sobota, 13 października 2012

Mistrz i Małgorzata - Michał Bułhakow, czyli powieść życia

Kiedy ma się opisać jakieś dzieło, które jest bardzo bogate w treści, wielopłaszczyznowe, wizjonerskie, brakuje odpowiednich słów i wszystko co tam tłucze się pod czaszką wydaje się zbyt małe, zbyt prozaiczne. Tam właśnie mam z tą książką - czytałem ją już po raz czwarty, czy nawet piąty i stwierdzam, że za każdym razem odkrywam w niej coś nowego. To chyba najlepiej świadczy o wielkości książki - wraca się nie tylko dla przyjemności, ale wciąż cieszymy się nią od nowa, odbieramy trochę w inny sposób. Strasznie się cieszę, że była okazja by o tej książce pogadać na DKK i pewnie można by tak godzinami - każdy trochę coś innego w niej odnajduje, zadaje sobie inne pytania. Walka dobra ze złem, atrakcyjność i jakże inne oblicze ducha zła, pytania o obecność Boga - ach ileż tu można odnaleźć tematów. 
W przeszłości pamiętam, że fascynował mnie wątek dialogu Piłata z Jeszuą - wędrownym filozofem, jak go nazywa tu Bułhakow. Te wszystkie sceny, ich plastyczność, klimat, choć tak inne od tych opisywanych w Ewangeliach zostawały w głowie na długo.

książka do kupienia tu
Tym razem w trakcie lektury bardzo mocno odkrywałem warstwę "autobiograficzną", czyli postać Mistrza, jego towarzyszki, wsparcia i opiekunki. Chodzi mi głównie o cały ten pomysł - proces tworzenia opowieści, która nie jest rozumiana w tamtej komunistycznej rzeczywistości, krytyki, odrzucenia, załamania i nawet niszczenia rękopisu. Ileż w tym wszystkim przeżyć samego autora, który wspierany przez ostatnią żonę do końca życia będzie pracował nad powieścią, mając świadomość, że ona raczej nie ujrzy za jego życia światła dziennego.
No i jeszcze całe to szaleństwo jakie odnotowuje Bułhakow, a które ma miejsce przy okazji "wizyty" Wolanda i jego świty w Moskwie - od biur, urzędników, psychuszki, wszechobecnego strachu, donosów, znikania ludzi, dochodzenia i milicji, która nawet z diabłem chciała wojować aż do funkcjonowania tamtejszych "peweksów". Ach ile w tym ostrej satyry, i przenikliwych obserwacji tamtej rzeczywistości podsuwanej nam niby "przy okazji". Świat, który nie wierzy w Boga, ale w obliczu spotkania z diabłem zaczyna łapać się na tym, że nie wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć. Świat postawiony na głowie, z jakimiś chorymi zasadami, których głupotę często tu obnażają słudzy diabła, czyli Korowiow i Behemot niszcząc tej złudny ład i porządek. 
 
Nie chcę opisywać wszystkich postaci ani fabuły. Kto nie czytał po prostu zachęcam by sięgnął, kto czytał dawno - zachęcam by spróbował raz jeszcze. Znaleźć tu naprawdę można wiele - i dramat, i groteskę, i elementy fantastyki i stylizację na opowieść biblijną. Ale kłopot by zdefiniować ją jednym określeniem - nie potrafię na przykład sensownie wpisać etykiet do tej notki...
A o czym jest ta książka? A to już musicie rozstrzygnąć sami, bo odpowiedzi pewnie może być wiele. 

Dla mnie nieodmiennie chyba najlepsza przeczytana książka w życiu - mimo upływu lat, każdy powrót do niej przeżywam tak samo - wciąga, fascynuje, zachwyca. 
I pewnie na fali odświeżę sobie też próby przeniesienia tej powieści na ekran - może niedługo notki na ten temat.

**********************************************************************
Stare chińskie przysłowie mówi: życie zaczyna się po 40!
...cóż przecież miliard chińczyków nie może się mylić (dzięki dla Kasi i Doroty za tę sentencję). I rzeczywiście jakoś nie mam wrażenia, żeby ta data była jakimś przełomowym momentem, że czas mnie zaczyna gonić, nie przejmuję się gdy dziecko mówi do mnie: staruszku. Zdaję sobie sprawę, że pewne rzeczy pewnie już nie wrócą, nie będą takie same, ale do cholery - dużo więcej jest jeszcze przede mną i tylko ode mnie zależy czy z nich skorzystam. A więc - mimo wmawiania, że oto jakiś moment przełomowy, niespecjalnie to odczuwam i nie mam ochoty na łapanie się czegoś z okrzykiem: to ostatnia okazja, albo że się rozpoczyna nowy etap, jakieś nowe otwarcie.
Chciałoby się jedynie w taki dzień trochę luzu, odsapnąć, coś zrobić dla siebie, a tu niestety pewnie dzień zejdzie na przygotowaniach do imprezy rodzinnej :( Nic to - z uśmiechem do świata, do siebie samego i do marzeń, myśląc o różnych przyjemnych rzeczach, które jeszcze przede mną, z sentymentem ale bez żalu na to co za mną (zdjęcia nieodmiennie mnie bawią) idę dalej. 
A notkę tę za jakiś czas - jako, że trochę wyjątkowa, zapełniam kilkoma słowami o lekturze jednej ze swoich ulubionych powieści - Mistrza i Małgorzaty. Właśnie niedługo zaczynam ją jako lekturę na DKK - po raz kolejny. 
A pożegnam Was z dwiema rzeczami: zdjęcie "czytających" na murach starówki w Toruniu oraz piosenką, co prawda niezbyt przeze mnie lubianą, ale która wpadła w ucho moim dzieciom. A że ostatnio byliśmy we trójkę na koncercie Sylwii Grzeszczak i okazało się, że potrafi śpiewać bez playbacku to bez żenady zamieszczam :) Miłego dnia. Szczególnie dla tych co się urodzili jak ja 13-go w piątek.      

23 komentarze:

  1. 100 lat!! i ciesz się tak jak do tej pory z małych rzeczy, a będziesz wiecznie młody duchem, czego życzę Ci z całego serca .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. b dziękuję, ta filozofia jest mi bardzo bliska, Carpe Diem, ale takie chrześcijańskie :) Albo ze św. Augustyna - Kochajta i róbta co chceta (ale pierwszy człon ważniejszy)

      Usuń
  2. Szczęścia życzę! Nie zdrowia, bo jak to się często mówi, na Titanicu wszyscy zdrowi byli, tylko im szczęścia zabrakło...

    A dla faceta 40. to ponoć najlepszy wiek, teraz się dopiero życie zaczyna, toteż korzystaj w najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. I ode mnie moc serdecznych życzeń - bez przysłów i mądrości ale od serca :-) Niech każdy kolejny dzień zaskakuje Cię czymś wyjątkowym :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. 100 lat, młodziaku! ;)
    Widzę, że w Toruniu byłeś. Piękne to moje miasto, prawda? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano piekne, aż żal że byłem tylko w przelocie - szkolenia miałem pod miastem i na Starówkę wpadałem na chwilę wracając albo wieczorem na piwo piernikowe (patrz zdjęcie wyżej)

      Usuń
  5. wszystkim baaardzo dziękuję za życzonka :) wiedziałem, że dziś nie raz się będę uśmiechał i po to tez jest ta notka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdeczności mnóstwo i spełnienia:) I fajnej rodzinnej imprezki - przygotowania są nużące, ale później jest tylko lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  7. http://www.youtube.com/watch?v=W5r2FnEI9W0 że się posłużę klasyką:))

    Bo co tu dużo mówić, po prostu wszystkiego najpiękniejszego, jeszcze piękniejszego, bo przecież wszystko co najważniejsze w życiu już jest Twoim udziałem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ładne! a dla wszystkich , którzy jak ja muzycznie czesto sięgają po lata 80-te coś ładnego :)
      http://www.wykop.pl/ramka/1255737/polski-top-wszech-czasow-radia-trojka/

      Usuń
  8. I ode mnie życzenia pachnące szarlotką, bo właśnie się piecze:
    zdrowia, szczęścia, uśmiechu, spełnienia, nadziei, błogosławieństwa i dziecięctwa Bożego, duuużo miłości tej otrzymywanej i dawanej i odkrycia, że poza tymi, których kochasz nie potrzebujesz więcej :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach szarlotka :) aż u mnie zapachniało. Bardzo dziękuję za życzenia

      Usuń
  9. Wszystkiego najlepszego, dobrego humoru, pogody ducha, odwagi i pomyślności! "Mistrz i Małgorzata" to też jedna z moich ulubionych powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkiego najlepszego! Spełnienia wszelkich najskrytszych marzeń! Dużo zdrowia, szczęścia i miłości! Ogólnie wszystkiego NAJ :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach, niechże gwiazdka pomyślności nigdy nieee zagaśnie! A kto ciebie nie szanuje niech go piorun trzaśnie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wielu interesujących lektur, filmów, spotkań, miejsc... i jeszcze ze dwa razy 40 :))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Dołączam i ja do chóru składających życzenia, wszelkiej szczęśliwości życzę i mnóstwa powodów do notowania w Notatniku kulturalnym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszystkiego najlepszego! Z Twojego bloga naprawdę bije radość z życia i niejakie spełnienie, i co ważne, ciągłe jego szukanie. Zycze ci tej pogody ducha cały czas. Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz - wszystkiego co najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Spóźnione życzenia urodzinowe wszystkiego najlepszego :) Oby nie zabrakło Ci nigdy czasu i funduszy na kulturalne przyjemności :) oraz zapału do blogowania :)

    OdpowiedzUsuń
  16. dla wszystkich podziękowania! życzenia piękne! Mam czas pomyśleć o jakichś marzeniach :) (i na szczęście nie jest to skok z 40 kilometrów). A jutro do pracy i znowu masa roboty, ale na wieczorem mam nadzieję, że pojawią się nowe notki

    OdpowiedzUsuń
  17. spóźnione, ale życzenia jak najserdeczniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń