czwartek, 27 października 2016

Rewers, czyli każde (prawie) miasto ma swoje kryminały

Moda na kryminały trwa w najlepsze, a czytelnicy zacierają ręce na kolejne świetne debiuty, czy książki swoich ulubieńców. Poza ciekawą intrygą, charyzmatycznymi postaciami, wszyscy chyba lubimy jeżeli akcja umiejscowiona jest gdzieś w naszej okolicy lub tam, gdzie już byliśmy i możemy wyobrażać sobie konkretne sceny, śledzić palcem po mapie. Kiedyś być może miasta niechętnie myślały o tym, by stały się scenerią dla zbrodni, dziś to raczej powód do dumy, świetny marketing, przyciągający turystów (Sandomierz najlepszym przykładem). I oto jedenastu świetnych autorów kryminałów bierze na warsztat jedenaście miejscowości i pisze opowiadania ze zbrodnią w tle. To musi być przebój. A jednocześnie dla każdego z nich również jakaś forma promocji - może ktoś po przeczytaniu krótszej formy, sięgnie po coś szerszego? Ja na pewno tak mam z Wojciechem Chmielarzem i Robertem Małeckim - o pierwszym dużo dobrego słyszałem, ale dotąd nie miałem okazji czytać, o drugim zbyt wiele nie wiem, ale właśnie coś wydał dla Wydawnictwa Czwarta Strona. Kilka innych opowiadań też jest ciekawych, ale tych dwóch autorów zrobiło na mnie najlepsze wrażenie.  
W każdym z opowiadań miasto odgrywa niebagatelną rolę. Obojętnie czy akcja umieszczona jest we współczesności, czy to retro, warto się przespacerować po tych ulicach, bardziej i mniej znanych zakamarkach. Gliwice, Piła, Rapa (słynna piramida), Łódź, Opole, Lublin, Warszawa, Kraków, Toruń, Wrocław, Poznań. Każde miasto ma swoją ciemną stronę. Nic tylko zanurzyć się w fabuły wymyślone przez autorów i w mniej lub bardziej znajome miejsca.


Jak to w kryminałach bywa, zawsze musi być zbrodnia, ale nawet ona jest tu czasem bardzo umowna, czasem to po prostu jakaś tajemnica do odgadnięcia, np. zniknięcie. Mamy policjantów, ale też normalnych ludzi, którzy uwikłani zostali w jakieś niepokojące zdarzenia. Bywa bardzo poważnie, ale jest i humor. Niektórzy w swoim stylu (Wroński i Lublin, choć tym razem oprócz Maciejewskiego, również jego syn albo Guzowska z archeologami), inni bardziej zaskakująco (Mróz, tym razem bez akcji). Czasem mamy do czynienia ze śledztwem, a innym razem z jakimiś wspomnieniami i jedynie dla czytelnika wszystko jest nowe i nieznane. Nawet elementy mrocznego thrillera/horroru się pojawiają (bo raczej tak traktuję opowiadanie Grzegorzewskiej). Każdy pewnie odnajdzie styl i zawartość, która najbardziej mu będzie odpowiadać. Ja polubiłem humor Chmielarza (babcia Wiśniewska!) i Ćwirleja (jak to u niego milicjanci), a im dalej, tym jakoś trudniej mi było się zachwycać, niektóre pomysły wydawały się mało innowacyjne. Było przyjemnie, ale już bez tego dreszczyku emocji - ten towarzyszył mi chyba przy sześciu z opowiadań, pozostałe jakoś przeszły bez większych emocji. Najciekawiej wypadły Gliwice, Toruń i Poznań, czyli "Babcia Wiśniewska" Chmielarza, "Horyzont" Małeckiego i "Nie czytaj tego" Jodełki. 


Nie jest łatwo napisać dobre opowiadania, przykuć uwagę czytelnika, zbudować klimat i jeszcze tak poprowadzić fabułę, by zaskoczyć zakończeniem, by nie było zbyt prostackie - większości autorów w tym zbiorze się to udało, więc "Rewers" uważam za lekturę udaną i niezły wstęp do tego, by bliżej poznać (jeżeli tego nie mamy za sobą) twórczość poszczególnych autorów.
Za książkę dziękuję witrynie Woblink. Jeżeli użyjecie kodów, to ten tytuł zdobędziecie za niewiele ponad 20 złotych. Warto.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam chwile kiedy czytając książkę trafiam na miejsca dobrze mi znane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też! a czasem nawet jadąc gdzieś po raz pierwszy, szukam miejsc znanych z książek. Aż mi się oczy zaświeciły we Wrocku, gdy zobaczyłem, że wydali specjalną mapę śladami Mocka :)

      Usuń