niedziela, 7 czerwca 2015

Jak robić dobrze - Szymon Hołownia, czyli radosnego dawcę miłuje Bóg

Wspomniałem już o tej książce kilka dni temu. I obiecałem, że napiszę o niej więcej, gdy tylko skończę lekturę. Więc piszę. Troszkę ze smutkiem, bo wrzucając wtedy notkę, uruchomiłem też na allegro aukcję z tym tytułem. Chcę przekazać książkę w dobre ręce, tak by dalej mogła inspirować kolejne osoby, a kasę jaką wylicytuję wpłacę na konto fundacji Kasisi (o której między innymi opowiada Szymon Hołownia). Czemu piszę ze smutkiem? Bo jak na razie cena się nie ruszyła i wciąż wynosi złotówkę. Aż dziw... Jak nie pomożecie, oczywiście wyślę książkę również za złotówkę, przelew do Kasisi i tak pewnie ode mnie pójdzie. Ale jakiś mały żal i zdziwienie pozostaje.
Jakby co aukcja jest tu.

No nic, nie marudzę. Jak tego uczy autor - nie ma co się oglądać na innych, tylko robić swoje.


Czym jest ta książka? Trudno ją sklasyfikować. Szymon Hołownia pisze bardzo osobiście o tym czego doświadczył w Afryce, jakie ma stamtąd refleksje i obserwacje (a więc jest część reportażowa), opisuje swoje spotkania z sierocińcem w Kasisi, z siostrami, które go prowadzą, z dziećmi i różnymi osobami, które się przewinęły przez ten ośrodek (tu już chwilami łezka może się w oczach zakręcić, bo te historie są naprawdę poruszające). Ale te wszystkie opisy różnych spotkań z ludźmi, z ich życiem, to spojrzenie im w oczy, zaprowadziły autora do punktu gdy postanowił on działać. Założył już dwie Fundacje, których celem jest niesienie pomocy konkretnym miejscom i ludziom z nimi związanymi w trzech krajach: Rwandzie, Zambii i Kongu. "Jak robić dobrze" w moim odbiorze jest więc przede wszystkim nie tylko reportażem, ale książką - świadectwem, próbą odpowiedzi dlaczego tak, co z tego wynika, jakie są owoce. I zaproszeniem by do tego dzieła czynienia dobra dołączyć. Jeżeli nie w ten, to w inny sposób. To książka, która trochę otwiera oczy i potrząsa nami byśmy wyszli ze swego wygodnego egoizmu. Po co myśleć w jakich warunkach produkowane są np. nasze ubrania, byle nie były zbyt drogie. W swoim wygodnictwie wyślemy czasem jakiegoś smsa i uznamy, że zrobiliśmy coś super, nie zastanawiając się nawet ile z tej naszej kasy dotrze do odbiorców w formie realnej pomocy. Myślimy o sobie: też nie jestem bogaty i niechętnie dopuszczamy do swojej świadomości fakt, że dla kogoś z Afryki to co mamy, byłoby niewyobrażalnym bogactwem. 

Dużo tu pytań, ciekawych przemyśleń na temat współczesnych form działalności charytatywnej, różnych firm, dla których logo i informacja o ich darach musi być na pierwszym miejscu. Kilka argumentów, które formułują przeciwnicy takich akcji, rozbitych jest w pył. Chyba jednak nie jest głównym celem Hołowni przekonywanie i walka o dobre imię jego Fundacji. To przede wszystkim dzielenie się radością z tego, że dawanie po prostu ubogaca. Świadectwo tego, że pieniądze nie są najważniejsze (ich ilość), a raczej postawa, by dzielić się choćby drobną częścią tego co mamy, ale robić to regularnie. By mieć otwarte oczy na innych, na ich potrzeby. By nie widzieć jedynie czubka własnego nosa. 
Po prostu: dziękuję za świetną motywację do tego by uczynić swoje życie pełniejszym. Ta książka taką motywacją jest, dlatego warto ją kupować: dla siebie, dla znajomych, rodziny. Czytać. I przemyśleć. A potem otworzyć serce.      

Dla zainteresowanych linki do: Fundacji Kasisi i do Fundacji Fabryka Dobra
 A tu fragment książki.

4 komentarze:

  1. Wpadłam na licytację, mam nadzieję, że suma będzie rosła - bo trzeba robić dobrze :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu Twojej recenzji jeszcze bardziej cieszy mnie wygrana aukcja :)

    OdpowiedzUsuń