Poznajemy ich niejako w stop-klatkach, kolejnych krótkich odsłonach, w czasie wieczoru wigilijnego, które zamierzali spędzić samotnie w nowo zakupionym domu, gdzieś na Mazurach, z dala od ludzi, zgiełku i gonitwy dnia codziennego. Miało być miło, ale coś nie wychodzi. W przeddzień przyjechała jej córka z pierwszego małżeństwa i między kobietami doszło do potwornej kłótni, no cóż, matka z córką nie mogą się w żaden sposób dogadać, potrafią podnieść na siebie rękę. To jednak nie jest powód, żeby ojczym wyciągał pas… Jednak jest Wigilia, czas pojednania, powinno być miło, ciepło, rodzinnie. W oczekiwaniu na pierwszą gwiazdkę i wieczerzę czas zabijają grą w skojarzenia. Niestety ta gra, początkowo niewinna, wraz z kolejnymi odsłonami demaskuje kondycję tego małżeństwa. Każda kolejna lampka alkoholu staje się katalizatorem do coraz to nowych narzekań na wzajemne relacje, niewypowiedzianych wcześniej uraz, przemilczanych pretensji, nieodbytych kłótni. Teraz kumuluje się w coraz mocniejszych wyzwiskach, wrzaskach i krzykach. Córka, która zamknęła się w pokoju, nie chce z nimi gadać, jego syn nie może się do niego dodzwonić, bo na tym odludziu nie ma zasięgu – co też nie sprzyja zachowaniu spokoju w tym uroczystym dniu. Długo tłumione emocje, wyzwolone alkoholem, powodują, że oboje (jak mówią młodzi) – „jadą po bandzie”.
Kiedy do drzwi ich domu zapuka nieznajomy wydaje się, że to będzie koniec burzliwej kłótni, tym bardziej, że człowiek jest nieprzytomny i nic o nim nie wiadomo. Wspólny problem mógłby być początkiem do dogadania się tej pary, jednak staje się kolejnym przyczynkiem do wypuszczania ostrych strzał w kierunku w przeciwnika. Finał spektaklu mocno zaskakujący, a nieznajomy nie bierze jeńców.
fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska www.teatrpolonia.pl |
Sztuka napisana przez Marka Modzelewskiego i wyreżyserowana przez Izę Kunę jest perełką. Ta jednoaktówka jest napisana i wyreżyserowana w sposób mistrzowski. Wydaje się, że autor lubi tematy związane ze współczesną rodziną mieszczańską (warto obejrzeć również jego „Wstyd” w Teatrze Współczesnym) i bezkompromisowo punktuje w nich to co zakłamane, ukrywane, wszystko to co cuchnie hipokryzją. Te wszystkie „prawdy objawione”: brudy należy prać we własnym domu, nie paskudzi się do własnego gniazda itp. Itd. są jedynie powodem wzrostu depresji, zakłamania, nietolerancji.
Ola (Anna Moskal) i Robert (Marcin Perchuć) to para nieszczęśliwych ludzi, którzy stworzyli rodzinę patchworkową i im nie wyszło. Nie dogadują się ze sobą nawzajem, również ze swoimi byłymi, nawet z własnymi dziećmi. Chcą udawać, że wszystko jest ok, jednak tak nie jest. Sami w stosunku do siebie zachowują się opresyjnie, zamiast rozmów uciekają w milczenie, nie dziwi więc, że wszystko wokół nich się sypie. Oboje na scenie tworzą rewelacyjne kreacje, w żaden sposób nieprzerysowane, a jednak tak mocne, że nawet chwila ciszy jaka między nimi zawisa na początku spektaklu powoduje, że widownia zamiera. Marcina Perchucia widziałam w kilku rolach komediowych i był rewelacyjny, ale w tej sztuce był wręcz mistrzowski. Również Anna Moskal, którą na scenie widziałam po raz pierwszy, dała popis gry aktorskiej w efektem „wow!”. Na szczęście Filip Orliński potrafił swoją grą zaistnieć na scenie mimo brawurowej gry dwójki głównych bohaterów – za co wyrazy uznania.
Ta sztuka jest aktualna i bezkompromisowa. Obnaża naszą bezrozumną religijność, fałszywą tolerancję, naszą małość, polaczkowatość, ukryty rasizm, zakłamanie. Mamy tu cały wachlarz wad współczesnych Polaków. Niby to wiemy, ale…
No właśnie, jest jeszcze problem jak na nas patrzą z boku i jakie wnioski wyciągają inni. I chyba to jest najważniejszy przesłanie tego spektaklu.
Polecam.
MaGa
Teatr Polonia – „Zabawa”
Reżyseria: Iza Kuna
Autor: Marek Modzelewski
Światło: Michał Grabowski
Opracowanie muzyczne: Paweł Krawczyk
Scenografia: Wojciech Żogała
Kostiumy: Anna Męczyńska
Asystent scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
Asystent reżysera i producent wykonawczy: Magdalena Kłosińska
Asystent producenta wykonawczego: Kamila Raüber
Obsada:
Anna Moskal, Marcin Perchuć, Bartosz Sak/ Filip Orliński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz