O ile pamiętacie "Misję", która przecież podejmuje podobny temat, to zapomnijcie o tamtych widoczkach, cudownej muzyce. Zarówno zdjęcia jak i muzyka robią tu wrażenie, ale raczej pogłębiając poczucie niepokoju, samotności, zupełnie innych warunków, obcych dla mieszkańca Europy.
Film Martina Scorsese, opowiada o dwóch XVII-wiecznych jezuitach, którzy wyruszają do Japonii w poszukiwaniu swojego nauczyciela, któremu jak twierdzą zawdzięczają też odkrycie powołania. Po ostatnich mordach na zakonnikach, ślad po nim się urwał. Zginął? A może jednak nie? Skąd plotki o nim, że wyrzekł się wiary katolickiej i żyje przyjmując styl życia i wierzenia mieszkańców wyspy. Młodzi, niedoświadczeni, ale pełni zapału księża wyruszają w trudną podróż. Po przybyciu na ląd muszą się ukrywać, ale ze zdumieniem odkrywają jak bardzo złaknieni są ich obecności zamieszkujący niewielkie wsie ubodzy mieszkańcy. Wiara mimo prześladowań nie została wykorzeniona, zeszła do podziemia, przybrała może dziwne dla nas formy, ale jezuici mogą jedynie zazdrości gorliwości swoim nowym podopiecznym. Sami niedługo staną przed próbą, która sprawdzi ich wiarę.
Nie jest to jednak, jak by się mogło wydawać, jedynie film o prześladowaniach, o tych, którzy nie wyrzekli się wiary, ale wytrwali do końca. To opowieść o próbie wiary. O zmaganiu się z własnymi dylematami, zwątpieniem, krzykiem rozpaczy: gdzie jesteś Boże, dlaczego na to zezwalasz? I to właśnie jest tu najciekawsze. Gdy jeden z braci ma ochotę krzyczeć na prostaczków traktujących religię trochę jak magiczny sposób zmiany ich życia, drugi widzi w tym jednak drogę prowadzącą do tego samego celu. Pytania o to czy zewnętrzne znaki wiary, czy nawet słowa, które można odrzucić, zaprzeć się ich, są równoznaczne z odcięciem się od Stwórcy, o to czy można się wyrzec Chrystusa, by ratować czyjeś życie, jeszcze długo po wyjściu z kina pozostają w naszych głowach.
Czym dla człowieka jest wiara? Jak odnaleźć odpowiedzi, gdy wydaje się, że Bóg milczy, wycofał się ze świata? Czy trwanie przy jakiejś własnej wizji nie jest przypadkiem pychą i zamknięciem się na znaki? Na ile ewangelizatorzy powinni szanować kulturową tożsamość innych ludów, do których przybywają. Niełatwe pytania i tak naprawdę sam musisz poszukać własnej na to odpowiedzi. Scorsese po raz kolejny sięga po tematykę wiary, pokusy, grzechu i przebaczenia. Pokazuje to koło i wyraźnie sugeruje, że tu lepiej powstrzymać się od wyrokowania, osądzania innych, bo każdy sam układa sobie własną relację z Najwyższym i o tym co dzieje się w tym dialogu najlepiej wiedzą jedynie jego dwa uczestnicy. A co potem? Potem pozostaje ocena po owocach.
I dlatego trochę mi żal, że w kopii, która jest dystrybuowana w Polsce, nie przetłumaczono dokładnie słów, którymi kończy film reżyser. Na chwałę Pańską. Na krwi męczenników, wbrew wszystkiemu, wiara i tak kwitła.
O, to kolejny film, który zdecydowanie muszę obejrzeć. Wydaje mi się, że "Milczenie" jest w klimacie starego, dobrego Scorsese, a u niego nie może być łatwo i przyjemnie. To co u niego lubię najbardziej, to właśnie to upodobanie do wyciągania na wierzch mroków ludzkiej duszy. Dylematy moralne można od biedy ukazać w komedii, ale wiadomo, że dopiero w dramacie potraktujemy je poważnie. Dobra recenzja! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMarta
bardzo dziękuję za dobre słowo. Film już do upolowania w kinach i bardzo gorąco polecam. Nawet jeżeli uznaję, że pewne zachwyty nad wielkością tego filmu są przesadzone, to na pewno jest to rzecz, której nie wolno przegapić.
Usuń