piątek, 27 stycznia 2012

Charlie i fabryka czekolady czyli groteskowo i słodko zarazem

Tim Burton od pierwszych filmów ma swój niepowtarzalny styl - jedni go lubią, inni mniej, jedne filmy mu wychodzą bardziej, inne gorzej. Ale większość z nich warto zobaczyć! Korzystając więc dziś z tego, że to rocznica urodzin Carolla, a w kioskach za 11 złotych polskich (no jak nie kupić?) razem z Twoim Stylem jest do kupienia (namawiam!) Burtonowska wersja Alicji w krainie czarów (o której pisałem tutaj) to postanowiłem napisać o innym filmie tego reżysera. Filmie niby dla dzieci, niby familijnym, ale tak naprawdę raczej do oglądania i do przegadania całą rodziną (chyba lepiej nie oglądać go z maluchami). Bo to film raczej dla "dużych dzieci" - o lękach, strachach, marzeniach i nadziejach z dzieciństwa tak jak je wspominamy. Słodki i groteskowy zarazem, pełen zaskakujących zestawień i rozwiazań. Niektóre rzeczy mogą wydawać się więc zupełnie infantylne, inne lekko przerażające i schizofreniczne, a całość nie wiem czy nie bardziej jest atrakcyjna dla dorosłych niż dla dzieci.
Barton zrobił więc bajkę, ale jak zwykle po swojemu. Bo mimo, że wszystko prowadzi do powiedzmy w uproszczeniu "bajkowego" finału i morału, to po drodze nie raz i nie dwa drapiemy się w głowę zastanawiając o co chodzi i czy już odganiać dziatwę od telewizora... Pewnie spora zasługa jeżeli chodzi o sam pomysł to materiał - książka chyba mało znanego w Polsce Roalda Dahla, ale Burton mam wrażenie nie tylko oddał klimat tej opowieści - ona ewidentnie mu po prostu "podpasowała" w jego klimaty i poczucie humoru, estetyki...
Któż z dzieci nie lubi czekolady? Główny bohater - chłopiec o imieniu Charlie żyje w sąsiedztwie największej fabryki czekolady - zakładu prowadzonego przez ekscentrycznego Willy'ego Wonkę. Kiedyś ten zakład dawał pracę wielu ludziom, teraz mimo produkcji nikt zna sekretów zakładu, a wszyscy zostali dawno zwolnieni. Również rodzina chłopca nie mając pracy, żyje na skraju nędzy. Mimo to nie opuszcza ich humor, kochają się, a przecież to jest najważniejsze. Gdy ogłoszony zostaje niesamowita loteria - w czekoladach umieszczono 5 złotych biletów dzięki, którym szczęśliwcy bedą mogli wejść do fabryki i wygrać zapas słodyczy na całe życie - cała rodzina będzie starała sie pomóc Charliemu w spełnieniu marzenia...
A potem? Potem oczywiście chłopiec wraz z czwórką innych dzieciaków z rożnych stron świata ma szansę poznać samego Willy'ego Wonkę i odkryć słodkie sekrety fabryki. I tu zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Wnętrze zakładu, tajniki mieszanek i technologii produkcji to zaiste szalone, pełne najdziwniejszych pomysłów i kolorów wizje - to trzeba zobaczyć. No i do tego ekscentryczny właściciel (niesamowity Johnny Depp) - ze swoim specyficznym poczuciem humoru, zgryźliwością wobec różnych wad dziecięcych - połączenie dyktatora, dużego rozkapryszonego dziecka, geniusza i klowna o zimnym sercu.
Tym, którzy nie widzieli nie chce zdradzać zbyt wiele, a tym którzy widzieli nie muszę wiele przypominać. Na pewno jest to film, który pozostaje w pamięci. Nawet nie dzięki samej fabule, bo ta jest mało skomplikowana, ale dzięki niesamowitym wizjom wykreowanym we wnętrzach zakładu i kapitalnej choć momentami lekko zatrważającej kreacji Deppa. To magiczna podróż w krainę fantazji dziecięcych gdy wszystko było możliwe - pływanie statkiem po rzece czekolady, drzewa ze słodyczami, robienie balonów z gumy do żucia większych od nas samych itd. Jest i śmiesznie (nawet mruganie okiem do dorosłego widza - jak choćby scena z Odysei Kosmicznej) i strasznie, choć to straszenie na szczęście jest tylko na chwilę i może stać się fajnym pretekstem do rozmów na temat kaprysów i humorów dziecięcych, tego co jest złym, a co dobrym zachowaniem. Jest jeszcze kwestia przeszłości tajemniczego Willy'ego Wonki - relacji ojca z synem i tego co to znaczy realizować swoje marzenia... A morał? Dobro, ciepło i miłość zwyciężają nawet najbardziej zatwardziałe serca :) Czyż to mało całkiem niegłupich treści jak na jeden film?
Połączenie przesłodkiej historii dla dzieci z mrocznymi i surrealistycznymi pomysłami Burtona to naprawdę ciekawe połączenie.
Najlepiej oglądać z dziećmi! Wtedy sami trochę zaczynamy przeżywać podobne emocje jak one.
Nie wiem jak moje dzieci, ale ja chętnie kiedyś do niego jeszcze wrócę...

7 komentarzy:

  1. Film był świetny, ja już oglądałam dwa albo trzy razy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupie dzisiaj. Nigdy nie oglądałem, więc może się sam przekonam czy jest dobry?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój ulubiony film Burtona to "Duża ryba", ale Charlie też ma swój niepowtarzalny klimat. Nie mówiąc o rzece czekolady... ahh :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Film bardzo fajny, ale jak dla mnie to taki troszkę zbyt kolorowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Burton to jeden z moich ulubionych reżyserów. W zasadzie zawiodła mnie tylko jego "Alicja", reszta cudna.
    Przy okazji zapraszam do zabawy :)
    http://papierowa.blogspot.com/2012/01/tag-nasze-ulubione-seriale.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam ten film, jak i wszystkie Burtona zresztą! "Charlie..." jest uniwersalny, dobry dla osób w każdym wieku, nie tylko dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. To chyba mój ulubiony film z dzieciństwa, prawie o nim zapomniałam, a to była by tragedia, tak jakby zapomnieć wspomnienia z dzieciństwa. Dziś muszę go sobie odświeżyć, tak na pewno to zrobię. Dzięki za cudowną recenzję.

    OdpowiedzUsuń