wtorek, 10 lutego 2015

Eastern boys, czyli najpierw pieniądze, potem uczucie

Kolejka różnych szkiców notek robi mi się coraz dłuższa (ponad 80 pozycji i pomysłów), czasem więc dam ciała na całej linii. W ubiegłym roku pisałem o Festiwalu filmu francuskiego w sieci, w ramach którego dostępne są różne tytuły on line, a publika głosuje przyznając własne nagrody. A tym roku zapomniałem. I dziś, kiedy zostało już tylko kilka dni na oglądanie, nagle mi się przypomniało. Cholera. Ale może jeszcze ktoś skorzysta.
znajdziecie tam między innymi dzisiejszy film.
Ale zanim o nim słów kilka to jeszcze jedna nowa notka - na miejsce zakończonego konkursu coś muzycznego. Mówi Wam coś marka Sohn?

Eastern boys. Hmmm... Czy tylko ja mam takie szczęście do natykania się na tytuły poświęcone homoseksualistom, czy rzeczywiście jest ich coraz więcej, to właśnie one są nagradzane i promowane jako arcydzieła? Ktoś oczywiście może mi zarzucić, że przecież kilkanaście lat temu nie było ich prawie wcale, ale czy naprawdę nie widzicie, że robi się tego naprawdę dużo i jesteśmy tym bombardowani, jakby na ekranie tylko homoseksualiści byli interesujący...
Tyle tytułem wstępu.


Zastanawiam się na ile zdradzać Wam fabułę, ale ponieważ wszystko rozgrywa się w pierwszych kilkunastu minutach, to chyba mogę, nie? Zaczyna się niczym dokument: grupka chłopaków w różnym wieku, ale w większości nieletnich, przesiaduje na dworcu, gdzie próbuje zwrócić uwagę na siebie różnych samotnych mężczyzn. Dramat o wykorzystywaniu nieletnich? Tak by się wydawać mogło, ale reżyser trochę odwraca do góry nogami tę opowieść, zamieniając role ofiary i sprawcy. Gdy Daniel - dość bogaty, samotny mężczyzna zaprasza do swojego domu poznanego na dworcu Marka, zjawia się on tam z całą bandą i najprościej mówiąc opróżniają mu cały dom ze wszystkiego co wartościowe.
I wiecie co? Jakoś wcale mi nie było go szkoda? No niby został ofiarą, ale do cholery trochę na własne życzenie, bo nawet nie może poskarżyć się policji. To początek historii, ale potem reżyser: Robin Campillo próbuje upleść w tej fabule jeszcze kilka innych historii. Mamy więc gang chłopaków z krajów post-sowieckich, nielegalnych imigrantów, którzy próbują ułożyć sobie życie żerując na bogatych Francuzach, ale pojawia się też wątek sensacyjny, aspiracji do lepszego życia (choćby przez zdobycie sponsora), czy też miłości (oczywiście homoseksualnej). Kilkukrotnie zmienia się klimat tej opowieści, jakby to były niezależne historie, na siłę połączone w jedną całość.
Nie wszystko mi się tu podoba, nie wszystko układa mi się w sensowną całość, ale obejrzałem z ciekawością, jak też to wszystko się zakończy. I prawdę mówiąc jestem trochę zaskoczony naiwnością (a może to kolejna bajka dla społeczeństwa, że takie rzeczy są możliwe i mają to akceptować?) tej optymistycznej wizji. 

1 komentarz: