Pozwólcie, że najpierw kilka słów prywaty :) Wypełniam różne notki konkursowe więc zapraszam do czytania kolejnej "zaległej" - tym razem o rosyjskim filmie Euforia. Dziś sporo kręciłem się po Szczecinie, odkrywając różne jego zakamarki, potem - korzystając z tego, że nie muszę być non stop z uczestnikami szkolenia wybrałem się do kina. Kina wyjątkowego - bo okazało się, że te malutkie salki czarują już X muzą już ponad 100 lat - zmieniały się nazwy, właściciele, ale stwierdzono bezsprzecznie - Pionier to najdłużej nieprzerwanie działające kino na świecie. I właśnie tam udało mi się obejrzeć Obławę. Film, o którym jest bardzo głośno - GW krzyczy: wreszcie dobry film polski (tak jakby nie nakręcono przynajmniej kilku lepszych w ciągu ostatnich lat), a ja prawdę mówiąc mam mieszane uczucia. To film specyficzny i podobnie jak po seansie "Domu złego" pewnie znajdzie się sporo widzów, którzy powiedzą, że nie mają ochoty oglądać tak brudnych, nieprzyjemnych historii oskarżając twórców o chorą wyobraźnię i upodobanie w zohydzaniu ludziom wszystkiego.
Może nie jestem skłonny bronić wszystkich przez lata kręconych u nas filmów wojennych, które pokazywały głównie bohaterstwo, dzielność i poświęcenie naszych chłopców (obojętnie czy chodzi o partyzantów, powstańców czy żołnierzy w mundurach). Ale też prawdę mówiąc nie kręci mnie i nie przekonuje pod tym względem ten obraz. Zachwyty, że oto "wreszcie" pokazano prawdziwe oblicze partyzantki bez upiększeń są według mnie głupotą i wpisują się w ostre ataki na wszystko co dla ludzi mogłoby być jakimś symbolem, wartością. Zabrudzić, obrzucić błotem, opierając się na pojedynczych zdarzeniach wmawiać, że to dotyczy wszystkich - oto historia, której chętnie by uczono w niektórych środowiskach... A prawdę mówiąc w różnych produkcjach widziałem lepiej uchwycony trud, znój i mordęgę chowania się po lasach, dylematy moralne, czy po prostu ludzkie potrzeby, które siedzą w głowie równie mocno jak cel za który chcesz walczyć. I dodajmy w obrazach bardziej realistycznych, a nie takich gdzie partyzanci budują sobie w lesie całe miasteczko drewnianych chatek i wyglądają raczej na ludzi, którzy wybrali się na obóz survivalowy, a nie siedzą miesiącami w tych samych ciuchach, bez żarcia i w kiepskich warunkach sanitarnych. Ale dobra zostawmy to - podkreślam jedynie, że traktuję to nie tyle jako realistyczny obraz o wojnie, a po prostu jakąś opowieść o tym co siedzi w ludziach, gdzie tłem jest wojna i czyjeś o niej wyobrażenia.
Film jest niczym łamigłówka - gdy wydaje nam się, że jesteśmy już wciągnięci w jakąś historię, nagle reżyser cofa nas w przeszłość i pokazuje nieznane nam sytuacje, które doprowadziły nas do tego momentu. W którymś momencie znamy już całość, ale mimo wszystko chłoniemy w dalszym ciągu te retrospekcje, bo one przybliżają nas nie tylko do przebiegu zdarzeń, ale do uchwycenia i zrozumienia motywacji, uczuć. Każde spojrzenie, każdy gest, czy rozmowa mówi nam tu coś istotnego. Wybory bohaterów pociągają za sobą konsekwencje, których oni nie potrafili przewidzieć.
Nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele z fabuły. Zresztą kto chce może sięgnąć po dowolną oficjalną recenzję w prasie. Najkrócej mówiąc to film o zdradzie, zemście, ale w tle mamy przede wszystkim miłość. Nieszczęśliwą, niespełnioną, wymarzoną, zawiedzioną...
To film o tym jak wiele w człowieku jest ze zwierzęcia i do czego jest zdolny, gdy odczuwa strach, zazdrość, pragnienie zemsty, cierpienie, gdy po prostu chce przetrwać. O tym czy musimy takim zwierzęcym odruchom ulegać.
Nie do końca mogę zgodzić się z tym, co często powtarza się w recenzjach, iż tu nie ma dobrych i złych, bo wszystko jest szare i każdy ma swoje racje, które oceniamy podobnie. Jest to sporo tych dylematów i jest to dobrze pokazane, ale to co z tym zrobimy w naszych głowach zależy od nas. Na pewno nie oceniam tych motywacji bohaterów tak samo i wkurza mnie to rozmywanie podziału na dobro i zło. Owszem - możemy współczuć, możemy uznać, że ktoś cierpiał, ale dla mnie usprawiedliwienie nie powinno przychodzić nam tak łatwo...
Film brudny, mało przyjemny, ale muszę też przyznać, że w tej warstwie emocjonalnej i wizualnej, sposobie pokazywania różnych rzeczy - fascynujący. Klimat jaki udało się stworzyć jest tak gęsty i surowy, że historia nabiera bardzo dużej głębi. Brawa i za zdjęcia (Arkadiusz Tomiak) i za montaż.
I na koniec to co stanowi moim zdaniem o sile filmu - gdyby tego zabrakło, to człowiek by wyszedł z kina jak najszybciej chcąc o nim zapomnieć - aktorstwo. Zarówno Dorociński, Stuhr są kapitalni, ale dobrze zagrali też inni, np. Weronika Rosati, Sonia Bohosiewicz, czy w drugim planie np. świetny Bartosz Żukowski.
Sporo plusów. Choćby za ciekawie zbudowane i zagrane postacie - ja na tak. A co do interpretacji i wyciągania wniosków - musicie już sami zdecydować czy kupicie to co próbuje się nam wmówić.
Byliśmy na Obławie przedwczoraj. I mam także mieszane uczucia. Jestem gdzieś pomiędzy zachwytem, a...? no właśnie nie wiem jak mam nazwać tą drugą stronę. To dobry film jest, ale także nie zgadzam się z tym, że jest to najlepszy film ostatnich lat. Co jest pewne? to to, że to jest zagrane genialnie. Aktorski majstersztyk Dorocińskiego. Role drugoplanowe także na najwyższym poziomie. Byliśmy o późnej godzinie i to było dobre, bo na sali było tylko kilka osób. Nie wyobrażam sobie, że obok siedzą jacyś obcy ludzie. To zbyt intymne kino jest. Przyznam się szczerze, że trzy razy się zaśmialiśmy. Za każdym razem Stuhr nas rozbawiał. No przecież tekst, że najważniejsza jest historia, matematyka, język polski to huj i tekst ile my się nie widzieliśmy lat. Siedem? Siedem. Patrz ja to mam pamięć do tych dat! No padliśmy. Trzeci raz nie daliśmy rady niestety jak Stuhr wylądował twarzą na drzewie. Najpierw było ałććć, a potem parsknęliśmy śmiechem. To chyba było nerwowe:)
OdpowiedzUsuńFabuła gdyby ją odrzeć z tych wszystkich chwytów i opowiedzieć ją linearnie nie byłaby zbyt skomplikowana. Podoba mi się ten zabieg z poszatkowanie czasu. Jest się do czego przyczepić, ale ogólnie klimat, nastrój, zdjęcia muzyka mocno na plus. Weszłam sobie na filmweb z ciekawości. Już się powinnam nauczyć, żeby tego nie robić, ale nadal to robię. Pewnie można też wiele zarzucić obrazowi partyzantów w Obławie, ale roztrząsanie się w takiej skali jak na forach na ten temat, na temat języka i zachowań tych mężczyzn mija się z celem. Podejrzewam, że nie jest prawdziwym obraz z Obławy, ani obraz z Czasu honoru. Pewnie prawda leży gdzieś po środku.
Jakiś taki mało poukładany ten mój komentarz.
Pozdrawiam ciepło:)
mało poukładana to moja notka - patrz Ty potrafiłaś opowiedzieć w kilku zdaniach, dużo krócej i z sensem. Rzeczywiście może za dużo w widzach jest skupiania się na szczegółach, drobiazgach, niuansach, a ucieka z oczu ten klimat i cała psychologia.
Usuńzgadzam się - na pewno nie wybitny, ale na pewno dobry
A Stuhr świetny! Bo Dorociński już podobną twarz pokazał więc tak nie zaskoczył
pozdrawiam równie ciepło!
filmu nie widziałam, w tej kwestii polemizować nie mogę, ale zgadzam się z tym, że nie ma co tego obrazu traktować, jako takiego, który wreszcie prawdę pokazuje. Od czasu Czterech pancernych było wiele filmów, które starały się ucziciwie do tematu podejść i ja traktuję to gadanie, jako li tylko chwyt marketingowy.
OdpowiedzUsuńJednakowoż młodzież może się na to nabrać i to mnie wkurza.
Tak się zastanawiam czy młodzież się w ogóle nad tym zastanawia czy to faktycznie tak było. Dla nich to jest chyba jakaś fikcja, jakaś baśń okrutna. Ale faktycznie ci myślący mogą czuć pewien dysonans. Z jednej strony obraz szlachetnych, pięknych chłopców z Czasu honoru, z drugiej zdziczałych brudnych z Obławy. Ja myślę, że leśni partyzanci z lasu byli po prostu ludźmi, ludźmi w absolutnie skrajnej sytuacji. Ja nie wiem jak oni dali radę! Ja bym chyba nie dała.
UsuńWybieram się - na razie nie chcę za bardzo się nastawiać, że mnie zachwyci :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten film. Co prawda już po pierwszej scenie w lesie byłam skłonna go wyłączyć (jestem wrażliwa i czesto nie wytrzymuję patrząc na podobne sceny) to wytrwałam do końca i absolutnie nie żałuje. Dobrze pokazane okrucieństwa wojenne.
OdpowiedzUsuń