czwartek, 18 czerwca 2015

Efekt motyla, czyli ja to wszystko naprawię


Ciekawy pomysł, ale jakoś nie przekonuje mnie ten film do siebie. Może to kwestia obsady (głównie młode gwiazdki), może scenariusza, który jest trochę ckliwy... A przecież punkt wyjścia zapowiadał całkiem fajną fabułę. Czy można manipulować przeszłością, zmieniać ją i jakie efekty to za sobą pociąga? To dar czy przekleństwo?


Evan (Ashton Kutcher) jako dziecko przeszedł wiele traumatycznych wydarzeń, część z nich zatarła się w pamięci, ale niektóre w dziwny sposób nie dają mu spokoju, pragnie do nich wrócić, przeanalizować ich wpływ na swoje życie i losy przyjaciół. 
Czy drobne zdarzenie, jakiś błąd, głupia decyzja może zaważyć na przyszłości? Od czego zależy nasza kariera, szczęście, umiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami?
Dzienniki prowadzone przez Evana pomagają mu nie tylko przypomnieć sobie to co się wydarzyło, ale i cofnąć się w czasie, aby różne rzeczy naprawić. To jednak wcale nie jest tak proste jak mu się to wydaje - każda zmiana pociąga za sobą inne, których wcale nie pragnął.
To taka mieszanka Sci-Fi, ale raczej z przewagą wątku miłosnego - impulsem do zmian miało być szczęście ukochanej bohatera z przeszłości. Teoria chaosu schodzi troszkę na drugi plan i robi nam się z tego melodramat, w którym jedyne napięcie wynika z uświadamiania sobie kolejnych błędów. 
Jedyny plus chyba za zakończenie, bo przecież mogło tu być wiele wariantów, a wybrano chyba jeden z ciekawszych i mało słodkich. 
Ot średniak. Okazał się całkiem przyjemny do wpisywania ankiet i zerkania od czasu do czasu. 



*******************
Od ponad 4 lat dzień w dzień dostarczałem poprzez blog różne notki na temat filmów, książek, płyt, przedstawień. Zebrało się tego naprawdę sporo. I oto po raz pierwszy staję przed sytuacją, że prawie na 100% nie dam rady znaleźć czasu na bloga w czerwcu, w takim wymiarze jak dotąd. Praca, wyjazdy - właśnie jestem jak widzicie w Tatrach, a tu raczej nie ma czasu na szukanie wifi i stukanie notek.
Postanowiłem o tym napisać, bo długofalowo może to oznaczać nawet i zawieszenie strony całkiem lub jej likwidację wraz z archiwami. Wciąż nad tym myślę. Zdaję sobie sprawę nad niedoskonałością moich tekstów, błędami, pośpiechem, subiektywnością itp. A to co dotąd mnie napędzało (oprócz odwiedzin, komentarzy) to właśnie ta regularność - wariacki pomysł, który dawał mobilizację, zmuszał do szukania tematów i w dużej mierze wpłynął na to jak dużo się pozmieniało też w moim życiu przez te 4,5 roku. Czy będzie się chciało pisać bez takiej mobilizacji? Wracać do pisania po miesiącu milczenia? Nie wiem.
Na razie mówię: jest jak jest, może jak trochę ogarnę różne obowiązki, spojrzę na to inaczej, może stanie się jakiś cud i wyjazdy nie odetną mnie na tygodnie od sieci.
Sorrki. Jutro może jeszcze jeden wpis filmowy, ale następny nie wiem kiedy. Będę starał się jedynie domknąć obiecane recenzje tego co dostałem od wydawnictw. I w jakiś sposób to rozdam.
Aha - konkurs na razie nie jest odwołany, najwyżej nie odbędą się już jego kolejne rundy i skończymy na wylosowaniu 3 książek z zaproponowanych 10 - zaglądajcie do zakładki konkursy!
pozdrawiam
Robert

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że podejmiesz właściwą dla siebie decyzję. Niekiedy powroty są bardzo trudne. Ale jeżeli ta strona dawała Ci radość to prędzej czy później do niej wrócisz. Radzę jedynie, byś nie usuwał jej całkowicie. Zostaw sobie "zaplecze", gdybyś chciał wrócić. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, bo ciekawie tu u Ciebie, ale jak to mówią u mnie w domu "Rób tak, żeby było dobrze" :) Trzymam kciuki, żeby się wszystko zgrabnie poukładało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się tak, jak sobie tego życzysz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ każdy ma prawo wziąć urlop, weź i Ty! A potem wracaj z nowymi siłami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cóż, decyzja na razie przesunięta w czasie... Próbuję wygospodarować po kilkanaście minut na dzień. A na wyjazd dwutygodniowy może rzeczywiście wezmę "urlop"

    OdpowiedzUsuń