zamieszanie z umowami doszedł mi Canal+ i AleKino, więc sporo tytułów do upolowania... Jak się doliczyłem to już 466 film, któremu poświęcam notkę na blogu. Trochę tego jest... A jaka frajda wrócić do niektórych notatek :)
Co mam napisać o Uwikłaniu, żeby nie połamać klawiatury ze złości? Książkę Miłoszewskiego uważam za naprawdę niezły materiał, ale przecież tu wszystko jest na opak - zamiast faceta, mamy kobietę, zamiast dziennikarki - policjant, zamiast Warszawy - Kraków i tak by można ciągnąć - zostały nazwiska i ogólny zarys. Małopolska zaciera ręce, bo zyskała ładne obrazki miasta i okolic, a więc darmową reklamę (oczywiście policjanci i prokuratorzy są tak majętni w naszym kraju, że umawiają się w najlepszych kafejkach przy rynku, żeby mieć ładny widok), ci co czytali powieść wolą zapomnieć jak najszybciej o filmie, a ci co nie czytali zastanawiają się o co tu biega... No bo niby jest morderstwo, ale żeby poskładać elementy układanki i odgadnąć jaki związek ofiara miała z całą rozwijającą się potem intrygą, to już trzeba nie lada geniuszu. Ja rozumiem uproszczenia w filmie, ale zlitujcie się - nie da się robić czegoś byle jak, licząc, że widz przyjmie coś na wiarę, albo sobie doczyta...
Przejdzie mi to przez gardło? Prokurator Agata Szacka (przeszło z trudem) - w tej roli Maja Ostaszewska, oraz cyniczny komisarz Smolar (Marek Bukowski) spotykają się po latach w jednym śledztwie (wcześniej romansowali na studiach). Sprawa morderstwa jednego z pacjentów grupy terapeutycznej (terapia ustawień Hellingera jest ciekawą ale bardzo kontrowersyjną metodą) nie jest prosta - brak motywu, powiązań, dowodów. Drążenie w przeszłości ofiary i trochę intuicyjne strzelanie hipotezami na oślep średnio przynosi efekty. Ale oczywiście w filmie żeby było szybciej możemy pomóc akcji - mimo braku zagrożenia, grupa ludzi z dawnych służb specjalnych, sami będą włazić w oczy pani prokurator, żeby szybciej powiązała fakty, a oni będą mogli zaproponować łapówkę w zamian za zatuszowanie sprawy... Cała świetnie poprowadzona w książce intryga, tu mam wrażenie, że jest nie tylko strasznie toporna, ale i zagrana jakoś tak drętwo (np. Pieczyński), że momentami aż boli.
Jacek Bromski nie tylko zmarnował ciekawego bohatera jakim jest Szacki, machnął ręką na fajne klimaty i tło społeczne, które pojawiały się obok całego śledztwa w powieści, to jeszcze mam wrażenie, że nawet nie bardzo potrafił wykorzystać dynamit jakim był wątek silnej, współcześnie działającej i mającej ogromne możliwości organizacji panów ze PRL-owskich służb bezpieczeństwa. Wątek kuszący, bo przecież wszyscy domyślamy się, że towarzystwo miało możliwości, pieniądze i świetną broń w postaci teczek, tak by spokojnie urządzić się po 89-tym. To nie są wymysły ani spiskowa teoria dziejów, ale do postawienia takich hipotez, wystarczy odrobina zainteresowania doniesieniami medialnymi i umiejętność kojarzenia faktów. Aż dziw, że te sprawy są tak mało obecne w literaturze czy filmie w naszym kraju. Niestety produkcję panów Bromskiego/Machulskiego uważam za próbę podjęcia tematu raczej zmarnowaną (szczególnie finał)... Choć na tym tle i tak bawi zajadłość naczelnego Gazety Wybiórczej, który atakował ten film za to, że mąci Polakom w głowach, bo demonizuje wpływ dawnego aparatu bezpieczeństwa. Czyżby nawet nieśmiałe próby wzmiankowania o takich podejrzeniach w popkulturze były zakazane?
