Łukasz Grzegorzek znany już z "Córki trenera", czy "Mojego wspaniałego życia" znowu udowadnia, że ma jakiś swój oryginalny styl, że potrafi zaskoczyć, nawet jeżeli wpisuje się w schematy przewidywalne. Na myśl o thrillerze erotycznym raczej nie mamy dobrych skojarzeń z rodzimymi produkcjami i obawiam się, że "Trzy miłości" też tego nie zmienią. Warto jednak na ten film spojrzeć nie tylko jako na opowieść o trójkącie, ale o obsesji,
uczuciu tam mocnym, że budzi odruch sprzeciwu.
Pewnie znajdą się tacy, którzy będą się krzywić na zbyt prosty scenariusz, przewidywalność. To film trochę o ludziach pokręconych emocjonalnie, ale czy poprzednio też trochę tak nie było? Wciskani w ramki, źle się w nich czuli i szukali sposobu na wyrwanie się z tego schematu. Rozumiem zarzut, że to nie jest film o przeciętnym Kowalskim, jednocześnie jednak to historia o ludziach, których można gdzieś dostrzec wokół nas. Trochę pogubionych, ale udających pewność siebie, niby w relacjach, ale wciąż zapatrzonych przede wszystkim w siebie.
Czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego? Nagich ciał, pożądania, uczuć, może zazdrości. To wszystko tu mamy, a jednocześnie reżyser trochę mruga do nas okiem, przerysowując pewne sytuacje, jakby kpiąc sobie z formuły w którą wchodzi. Może tylko napięcia trochę brakuje, mimo podkreślania determinacji postaci, są oni raczej dość nieporadni w swoich działaniach.
Lena (Marta Nieradkiewicz) jest popularną aktorką, która nie tak dawno zakończyła długą relację. Jej były partner/mąż (Marcin Czarnik) nie potrafi jednak pogodzić się z rozstaniem i wciąż stara się być jak najbliżej ukochanej, w sekrecie ją podglądając i podsłuchując. Nie traci nadziei na powrót, a choć nie ma pretensji do Leny o jakieś przygody, boi się tego, że znajdzie kogoś do kogo poczuje coś naprawdę. Gdy tak się dzieje - dużo młodszy chłopak zwany Kundlem (ciekawy aktorski debiut Mieszka Chomka) rozpala w niej ogień, Jan postanawia jakoś zainterweniować. Ze zdumieniem jednak odkrywa, że mężczyzna nie tylko nie ma nic przeciwko jego obecności, ale wręcz jej szuka, czego kompletnie nie rozumie ta, do której obaj coś czują. A może ze strony chłopaka to nic więcej niż kolejna miłostka, sypia przecież za pieniądze ze starszymi kobietami, może ciekawość? Dla nich uczucie musi być na wyłączność, potrzebują stabilności, on chce być wolny i sam decydować o tym gdzie, z kim i jak długo...
Naiwne? Może troszkę, ale w sumie tak właśnie poprowadzona została ta historia, by podkreślać elementy śmieszności, niż tragizmu. I może to właśnie jest ciekawe? Nadaje to trochę kampowego klimatu i sprawia, że całość inaczej, po prostu mniej serio odbieramy.
Ładne zdjęcia, dobrze zagrane role, choć chwilami może przeszkadzać sztuczność dialogów i niektórych scen. Zachęcam, choć pewnie to kino raczej dla specyficznej grupy kinomaniaków. W kinach zdaje się, że za kilka tygodni, ale już pojawiają się pokazy przedpremierowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz