Trzeci tom domykający serię "Przypadki księdza Grosera". Co prawda jest jeszcze jedna świeżutka książka, ale opowiada ona o wydarzeniach wcześniejszych, nie wiemy więc czy będzie jakaś kontynuacja losów różnych bohaterów. Grzegorczyk zamaszyście kreśli różne wątki, natomiast często ich nie kończy, urywa, pozostawia z niedosytem. Nie wiem jak inni, ale ja czasem mam ochotę poznać ciąg dalszy, nawet jeżeli nie będzie on po mojej myśli. Duża ilość różnych sytuacji i postaci pozwala na pokazanie różnych problemów, ale jakoś chciałoby się aby one trochę się łączyły, chce się zobaczyć jakieś światełko w tym tunelu.
Tym bardziej mnie to smuci, że chyba ta część jest najbardziej pesymistyczna, dająca po głowie. Dałem się wciągnąć w te powieści i ich klimat, więc chciałbym więcej i więcej, trudno pogodzić się z tym, że koniec jaki otrzymujemy jest tak niedomknięty, pozostawiający nas nie tylko z pytaniami, ale jakąś goryczą, smutkiem.
Tym bardziej mnie to smuci, że chyba ta część jest najbardziej pesymistyczna, dająca po głowie. Dałem się wciągnąć w te powieści i ich klimat, więc chciałbym więcej i więcej, trudno pogodzić się z tym, że koniec jaki otrzymujemy jest tak niedomknięty, pozostawiający nas nie tylko z pytaniami, ale jakąś goryczą, smutkiem.
Warto chyba zaczynać przygodę z księdzem Groserem od początku, zbyt wiele tu postaci, wątków i spraw, które są jedynie kontynuacją tego co wydarzyło się w tomach poprzednich (Adieu i Trufle). Mam wrażenie, że im dalej się zagłębiałem w tę trylogię tym więcej było w tym krwistego życia, mniej cukierkowości i prostych odpowiedzi, ale też robiło się coraz mroczniej. Coś się zmienia - nie tylko w życiu Kościoła (umiera papież Jan Paweł II), ale i w życiu naszych bohaterów. Różne rzeczy, które nas spotykają możemy sobie odczytywać jako znaki od Pana Boga, ale co wtedy gdy takich znaków nie potrafimy odczytać, gdy wydaje się że świat się wali na głowę?
Zwątpienie, pokusy, lęk, upadki, emocje - to wszystko przeżywają przecież wszyscy ludzie i księża nie są tu żadnym wyjątkiem. Czasem więc jedynie wzdychamy z żalem, czasem zaciskamy pięści, ale też cieszymy się gdy w tym wszystkim widzimy jakiś przebłysk światła, nadziei i sensu. Może to tylko moje wrażenie, że w tym tomie jest tego najmniej , ale niezaprzeczalnie wciąż jest. To nie jest więc atak na kapłanów, osoby wierzące, ale raczej czasem gorzka refleksja nad tym iż jako ludzie jesteśmy słabi, łatwo tracimy wiarę i zaczynamy kombinować po swojemu. Ileż tu tematów - zdrada, obmowa, samobójstwo, celibat, chciwość, ale przecież również miłość, nadzieja, druga szansa, szczęście, radość. Ten obraz trochę przygnębia, może budzić smutne refleksje (praktycznie nie ma tu kapłanów bez wad i wątpliwości), ale też daje do myślenia że często rzeczywiście są oni bardzo osamotnieni,oceniamy ich dużo surowiej niż siebie samych, oczekujemy wsparcia, a zapominamy że i oni tego wsparcia potrzebują.
W tym ksiądz Groser nadal bardziej zaangażowany jest w budowę nowego kościoła niż pisanie, ale na szczęście w całym zabieganiu "budowniczego" ma wciąż czas dla ludzi - oni są tu najważniejsi. Ludzie tak różni, tak czasem pogubieni, a okazuje się, że potrafią wstać na własne nogi gdy da im się szansę. Tak właśnie odbieram te powieści. To nie tyle jest obyczajówka, której jedyną oryginalnością jest to, że opowiada o innym środowisku (księża, ludzie wierzący), ale raczej powieść pokazująca różne sytuacje z jakimi każdy z nas może się spotkać i stawiająca pytania jak my byśmy w nich się zachowali. Chodzi nie tylko o to czego sami doświadczamy, ale także o to jacy jesteśmy dla bliźnich - czy mogą na nas liczyć, co myślimy i jak komentujemy, oceniamy innych, ile w nas jest prawdziwej wiary, nadziei i miłości. Może i trzeba zobaczyć zło, aby jeszcze bardziej uwierzyć w dobro, zupełnie jak w cytacie z Chestertona, który jest jako motto w "Cudzym polu".
„Jest tylko jedna rzecz większa od tajemnicy zła, fakt istnienia
dobra”
Może ktoś lepiej dzięki tym książkom zrozumie kapłanów i ich problemy. Może zacznie więcej o nich myśleć i za nich się modlić...
PS Jak zwykle dobrze napisane i czyta się błyskawicznie. Nie tracę nadziei na ciąg dalszy.
Mam wszystkie trzy książki i nie mogę się doczekać kiedy będę czytać. Muszę to jakoś rozplanować, albo zrezygnuję z wyzwań, gdyż mnie ograniczają.)
OdpowiedzUsuńwiem coś o tym, ale po pierwszym tomie nie mogłem się powstrzymać i wszystko inne odłożyłem na bok
OdpowiedzUsuńDwie pierwsze czytałam dawno temu :-) Całkiem niedawno czytałam "Puszczyka" i jak najbardziej polecam - dla odmiany to zgrabnie "uszyty" kryminał.
OdpowiedzUsuńdopisane do planów czytelniczych :) dzięki
UsuńPuszczyka nie czytałam ale za to Chaszcze, a to o tym samym bohaterze. Chaszcze czyta się świetnie. Puszczyk to chyba późniejsza książka po Chaszczach.)
UsuńCiąg dalszy już jest. Jezus z Judenfeldu. Ksiądz Groser jest tutaj młodszy, rzecz dzieje się w 1995 roku.
OdpowiedzUsuńa to tak jak napisałem. Nie ma ciągu dalszego, tylko wcześniejsze losy bohatera... ale i tak pewnie sięgnę
UsuńAch, mam pierwszy tom, cieszę się.
OdpowiedzUsuń