Wyszło mocno przeciętnie. Podstawowy zarzut - nie czuje się tu prawie żadnego napięcia, a nawet coraz mocniejsze naciski na naszych bohaterów, by zakończyli śledztwo, niespecjalnie przekonują nas w tym, że mamy do czynienia z realnymi ludźmi, którzy posługują się w swych działaniach logiką, a nie marionetkami naszkicowanymi na szybko przez scenarzystów.
Pewnie bym się tak nie gotował, gdybym nie czytał książki. Ale czytałem i nie mogę się nadziwić, jak można zepsuć taki fajny materiał.
Och jakże ja Cię rozumiem! Sama zjechałam to filmidło dawno temu. Ja nie znałam książki podczas seansu (przypadkowego w Łagowie), więc nie miałam żadnych odniesień, ani oczekiwań. I też nie znalazłam w filmie niczego godnego uwagi (no poza epizodem ze Stroińskim). Wątek z UBekami (w książce tak subtelnie pokazany) wydawał mi się strasznie naciągany i toporny, jakby doklejony na siłę, by "ciekawiej" było. I gra tak jak mówisz drewniania, aż zęby bolały.
OdpowiedzUsuńNa szczęście intuicja kazała mi sięgnąć po książkę (po filmie spieszno mi nie było-rozumiesz) i po przeczytaniu tym bardziej nie rozumiem jak można spartaczyć tak dobry materiał. Jak można tak spłycić fabułę, wątki, bohaterów. O zmianach płci szkoda strzępić języka.
Slowem porażka na całej linii!
Z pewnością nie oglądnę, gdyż nie znoszę gdy film zupełnie odbiega od książki. Zastanawiam się dlaczego pisarz pozwala na to, by pisano, że oparty jest na jego książce).
OdpowiedzUsuńMi najbardziej żal było pana prokuratora, to znaczy tego, że go nie ma. Pal licho Kraków, ale odarcie historii z całej tej obyczajowej otoczki, wycięcie wszystkich męskich dylematów bohatera, tych jego bolączek i walk z pokusami... Nawet Ostaszewska, na którą zawsze miło się patrzy, nie dała rady tego zrekompensować.
OdpowiedzUsuńFilm wyszedł kiepskawy, a szkoda, bo książka rewelacyjna i z potencjałem.
no i nie tylko życie prywatne, ale przecież cała ta szara rzeczywistość pracy prokuratorskiej, te dylematy - w filmie to zupełnie pominięto :(
UsuńKsiążka: 9/10. Film: 2/10.
OdpowiedzUsuńostro, ja może nie aż tak radykalnie, ale naprawdę dziwne, że Machulski się pod tym podpisał...
UsuńFilmowi dałbym nawet i 7/10, bo jednak opowiada jakąś historię, wielowątkową, niegłupią (no, może poza zakończeniem) i jest całkiem, całkiem zrealizowany. Ale jeśli mając za źródło TAKĄ książkę kręci się TAKI film, to twórcom wystawiam ocenę co najwyżej mierną.
UsuńHa, a jednak muszę się zreflektować. Sprawdziłem, że zaraz po obejrzeniu dałem temu filmowi na swoim profilu na Filmwebie 4/10. Czyli nieco lepiej, choć dzisiaj naprawdę dałbym mniej.
UsuńA co do podpisania się pod tym Machulskiego, to mała anegdotka. Akurat Zygmunta Miłoszewskiego dość dobrze kiedyś poznałem, bo pracowaliśmy razem w Edipresse. Wspominał, że po sukcesie "Domofonu" Machulski się do niego zgłosił i niemal w ciemno kupił od niego "Uwikłanie". Prawie jak z książkami Grishama, co? ;) W każdym razie pamiętajmy, że to Bromski zrobił ten film. Jemu należą się baty.