Strony

środa, 18 listopada 2015

Bursztynowa dziewczyna. Anna Jantar we wspomnieniach - Mariola Pryzwan, czyli każdy wie coś innego

Dwa dni pod znakiem wywiadów i biografii, przynajmniej dla mnie. Nie, nawet nie ze względu na moją obecną lekturę. Wczoraj na DKK po prostu mieliśmy uroczą niespodziankę - omawialiśmy "Wolne" Remigiusza Grzeli i jeszcze nie zaczęliśmy spotkania, a tu wchodzi facet i przedstawia się jako autor - widział informacje o temacie DKK, więc postanowił zajrzeć. Tym razem więc nawet nie mówiliśmy zbyt wiele my, ale wypytywaliśmy przez prawie dwie godziny i z fascynacją słuchaliśmy kolejnych historii. Podchodzić poważnie do swojej pracy, traktować wywiad, pisanie o kimś, nie tyle jako chałturę, ale jako okazję by kogoś odkryć, samemu i dla czytelników. Słuchać, szukać tematów, nie iść na łatwiznę... Naprawdę nabrałem ochoty na kolejne książki tego autora. I na więcej wywiadów, biografii. Jakoś dawno nie sięgałem po tego typu rzeczy. Zalew nowych tytułów i "gwiazd" na okładkach jakoś mnie zniechęca. Jak odróżnić dobre od słabych? Zachwycamy się reportażami, a teraz dzięki Grzeli widzę, że to co on robi ma w sobie wiele właśnie z reportażu, z prawdziwego dziennikarstwa, choć niestety jakoś wywiady nie cieszą się aż takim poważaniem...
Szkoda.

Ja już w górach - co prawda widzę je tylko z okna, bo czekają mnie 3 dni konferencji i o łażeniu mowy nie ma, ale i tak się cieszę. Jak jutro znajdę czas wieczorem powstanie notka o filmach, które mi się z górami kojarzą.
A na dziś kolejny tekst Włodka. I kolejna biografia :)

            Fenomen Anny Jantar jest trudny do zdefiniowania. Publiczność kochała piosenkarkę i cieszyła się każdym jej występem, tragiczna śmierć w katastrofie lotniczej na dziewięćset metrów przed pasem do lądowania zapewniła jej nieśmiertelność w sercach nie tylko sobie współczesnych, ale też i tych, którzy przyszli na świat już po tym zdarzeniu. Z drugiej strony w latach siedemdziesiątych piosenkarek, które miały mnóstwo przebojów było znacznie więcej. Nie wszystkie dziś pamiętamy. Annę Jantar – niezmiennie...




            Książka Marioli Pryzwan nie jest biografią artystki, a raczej zbiorem mniej lub bardziej powiązanych ze sobą wspomnień osób, które Annę Jantar znały, jej przyjaciół, członków rodziny, muzyków. To w zasadzie nieco poszerzona wersja wydanej w latach dziewięćdziesiątych książki pt.” Słońca jakby mniej. Wspomnienia o Anie Jantar”. I zarazem książka, która – w moim odczuciu – niewiele wiedzy przynosi o Annie Jantar. Choć opisywane historie są niezwykle plastyczne, to niewiele z nich wychodzi poza schemat mówienia, iż piosenkarka była taka słonecznie dobra. Grzeczność i powtarzalność opinii staje się z kolejnymi rozdziałami coraz bardziej nużąca. Opowiadający goście snują też często własne historie, ledwie przeplatające się z losami wokalistki, która śpiewała, iż „Tyle słońca w całym mieście”...
            Zdaję sobie naturalnie sprawę z tego, że każda z osób, które wypowiadają się w książce, znała tylko część prawdy o Annie Jantar, stąd mają prawo pojawiać się opinie skrajnie różne (jak choćby to, że była bardzo towarzyska, albo też stroniła od ludzi lub też opozycja: wspaniały głos i kompletny brak głosu). Dlaczego jednak autorka wrzuciła do jednego kotła wszystkie te opinie, bez najmniejszej nawet próby ich uporządkowania? Czy jest to zabieg celowy, by jedynym wnioskiem płynącym z książki był ten, iż wokalistka była kobietą bardzo naturalną i prawdziwą we wszystkim, co robiła oraz że największą jej miłością była córka Natalia?
            Tym, co jest niewątpliwym walorem książki, jest obecność w niej nieznanych fotografii z archiwum prywatnego rodziny, fragmentów listów, które sprawiają, że postać Anny Jantar, jeśli to tylko jest w ogóle możliwe, staje nam się jeszcze bliższa.
            Brakuje z kolei większego udziału rodziny piosenkarki, której członkowie wypowiadają się w książce niewiele i to bardzo ogólnikowo. Brakuje choćby refleksji Natalii Kukulskiej, która – przez lata walcząc o swoją artystyczną niezależność – wypracowała już swoją markę na tyle, by nie obawiać się nasuwających się przecież porównań z matką. Zwłaszcza, że porównania takie nie mogą być niemiłe.
            Choć dokonania Anny Jantar przerwane zostały wadą techniczną samolotu w chwili, kiedy wydawało się, że oto właśnie artystka wkracza na nową ścieżkę, jej legenda trwa, o czym przypominają w książce jej znajomi, przyjaciele, a nawet rywalki ze sceny muzycznej. To legenda o kobiecie, która w tekstach piosenek wyśpiewała swoją smutną historię...

 S

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz