Starsza pani znika ma niesamowity urok czarno białych produkcji przedwojennych i jest chyba najbardziej zabawnym filmem Hitchcocka. Mamy więc do czynienie z komedią kryminalną, gdzie chyba dopiero od połowy filmu zaczynamy domyślać się, czego będzie dotyczyć zagadka.
Wcześniej? Wcześniej poznajemy grupkę bohaterów, charakterystycznych i trochę dziwacznych, co będzie miało potem wpływ na przebieg całej akcji. Odcięci są od świata w niewielkiej górskiej miejscowości (Bałkany?) i czekają na pociąg, który ma ruszyć po odkopaniu torów spod śniegu. Na razie muszą jakoś znieść nocleg w niezbyt komfortowych warunkach. Dwóch Anglików, którzy myślą tylko o tym by zdążyć na rozgrywki krykieta w kraju. Adwokat, który spędził romantyczny pobyt ze swoją kochanką i cały czas zwodzi ją unikając rozwodu, który popsułby jego reputację. Starsza pani - guwernantka, która lata spędziła na obczyźnie i teraz wraca do ojczyzny. Młoda dziewczyna, która z przyjaciółkami spędzała ostatni urlop przed ślubem i wraca do kraju. Ekscentryczny miłośnik muzyki ludowej i kultury krajów bałkańskich. To ta ostatnia trójka będzie w centrum wydarzeń. Dokładnie jak w tytule - starsza pani zniknie z pociągu, a młoda dziewczyna będzie jej szukać, mimo iż wszyscy będą jej sugerować przewidzenia lub amnezję.
Intryga się zagęszcza - czyżby wszyscy w pociągu kłamali? Ale w jakim celu?
Film z roku 1938 delikatnie nawiązuje do rodzącego się zagrożenia ze strony faszyzmu, ale jest przede wszystkim urokliwym i lekkim filmem - nawet sceny zagrożenia jakoś nie budzą naszego przerażenia, wszystko jest opowiedziane jakby z lekka kpiną. Tempo i humor - chyba nigdy potem już takiego połączenia nie udało się reżyserowi osiągnąć.
Ostatnio chciałam wrócić do starszych filmów, bo jedyne jakie oglądałam, to pierwsze ekranizacje powieści Agathy Christie, może zacznę od tego. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film
OdpowiedzUsuń