Nie wiem czy przed wyjazdem zdążę napisać jakąkolwiek dłuższą notkę, ale postanowiłem, że powrzucam chociaż szkice, a potem po powrocie będę je rozbudowywał. I sięgam po rzeczy widziane niedawno, odświeżane, by wciąż mieć je w głowie po powrocie. Film Jane Campion raczej mi z niej szybko i tak nie wywietrzeje. Głównie dzięki muzyce (Kilar!), ale również dzięki świetnemu klimatowi, który udało się tu wytworzyć! A Nicole Cidman zachwyca odmiennością tej roli. Bo John Malkovich zawsze przykuwa uwagę, ale to ona skupia tu na sobie wszystkie spojrzenia.
O ile nie przepadam za filmami kostiumowymi, to ten jest naprawdę godny uwagi i do powracania do niego, choćby ze względu na muzykę...
A więcej napiszę wkrótce...
To na podstawie książki Henry'ego Jamesa, co nie?
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę zobaczyć :D Dziękuję za podrzucenie tytułu :)
dokładnie tak! I naprawdę seans wart polecenia!
Usuń