sobota, 11 lutego 2017

Nauczycielka, czyli to tylko drobna przysługa



Zostawiam sobie jeszcze kilka dni na napisanie o różnych filmach nominowanych do Oscara, które udało się zobaczyć, ale przecież pojawiają się wciąż inne nowości. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że reżysera "Nauczycielki", czyli Jana Hrebejka, znam już całkiem dobrze, a niby tak rzadko oglądam czeskie kino. Facet jest mistrzem w babraniu się w ludzkiej psychice, pokazywaniu ludzi stojących przed trudnymi wyborami.

Tym razem stworzył film, który opowiada o ciekawych mechanizmach, niby na tle kończącego się socjalizmu, ale zdaje się, że równie aktualnych i w naszych warunkach. Czego nie zrobi rodzic dla swego dziecka, żeby tylko miało lepsze oceny. Jak można odwdzięczyć się jakąś drobną usługą, to przecież żadna nieuczciwość, tylko zwykła ludzka życzliwość, prawda? Cholera, ten idealny ustrój naprawdę mocno pozmieniał nasze zasady moralne - skoro wszyscy tak robią i trzeba sobie jakoś radzić w życiu, to czemu ja mam być "gorszy"?




Taki właśnie mechanizm wykorzystuje główna bohaterka, nauczycielka w jednej z podstawówek. Już pierwszego dnia zbiera od dzieci informacje na temat tego gdzie pracują ich rodzice i skrzętnie zapisuje sobie te dane, aby później, w stosownej chwili z nich skorzystać. Lekarz, mechanik, fryzjerka, sprzedawczyni, ktoś z lotniska, rzeźnik, taksówkarz - każdy może się przecież przydać. A jak nie? To weźmie się dziecko do sprzątania domu. Czy ktokolwiek odważy się zaprotestować przeciw jej metodom, nazwie po imieniu to co robi? Atmosfera jak z 12 gniewnych ludzi :) Bo największą odwagą musi wykazać się pierwszy, potem ktoś musi mu zaufać, mimo tego, że presja większości będzie bardzo silna. Stąd jeszcze do zwycięstwa droga daleka, ale przynajmniej mają szansę. Coś zrobili.

Kapitalnie zagrana przez Zuzane Maurery jest postać nauczycielki. Niby taka uprzejma, do rany przyłóż, życzliwa dla wszystkich, a od tego co robi ciarki chodzą nam po plecach. Manipuluje ludźmi perfekcyjnie. Do tego stopnia, że nawet za jej plecami wielu rodziców broni jej, zaprzeczając wszystkiemu co można by było jej zarzucić.

Niby obraz mocno osadzony jest w realiach socjalistycznych, ale mam wrażenie, że pewne mechanizmy przetrwały do dziś. Rodzicom zależy na wysokim poziomie, na sukcesach i potrafią wybaczać surowość nauczycielom, a jeżeli mogą zdobyć przychylność dla swojego dziecka, mogę się założyć, że większość mogłaby stanąć na głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz