Z audiobookami mam tak, że w pewnych okresach słucham bardzo dużo, a potem mam jakieś długie okresy gdy omijam je z daleka. W dużej mierze wpływają na to warunki (czyli np. dłuższe samotne trasy autem), ale nie ukrywam, że rozczarowanie z jakiegoś tytułu lub lektora, drastycznie mnie zniechęca do słuchania. I chyba niestety teraz tak będzie.
Wśród audiobooków upolowanych na promocji Orlenu była właśnie "Dziewczyna z pociągu". I niby już nie ma niespodzianki, bo znam film, ale pewnie nadal to mogłaby być ciekawa historia, choćby w warstwie psychologicznej (nie ukrywam, że portret Rachel i jej problemów alkoholowych, zmagania z samą sobą i kreacja Emily Blunt były najmocniejszymi stronami filmu. Tu niestety Karolina Gruszka czyta na takim poziomie zaangażowania, jakby to nie był thriller, tylko nudne pamiętniki urzędniczki, która całe życie jedynie stawiała pasjanse na komputerze. Robię co mogę - ustawiam na maksymalną głośność, dawkuję, szukam okazji do maksymalnego skupienia... I po prostu nie mogę wejść emocjonalnie w te opowieści (przecież nie jedną, nie dwie, ale aż trzy).
Co jest wyjątkowego w tym tytule, że tyle osób się nim zachwycało?
Chyba naprawdę jeden z wyjątkowych przypadków, gdy ekranizacja przebija pierwowzór literacki.
Napiszę niedługo więcej jak skończę.
Nie czytałam książki ani nie widziałam filmu, lecz zamierzam nadrobić jedno i drugie. Po powieść planuję sięgnąć w formie tradycyjnej (drukowanej), bo taka forma zdecydowanie bardziej mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę film próbowałam obejrzeć. Nie polecam ani jednego ani drugiego.
OdpowiedzUsuńa ja wciąż nie mam czasu, by napisać coś więcej. W filmie podobała mi się kreacja aktorska, ale sama fabuła, hmmm
Usuń