czwartek, 4 kwietnia 2013

Święta czwórca, czyli takie eksperymenty się nie udają

hmmm. Zważywszy na swoje konserwatywne poglądy powinienem chyba rzucać gromy nad tym filmem, odsądzać go od jakiejkolwiek wartości, oskarżać o sianie zgorszenia i niszczenie małżeństwa i rodziny. Ale co ja na to poradzę, że mnie bawił i całkiem się podobał. Choć jest bezpruderyjny i pewnie jak na tradycyjne pojmowanie moralności bardzo odważny, to jednak moim zdaniem nie tyle "promuje" pewne wybory, ale raczej pokazuje ich konsekwencje. Miejscami zabawny, miejscami powiedziałbym nawet dość gorzki, wcale nie jest głupawym, frywolnym obrazkiem namawiającym ludzi do czegokolwiek. 

Dwie blisko zaprzyjaźnione pary - panowie pracują razem, rodziny mieszkają po sąsiedzku, nic więc dziwnego, że często spędzają razem czas. Zwłaszcza, że ciągną do tego też ich dzieci - w jednym domu dwie córki, a w drugim dwóch młodzieńców bardzo sobą nawzajem zainteresowani. Pełna harmonia - obiadki, imprezki, pogaduchy, również zwierzanie się z problemów. Dla ludzi po 40-tce często jedną z bolączek jest jakieś pragnienie zmiany, znudzenie, czy nawet frustracja z tego co jest. I dodajmy dotyczy to różnych aspektów życia, również seksualnego. Przyglądając się obrazkom z ich życia, trudno się nie uśmiechnąć, jest w tym pewnie trochę prawdy, choć oczywiście sporo rzeczy tu jest przerysowanych. Bardziej chyba interesują się życiem seksualnym (przypuszczalnym lub już rozpoczętym) swoich dzieci niż własnym. Ale oto los sprawia im niespodziankę.


Wyjazd na małą wyspę na Karaibach, choć niby w celach służbowych (będą naprawiać sieć trakcyjną zniszczoną przez huragan), dzięki wygranej w totka zamienia się w możliwość odpoczynku we czwórkę. Pobyt w tych rajskich warunkach budzi w nich też pokusę poeksperymentowania - panowie kuszą swoje małżonki by te zgodziły się na czworokąt. Odmiana, poczucie bycia pożądaną (-ym), w dodatku tak rozgrzewające otoczenie i w całej czwórce na nowo wybucha ogień namiętności (ale dodajmy nie do własnej żony/męża). 
To co było dla nich fantastyczną przygodą, która miała na chwilę pobudzić zmysły, po powrocie zdaje się trochę wymykać im spod kontroli. Końcówka - jak dla mnie przewidywalna, ale równie zabawna jak całość, a co ważne celnie puentująca cały "eksperyment". 
To co może dla innych wyglądać na zdradę, dla bohaterów jest po prostu próbą odnalezienia szczęścia i zapomnianej radości życia. A konsekwencje? Cóż...
Można by snuć długie dywagacje na temat sposobu pokazania takich zabaw, zachwytów nad ich ożywionym szczęściem, otwartością, tolerancją, reakcjami dzieci, czy dziadków, ale to już zostawiam Wam. Niech każdy sam sobie z tego wnioski wyciąga. Jasno z filmy wynika, że swoboda obyczajowa naszych sąsiadów na pewno jest większa niż nasza, ale najcenniejsze jest to, że potrafią śmiać się z samych siebie i szczerze opowiadają nie tylko o blaskach, ale i o cieniach takiego, a nie innego podejścia.
Naprawdę zabawne, lekkie. A erotyzm tak naturalnie pokazany, że nawet niespecjalnie też gorszy.

1 komentarz:

  1. a ja się rozczarowałam, nie dobrnęłam do końca i po 30 min już zrezygnowałam. A tak lubię czeskie kino.

    OdpowiedzUsuń