Szkoda.
Ja już w górach - co prawda widzę je tylko z okna, bo czekają mnie 3 dni konferencji i o łażeniu mowy nie ma, ale i tak się cieszę. Jak jutro znajdę czas wieczorem powstanie notka o filmach, które mi się z górami kojarzą.
A na dziś kolejny tekst Włodka. I kolejna biografia :)
Fenomen Anny Jantar jest trudny do
zdefiniowania. Publiczność kochała piosenkarkę i cieszyła się każdym jej
występem, tragiczna śmierć w katastrofie lotniczej na dziewięćset metrów przed pasem
do lądowania zapewniła jej nieśmiertelność w sercach nie tylko sobie
współczesnych, ale też i tych, którzy przyszli na świat już po tym zdarzeniu. Z
drugiej strony w latach siedemdziesiątych piosenkarek, które miały mnóstwo
przebojów było znacznie więcej. Nie wszystkie dziś pamiętamy. Annę Jantar –
niezmiennie...
Książka Marioli Pryzwan nie jest
biografią artystki, a raczej zbiorem mniej lub bardziej powiązanych ze sobą
wspomnień osób, które Annę Jantar znały, jej przyjaciół, członków rodziny,
muzyków. To w zasadzie nieco poszerzona wersja wydanej w latach
dziewięćdziesiątych książki pt.” Słońca jakby mniej. Wspomnienia o Anie
Jantar”. I zarazem książka, która – w moim odczuciu – niewiele wiedzy przynosi
o Annie Jantar. Choć opisywane historie są niezwykle plastyczne, to niewiele z nich
wychodzi poza schemat mówienia, iż piosenkarka była taka słonecznie dobra.
Grzeczność i powtarzalność opinii staje się z kolejnymi rozdziałami coraz
bardziej nużąca. Opowiadający goście snują też często własne historie, ledwie
przeplatające się z losami wokalistki, która śpiewała, iż „Tyle słońca w całym
mieście”...
Zdaję sobie naturalnie sprawę z
tego, że każda z osób, które wypowiadają się w książce, znała tylko część
prawdy o Annie Jantar, stąd mają prawo pojawiać się opinie skrajnie różne (jak
choćby to, że była bardzo towarzyska, albo też stroniła od ludzi lub też
opozycja: wspaniały głos i kompletny brak głosu). Dlaczego jednak autorka
wrzuciła do jednego kotła wszystkie te opinie, bez najmniejszej nawet próby ich
uporządkowania? Czy jest to zabieg celowy, by jedynym wnioskiem płynącym z
książki był ten, iż wokalistka była kobietą bardzo naturalną i prawdziwą we
wszystkim, co robiła oraz że największą jej miłością była córka Natalia?
Tym, co jest niewątpliwym walorem
książki, jest obecność w niej nieznanych fotografii z archiwum prywatnego
rodziny, fragmentów listów, które sprawiają, że postać Anny Jantar, jeśli to
tylko jest w ogóle możliwe, staje nam się jeszcze bliższa.
Brakuje z kolei większego udziału
rodziny piosenkarki, której członkowie wypowiadają się w książce niewiele i to
bardzo ogólnikowo. Brakuje choćby refleksji Natalii Kukulskiej, która – przez
lata walcząc o swoją artystyczną niezależność – wypracowała już swoją markę na
tyle, by nie obawiać się nasuwających się przecież porównań z matką. Zwłaszcza,
że porównania takie nie mogą być niemiłe.
Choć dokonania Anny Jantar przerwane
zostały wadą techniczną samolotu w chwili, kiedy wydawało się, że oto właśnie
artystka wkracza na nową ścieżkę, jej legenda trwa, o czym przypominają w
książce jej znajomi, przyjaciele, a nawet rywalki ze sceny muzycznej. To
legenda o kobiecie, która w tekstach piosenek wyśpiewała swoją smutną
historię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz