Gdy czytałem książkę Sekielskiego i pisałem o niej kilka dni temu, uśmiechałem się pod nosem na myśl o wszystkich aluzjach do prawdziwych postaci i wydarzeń politycznych w naszym kraju. Ale Sekielski to naprawdę pikuś przy tym co zrobił Patryk Vega w Służbach Specjalnych. Niby bez nazwisk, ale wszystko tak podane na tacy, że nawet głupi by się domyślił o co biega. Teraz pytanie tylko - sugerowanie tego, że się wie coś więcej i próba zwrócenia uwagi na przekręty i nie prawidłowości, czy też po prostu pozbieranie różnych wydarzeń, które by pasowały do teorii i zbudowanie z nich czegoś co obliczone jest jedynie na wzbudzenie sensacji i kontrowersji. Bo przecież film nie podoba się ani tym z lewa, czy centrum (bo to przecież przy ich rządach dochodziło do różnych przekrętów i służby zbudowały sobie państwo w państwie, nad którym nikt nie panował), ani tym z prawa (bo przedstawieni zostali jako dyletanci, którzy kompletnie nie potrafią rozwiązać problemu, zachowują się jak dzieci z przedszkola, którymi dorośli mogą się po prostu bawić i mydlić im oczy).
U widzów też budzi skrajne emocje - jedno go chwalą za realizm z jakim pokazano mniej znaną stronę pracy w służbach (tajne operacje, manipulowanie, szantaż, zabójstwa), a dla innych będzie totalną bzdurą i jedną wielką paranoją utwierdzającą i tak licznych zwolenników teorii spiskowych, w tym że coś jest na rzeczy. Miałem sporą frajdę oglądając różne wydarzenia, które dotąd znaliśmy z przekazów medialnych, nigdy do końca nie wyjaśnione, jak tu lekko i zgrabnie połączone zostały jako ciąg zamierzonych wydarzeń, którymi ktoś chciał coś ugrać.
Niby chwilami zdjęcia były specjalnie "brudne", sugerowały jakiś dokumentalny charakter tego co widzimy, ale nie zapominajmy, że to wszystko jednak fikcja, stworzona na potrzeby filmu. Przynajmniej ja osobiście skłaniam się ku takiej ocenie - dobrze wyliczone kontrowersje i zrealizowanie dobrej sensacji, a nie żaden demaskatorski, odkrywczy, odważny, narażający na zemstę jego twórców itp. dzieło.
Zgrabny pomysł, historia trójki agentów, którzy są werbowani po rozwiązaniu WSI do pracy w "nowej formacji" jest ciekawa, a i zakończenie jest mocne. Jak w Psach, tyle, że tam dawni pracownicy służb wybrali sobie inną drogę "kariery", tu sieroty po Wojskowych Służbach Informacyjnych nie odeszły daleko, bo dawni przełożeni szybciutko znaleźli nowy pomysł na ich wykorzystanie.
Mocne? Mocne.
Prawdziwe? Nie mnie oceniać.
Na pewno dobrze się ogląda i kilka razy trochę cierpnie skóra (pojawia się pytanie: a może...?). I tak pewnie wielu rzeczy się nie dowiemy, bo ci co pociągają za sznurki łatwo nie pokazują swoich twarzy, ewentualnie znajdując jakąś ofiarę do odstrzału gdy trzeba.
Jednak całość moim zdaniem trochę rozłazi się w szwach przez wepchnięcie w tę fabułę zbyt wielu elementów. Większość wątków prywatnych, choć może i ciekawych, ale trochę nie pasujących do głównego wątku, spokojnie można by było wyciąć albo uprościć. Zwłaszcza, że Vega dobrze sprawdza się w "męskich" dialogach, ale gdy ma pokazać jakieś relacje męsko-damskie to dziwnie się gubi i sceny wychodzą cholernie sztuczne. Wyjątkiem jest dla mnie jedynie wątek postaci granej przez fenomenalnego Janusza Chabiora - starszego już człowieka, który całe życie pracował dla służb, a teraz zmagającego się z potężnym kryzysem - zdiagnozowany rak i ogromna miłość do córki dokonującej jego zdaniem złych wyborów. Sceny, które jeszcze bardziej rozwija serial sprawiają, że ten bohater po prostu kradnie pół filmu.
Młodsze pokolenie też wypada nieźle, choć chyba bardziej zaskakuje wyrazista rola Olgi Bołądź, niż lekko wycofany i sztywny Wojciech Zieliński (a już postać jego żony to kompletna porażka - ktoś kto pisał jej dialogi powinien zmienić pracę).
Co jeszcze? Oprócz fatalnej (jak to w naszym kinie ścieżki dźwiękowej i niesłyszalnych dialogów). Jest chaotyczne. Bo o ile film jakoś trzyma się jeszcze kupy, to serial już w ogóle odjechał z taką ilością wątków i spraw, że chyba nie da się go zrozumieć bez wcześniejszej znajomości okrojonej wersji. W tym zalewie różnych scen i spraw, nawet to co bardzo celne i prawdziwe (np. metody manipulowania mediami) po prostu może umknąć uwadze. A szkoda.
Jaki ostateczny werdykt? Mimo niedoskonałości jestem na tak. Bo niewiele jest filmów, które by opowiadały o różnych patologiach współczesnej RP (może Układ Zamknięty), pozwalały snuć różne przypuszczenia, prowokować do dyskusji. A to warto robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz