wtorek, 12 marca 2013

Zero, czyli niczym odbijające się od siebie kulki

Dziś tylko krótka notka, bo ból głowy nie zachęca do długiego pisania, a i plany na wieczór takie, że chcę jak najszybciej odejść od kompa i po 8 godzinach w pracy już na niego nie patrzeć... Świetna książka Lodge'a od której trudno mi się oderwać i nagrany drugi odcinek "Gorejącego krzewu" są wystarczającą zachętą by notkę stukać jak najszybciej. Zostawiam więc na później różne Oscarowe i z puli zaległości wybieram film polski sprzed kilku lat. "Zero" to często porównywany do filmów Altmana ciekawy debiut Pawła Borowskiego. Film oryginalny zarówno w warstwie wizualnej, jak i opowiadanej historii. Wątki bardzo wielu postaci wciąż się przeplatają i trudno nam stworzyć z tego jakąś jedną spójną całość, ale też samo wejście w te miniaturki daje ogromną frajdę - większość nie tylko dobrze napisana, ale świetnie zagrana. Na zachodzie powstało już sporo tego typu filmów (choćby bardzo lubiany przez mnie Inarritu), ale na naszym krajowym poletku tego jeszcze nie było.     


O niektórych bohaterach nawet zbyt dużo się nie dowiemy, nie wiemy nawet w jakim mieście toczy się akcja (możemy się jedynie domyślać), ale te fragmenciki ich życia, ich jednego dnia są wystarczająco ciekawe by film oglądać z dużą uwagą. Biznesmen, który podejrzewa żonę o zdradę, detektyw który podejmuje się ją śledzić, jej kochanek, lekarka, taksówkarz, alfons, aktorka porno, rodzice chorego dziecka, facet który jest obrażony na swojego syna - tych postaci mógłbym wymieniać tu jeszcze dużo, bo prawie każdy ma tu do zagrania jakąś większą lub mniejszą rolę, a każda z nich jakoś wiąże się z innymi. To połączenie tych wydawałoby się bez żadnego związku scenek jest najbardziej smakowite - część z nich gdzieś tam zmienia też losy innych, część po prostu skłania ich (i nas) do jakiejś krótkiej refleksji. Wiele scen aż krzyczy o jakieś rozwinięcie, odpowiedzi, ale jesteśmy jedynie świadkami, którzy przechodzą obok, nie ma szans zatrzymać się i dopytywać o przyczyny, analizować. Życie toczy się dalej. Jeżeli przeszliśmy, już nie wrócimy w to samo miejsce i nie będzie można nic naprawić... Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale naprawdę gorąco namawiam do obejrzenia tego filmu. 

To co może też być jego zaletą, to brak konkretnego zakończenia różnych wątków - to zmusza do refleksji, do denerwowania się na reżysera, do stawiania pytań: dlaczego tak, co dalej? I to drażni, ale też stanowi moim zdaniem spory plus (czy pamiętacie trochę dziwaczne domknięcie "Magnolii") - nie ma gotowych rozwiązań, żadnego happy endu, katharsis. Oglądamy jeden dzień, ale on będzie trwał również po skończeniu naszego seansu. Obok nas ludzie z podobnymi problemami, może my sami postawieni w podobnych sytuacjach. Oto świat w jakim żyjemy.
       
Film o samotności, miłości, rozgoryczeniu, straconej nadziei, skrywanych tajemnicach i kłamstwach, namiastkach szczęścia jakich sobie ludzie szukają. Chwilami trudny, poruszający, ale polecam nie tylko smakoszom rzeczy ambitnych. Może nie wszystkie wątki równie ciekawie poprowadzone, ale mimo wszystko całość bardzo ciekawa. Mnie osobiście zachwycił sposób na przechodzenie do kolejnych postaci i scen tego kolażu.
A co do obsady (bardzo dobrej) i muzyki - zakosztujcie choć odrobinę w zwiastunie.

7 komentarzy:

  1. Film wart przypomnienia. Wg mnie to jeden z najlepszych i najbardziej błyskotliwych - a jednocześnie zlekceważonych - obrazów kina polskiego ostatnich lat.
    Tak się też zastanawiałem, dlaczego było o nim w Polsce tak cicho? Czyżby dlatego, że jego twórcy nie są zbyt mocno związani z biznesowo-artystycznym mainstreamem polskiej kinematografii?

    Pisałem kiedyś o tym filmie u siebie:

    http://wizjalokalna.wordpress.com/2010/11/20/zero-matka-teresa-od-kotow-hustawka-zwerbowana-milosc-mistyfikacja-cudowne-lato-o-filmach-22-festiwalu-filmu-polskiego-w-ameryce-cz-ii/

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto o nim przypominać. U nas rzeczywiście bez poparcia mediów, które niektórym filmom kadzą strasznie ciężko się przebić

      Usuń
  2. A skąd go można ściągnąć legalnie.Myślałam, że jest na iplex, ale nie ma go, a chętnie bym go obejrzała.))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałem w tv, ale poszukam. oprócz iplex jest jeszcze kinoplex, może jeszcze jakaś wypożyczalnia

      Usuń
  3. Lubię takie kino, z chęcią bym obejrzał - zwiastun bardzo zachęcający.
    Pozdrawiam :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkopię sobie temat bo przypadkiem natrafiłem wchodzę na blogi raz na rok :D

    Zero uważam za jeden z najlepszych filmów 25 lecia wolnej polski. A jest tak nieznany publiczności, że szok. Na światowym poziomie idealnie mogę go porównać do Crash bodajże z 2003 roku(miasto gniewu). Nawet muzyka jest świetna, ja mam taką teorię bo mam tak że rzadko po filmie pamiętam muzykę, rzadko ją słyszę więc jak wpadła mi w ucho w tym filmie że byłem zachwycony to znaczy że była dobra;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za odkopanie :) aż nabrałem ochoty by go sobie przypomnieć. I oczywiście zapraszam częściej!

      Usuń