niedziela, 30 lipca 2017

Jestem, czyli moje miejsce w świecie

Dorota Kędzierzawska w swojej wrażliwości jest dość wyjątkowa i takie są też jej filmy. Interesują ją bohaterowie, którzy w jakiś sposób są odrzuceni, zmagają się z samotnością, niezgodą na otoczenie. Często przygląda się dzieciom i to im poświęca najwięcej uwagi. To takie kino, które zbliża się w warstwie fabularnej do reportażu, kina społecznego, gdy pokazuje biedę, kradzieże, kombinowanie, sposoby na przetrwanie w nieprzyjaznej rzeczywistości, ale jednocześnie sposób w jaki reżyserka to robi, ma coś w poezji. Zamiast akcji, dialogów, zbliżenia twarzy, emocji, towarzyszenie kamerą w prostych czynnościach. 
Tak jest i w "Jestem". Opowieść o jedenastolatku, który za wszelką cenę chce uciec z sierocińca i wrócić do matki, mimo, że ta go odpycha, potem zamieszkuje samotnie na opuszczonej barce, ma w sobie coś cholernie poruszającego. Bardzo dobra rola Piotra Jagielskiego i przede wszystkich zdjęcia i muzyka, które stwarzają niesamowity klimat tej historii, sprawiają, że jeżeli tylko przestawimy się na trochę inną wrażliwość, damy się zaczarować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz