Wrzucałem notkę, zapraszając Was na darmowy pokaz filmu "Joanna" na Ninatece, to pora teraz napisać o nim kilka słów. Wiemy już, że nici z Oscara, ale dzięki rozgłosowi przy okazji nagrody film wszedł do dystrybucji kinowej, można więc tylko się cieszyć z samej nominacji i zauważenia.
Gdy pisałem o Naszej klątwie trudno mi było dobrać jakieś zgrabne słowa. Dokumenty rządzą się własnymi prawami i tu temat, emocje są dużo ważniejsze niż szczegóły techniczne. Nawet gry aktorskiej nie ocenimy - tu jest sama prawda...
I to jest też siła Joanny. Znowu bardzo intymne wejście w życie kogoś kto zmaga się z trudnym problemem. Tym razem jest to rak. Ale o dziwo to nie jest to film o raku, ale o miłości do bliskich, o tym jak trudno jest odchodzić. Bohaterka jak mówi: nie boi się śmierci, boi się tego co będzie z mężem i synem po jej odejściu. Tego jej szkoda. Ona tak ich kocha. Tak kocha życie...
Najpierw był blog www.chustka.blogspot.com, który poruszył wiele serc. Joanna Sałyga pisała o swojej chorobie, ale nie skarżąc się, nie szarpiąc, pisząc w prostych, mądrych słowach o swojej codzienności. O życiu, które tak wiele ma smaków, które tak chciałoby się dalej kosztować...
Blog stał się potem inspiracją dla książki, ale również dla filmu. Aneta Kopacz zdobyła na tyle zaufanie, że uczestniczymy w czymś bardzo zwyczajnym, nie udawanym. Chwile rozmów z synem, próby przekazania mu tego co najważniejsze, świadomość, że czasu zostaje coraz mniej. Chwile bliskości. Cierpienia. Nie tylko fizycznego, ale tej tęsknoty za tym co by się jeszcze chciało zrobić. Dyskretnie podglądamy zwyczajne sceny z życia. Nic udawanego.
Proste słowa. Bycie tu i teraz. Smakowanie życia. Ileż zmysłowości jest w tych obrazach.
Ważny film. Nie tylko ze względu na postać Joanny, ale również to jak inspirowała innych. Zobaczcie - film, który z dużej mierze powstał dzięki ludziom dobre woli - zbiórka pieniędzy, potem pomoc i życzliwość kolejnych osób (np. muzykę napisał Jan Kaczmarek).
Gdy pisałem o Naszej klątwie trudno mi było dobrać jakieś zgrabne słowa. Dokumenty rządzą się własnymi prawami i tu temat, emocje są dużo ważniejsze niż szczegóły techniczne. Nawet gry aktorskiej nie ocenimy - tu jest sama prawda...
I to jest też siła Joanny. Znowu bardzo intymne wejście w życie kogoś kto zmaga się z trudnym problemem. Tym razem jest to rak. Ale o dziwo to nie jest to film o raku, ale o miłości do bliskich, o tym jak trudno jest odchodzić. Bohaterka jak mówi: nie boi się śmierci, boi się tego co będzie z mężem i synem po jej odejściu. Tego jej szkoda. Ona tak ich kocha. Tak kocha życie...
Najpierw był blog www.chustka.blogspot.com, który poruszył wiele serc. Joanna Sałyga pisała o swojej chorobie, ale nie skarżąc się, nie szarpiąc, pisząc w prostych, mądrych słowach o swojej codzienności. O życiu, które tak wiele ma smaków, które tak chciałoby się dalej kosztować...
Blog stał się potem inspiracją dla książki, ale również dla filmu. Aneta Kopacz zdobyła na tyle zaufanie, że uczestniczymy w czymś bardzo zwyczajnym, nie udawanym. Chwile rozmów z synem, próby przekazania mu tego co najważniejsze, świadomość, że czasu zostaje coraz mniej. Chwile bliskości. Cierpienia. Nie tylko fizycznego, ale tej tęsknoty za tym co by się jeszcze chciało zrobić. Dyskretnie podglądamy zwyczajne sceny z życia. Nic udawanego.
Proste słowa. Bycie tu i teraz. Smakowanie życia. Ileż zmysłowości jest w tych obrazach.
Ważny film. Nie tylko ze względu na postać Joanny, ale również to jak inspirowała innych. Zobaczcie - film, który z dużej mierze powstał dzięki ludziom dobre woli - zbiórka pieniędzy, potem pomoc i życzliwość kolejnych osób (np. muzykę napisał Jan Kaczmarek).
szkoda tylko, że transmisja jedynie na canal plus :/
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo. Udalo mi sie obejrzec.
OdpowiedzUsuńJa do transmisji raczej nie dotrwam a i filmy jeszcze nie wszystkie zobaczyłam. Oczywiście na pewno to nadrobię :-)
OdpowiedzUsuń