wtorek, 14 marca 2017

Maus - Art Spiegelman, czyli jak o tym opowiedzieć

 Koronny dowód na to, że komiks nie jest medium jedynie dla rozrywki małolatów, że to po prostu trochę inny sposób na opowiadanie historii. Komiks, który dostaje nagrodę Pulitzera za literaturę? Komiks o holokauście? To już dziś nie dziwi, choć pewnie w momencie gdy Maus się ukazywał, mogło budzić zdziwienie, zwłaszcza, że bohaterami są wcale nie ludzie, tylko... myszy. Ten zabieg, by każdy naród, jego mentalność, charakter, przedstawić jako jakiś gatunek zwierząt (Polakom niestety przypadły mało sympatyczne świnie), jest tu ważny nie tylko w warstwie historycznej. Służy on bowiem autorowi również w momencie gdy pyta o własną tożsamość - człowiek z maską myszy u psychoterapeuty jest bardzo ciekawym spojrzeniem nie tylko na siebie, ale na całe pokolenie dzieci ludzi, którzy przeżyli obozy koncentracyjne. Dla nich przynależność do narodu, który nagle został skazany przez inny na zagładę, była czymś co czasem nawet chcieli ukryć, ale nigdy by się nie wyparli. A ich dzieci? Zabiegane, żyjące w wygodnym świecie, zmęczone słuchaniem o historii, traktujące swoich rodziców jako kogoś od kogo trzeba się uwolnić, kto ogranicza...



 


Art Spiegelman, w trochę autobiograficznej opowieści mówi nam o swojej relacji z ojcem, okropnym zrzędą, hipochondrykiem, sknerą. I o tym, jak postanowił jednak zebrać wspomnienia ojca z okresu wojny, by stworzyć z nich coś na czym się zna. Dla starszego pana, to co robił, nigdy nie wydawało się niczym wartościowym, teraz ma możliwość udowodnić, że te rysuneczki mogą służyć czemuś jak najbardziej poważnemu.
W połowie te zeszyty zawierają wątki współczesne, różne scenki rodzinne, w pewien sposób pokazujące też jak bardzo przeszłość wpłynęła na psychikę, na charakter ojca, jak bardzo ta tragedia wciąż nad nimi wisi. Z początku nie bardzo chce on opowiadać synowi o swoich przeżyciach - może o okresie przedwojennym, o tym jak poznał matkę, chętniej, ale o samej wojnie, o ukrywaniu się, głodzie, walce o przeżycie, o obozie, o tym jak był świadkiem śmierci kolejnych członków rodziny, dużo trudniej. 
Poznajcie Władysława Spiegelmana, Żyda z Sosnowca, człowieka obrotnego i nie ukrywajmy: mającego sporo szczęścia. Bez pomocy innych by nie przeżył, ale nawet dalsze jego życie, naznaczone było cieniem tych, którym się przeżyć nie udało. Co to znaczy był Ocalonym? Spiegelman wyraźnie pokazuje, że to pojęcie nie powinno być przez nas utożsamiane z radością, szczęściem, zwycięstwem. To również bycie świadkiem, czy tego się chce czy nie.   

6 komentarzy:

  1. Czytałem ten komiks, bardzo mi się podobał. Ale tak jak przy pierwszym wydaniu w Polsce, tak i teraz jestem zniesmaczony tym wstępem o wartości komiksu i tym niby "kruszeniem murów". Czy naprawdę trzeba w ten sposób najpierw powtarzać jaki to komiks jest głupi, a potem jednak udowadniać, że nie? Świat poszedł do przodu, przestańmy powielać kalki.

    Pamiętam komiksy w Polsce w latach 80. i 90. I mam wrażenie, że "głupie komiksy dla dzieci" przywędrowały z zachłyśnięciem się tym całym usańskim ### i wolnością. I nagle wszyscy zapomnieli o europejskich komiksach, etc.

    Czytajmy i piszmy o wartościowych komiksach, bez dodatkowych uwag etc. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem nie potrafię się powstrzymać od uwag, bo jednak wśród znajomych widzę wciąż podejście: komis? Chyba żartujesz... Ja też dopiero nieśmiało poruszam się po tym medium, uczę się, odkrywam, bo na długie lata porzuciłem komiks, dorastałem na nim w latach 80, 90, ale dziś większość tamtych rzeczy postrzegam jako dość proste historie, dziecinne. Na naszym rynku też obecnie dominuje rozrywka typu Marvell, a to co wartościowe, ciekawsze, jednak stanowi niszę czytaną przez nielicznych. Chciałbym o tych albumach pisać, choć powtarzam: sam dopiero raczkuję z tematem.

      Usuń
    2. Ależ pisz, jak najczęściej. I nieważne czy raczkujesz, czy nie. Komiks jest dokładnie tak samo zróżnicowany jak literatura, są proste rozrywkowe, są pozycje dla dzieci i są komiksy poruszające trudne kwestie. Warto sięgnąć np. po Bosonogiego Gena (Hiroszima 1945).
      Jeśli ktoś chce zobaczyć dominację Marvella, to ją zobaczy. Ja widzę tony wydawnictw mangowych, które na polskim rynku są już od 20 lat. Na początku było tylko jedno wydawnictwo... Teraz jest tego cała masa, są nawet wydawane light novels (w sumie nazwa tłumaczy o co chodzi) na podstawie mang. Są antologie komiksów mangowych rysowane przez polskich twórców. Są komiksy dotyczące relacji męsko-męskich i damsko-damskich. Są wydawnictwa nakierowane na dorosłego odbiorcę mang (Hanami) - mangi o pracy (Supply - branża medialna, Balsamista), mangi klasyków, etc.
      Zauważyłem, że często nie traktuje się mangi (i komiksów azjatyckich) jako części świata komiksowego - i "eksperci komiksowi" w ogóle nie ogarniają Azji. Nie chcesz wiedzieć co myślę o takich "ekspertach" dla których najważniejsze są komiksy superbohaterskie. A tymczasem na polskim rynku komiksowym rośnie ilość reprezentowanych krajów. Z komiksów wojennych - mam komiks o wojnie jugosłowiańskiej.

      Na bloga trafiają też osoby, które nie mają takich skojarzeń.

      P.S. Spróbuj podmienić "komiks" na "książki" w swojej wypowiedzi - widzisz pewną ironię? Nigdy jednego i drugiego nie poznasz w całości. Choćbyś chciał, nie przeczytasz wszystkich książek czy komiksów. Czy o książkach też byś się tak wypowiadał? ;)

      Usuń
    3. Mangi rzeczywiście "nie czuję", muszę znaleźć coś co by mnie przekonało, ale czytając "Zrozumieć komiks" bardzo zainteresowały mnie właśnie te różnice kulturowe między wschodem i zachodem, które miały wpływ na rozwój komiksu (i pewnie literatury także) w różnych kierunkach. Jakoś przy książkach czy filmach nie mam oporów, by coś oceniać, może chodzi o to, że komiksów mam za sobą dużo mniej, więc dlatego wciąż podkreślam fakt iż jestem w tym kompletnym laikiem.

      Usuń
    4. Ale co miałoby cię przekonywać i do czego? Nadal wstaw sobie za "mangę" słowo "książki". ;) Oczywiste jest, że nie wszystko przypadnie ci do gustu, więc... Podałem ci już parę ciekawych tytułów wcześniej, ale tak naprawdę czego byś chciał?

      Usuń
    5. Przekonać, czyli być może wytłumaczyć z czym to się je :) Pokazać kilka przykładów, żeby przekonać mnie, że coś w tym jest - mówię teraz o Mandze... Wiem, wiem, dopóki nie spróbuję. Porozglądam się za czymś. Na razie już wiem co mniej więcej lubię, co mi się spodobało, co zaskoczyło, ale wciąż odkrywam różne rzeczy. Oby jak najwięcej fajnych odkryć przede mną.

      Usuń